W Polsce coraz mocniej dochodzi do głosu banderowska fala. Fala, której moc doświadczyli nasi dziadowie kilkadziesiąt lat temu na Kresach Wschodnich. W naszej ojczyźnie mieszka coraz więcej Ukraińców, w tym fascynatów banderowskiej ideologii, prezes Związku Ukraińców w Polsce Piotr Tyma grozi nam „drugim Wołyniem”, w polskich szkołach prezentowane są banderowskiego symbole i treści w postaci plakatów, transparentów, flag i podręcznika „Bandera i Ja” autorstwa Wity Lewickiej. Na promocję banderyzmu w szkołach na terenie Polski daje przyzwolenie prokuratura z Olsztyna i Wrocławia, o czym informowałem w publikacji „Ujawniamy! Prokuratura usprawiedliwia promocję banderyzmu w szkołach, a oskarża Polaka-przeciwnika szowinizmu”. O wspomnianej pozycji książkowej dość dużo mówi się w niezależnych mediach prawicowych, jednak nikt tak naprawdę nie wiem, co wydawana w ukraińskim języku książka skrywa naprawdę.
W książce tej zawarte są treści gloryfikujące zbrodnie banderowców, a Stepan Bandera jest prezentowany jako nieskazitelny bohater ukraiński. Już na trzeciej stronie podręcznika przekonuje się, że „banderowcy nie byli faszystami, nie walczyli za Hitlera i nie mordowali niewinnych ludzi”. W książce próbuje się dowieść, że Polacy na wschodzie byli komunistami, a z takimi, jak i z faszystami „bohater” Bandera rozprawiał się bezkompromisowo – „tak jak należy”.
Członkowie OUN planowali przeprowadzenie narodowej rewolucji. – planowali powstanie przeciwko polskim i sowieckim okupantom, aby odbudować niepodległą Ukrainę. – Jak to sowieckich? – całkowicie straciłem orientację. – Ale tu zostało napisane, że Bandera żył w Galicji, a Galicja należała wtedy do Polski? – Prawidłowo, – zgodziła się bibliotekarka. – W tym czasie Ukraina znowu była podzielona między dwa państwa. Większa część znajdowała się w składzie Związku Radzieckiego, a zachodnie terytoria były pod władzą Polski. Ale w Polsce również działała Partia Komunistyczna, która otrzymywała wsparcie finansowe z ZSRR – jest napisane na 10 stronie podręcznika.
Bandera przedstawiany jest jak skromny, humanitarny bohater, a przy tym towarzyski żartowniś.
Mówi się, że Stepan Bandera był wielkim żartownisiem i umiał doskonale robić z siebie człowieka niepoważnego. On zachowywał się tak, że nawet najprzenikliwszy obserwator nigdy nie zgadłby, że ma przed sobą lidera ruchu wyzwoleńczego – napisano na 33 stronie
Pod koniec książki, ukraińskie dzieci mogą się dowiedzieć jakich okropnych katuszy doświadczył Bandera.
Przykładem męstwa stało się zachowanie Bandery w czasie procesu warszawskiego. Początkowo policja nie wiedziała, że w jej ręce wpadł lider OUN. Kiedy się o ty dowiedziała bezwzględnie go torturowała. Nie bacząc na nieludzkie męki, przewodniczący OUN, zachowywał się godnie – czytamy na stronie 40 podręcznika.
Książka ma w sumie 47 stron i liczne ilustracje. To naprawdę niewiele i warto poświęcić te kilkadziesiąt minut na lekturę tej załganej książeczki, która najwyraźniej przypadła do gustu prokuratorowi Adamowi Jaroszyńskiemu z Olsztyna. Dzięki uprzejmości oraz pracy pana Tomasza Maciejczuka poniżej publikujemy tłumaczenie na język polski podręcznika „Bandera i Ja”, z którego dzieci uczą się, że ludobójstwo na Polakach było szlachetną walką o „Samostijną Ukrainę”.
„Bandera i ja”, Wita Lewicka, tłumaczenie Tomasz Maciejczuk (POBIERZ)
Posłuchaj o podwójnych standardach prokuratury: „Banderyzm usprawiedliwić, patriotyzm potępić!”
https://youtu.be/KER2XViBM7c