Na nic polskie media, konsulaty, ambasada. To tylko fasady. Dlatego na koniec zdanie, które powtarzam jak mantrę – Jeśli się nie zjednoczymy, to po nas. Jeśli nie powołamy do życia stowarzyszeń, fundacji i innych organizacji, to zawsze będziemy „chłopcami do bicia”. Widzę teraz to wszystko na własne oczy. Demokracja, wolność słowa i sprawiedliwość dla wszystkich? Proszę mnie nie rozśmieszać, to tylko puste słowa, wydmuszki.

Chyba robię coś pozytywnego, skoro za prezentowane przeze mnie materiały grozi mi więzienie? Proszę wybaczyć mi ten wisielczy humor, ale inaczej nie jestem tego w stanie opisać. W piątek, 13 stycznia wybrałem się do Reading. W tamtejszym County and Family Court miałem wraz z Piotrem Słowińskim zarejestrować materiał, który w zamyśle miał być relacją z wydarzenia bez precedensu z życia Polonii w UK.

Otóż matka, która wcześniej udzieliła nam wywiadu o jej nielegalnie zabranej przez Social Service córce, stawiła czoła zarzutowi z tego właśnie powodu. Zajmuję się tymi sprawami od dawna i proszę mi wierzyć, że takie bezprecedensowe sytuacje nie zdarzają się często. Tak zwane „Local Authorities” czyli lokalne władze, oskarżyły wspomnianą matkę o to, że udzieliła mi wywiadu! Stalin i Hitler z Goebbelsem umierają ze śmiechu! Mówiąc krótko za domaganie się prawdy, kula w łeb! Przesadzam? Nic z tych rzeczy.

W Wielkiej Brytanii odbierane są dzieci i Polakom, i innym nacjom, ale ja skupiam się na moich rodakach. Ponad 120 rodzin polskich dotkniętych jest tym procederem, a wydarzenia w Reading tylko to potwierdziły.

Wróćmy jednak na salę sądową. Podczas rozprawy czułem się nieswojo. Nie dlatego, że po raz pierwszy pojawiłem się na brytyjskiej sali sądowej, tylko coś wisiało w powietrzu. Co takiego? Już wyjaśniam.

W połowie przesłuchań musiałem opuścić salę posiedzeń, Sędzia zatrzymał wszystko i zaczął przypominać mi, że według jego zarządzenia nie mam prawa mówić o niczym, co usłyszałem na sali sądowej. Kiwnąłem głową, że rozumiem, ale dopiero, gdy przeczytałem finalny wyrok, dotarło do mnie, co tak naprawdę powiedział mi sędzia. Otóż człowiek wydający wyrok postanowił, że matka dziecka nie ma prawa udzielać wywiadu, przepraszam – może „udzielać wypowiedzi”, ale nie może wymienić swojego nazwiska, imion córki, miejsca wydarzeń. De facto – nie ma prawa powiedzieć nic, co może jakkolwiek pomóc skojarzyć fakty z jej córką.

 To samo dotyczy także mnie i innych dziennikarzy, którzy nie mają prawa publikować tych szczegółów! Niezłe, nie? Mefistofeles zaciera ręce.

Przekaz jest prosty – Polaczki kiedy zabieramy Wam dzieci, wpędzamy do więzienia, to nie macie prawa się bronić, szukać pomocy, mówić otwarcie, że dzieje się wam krzywda. Oczywiście oficjalnie możecie, ale pod warunkami, które nawet nie panowały w PRL-u. Po prostu – morda w kubeł, bo inaczej marnie skończycie!

Na nic polskie media, konsulaty, ambasada. To tylko fasady. Dlatego na koniec zdanie, które powtarzam jak mantrę – Jeśli się nie zjednoczymy, to po nas. Jeśli nie powołamy do życia stowarzyszeń, fundacji i innych organizacji, to zawsze będziemy „chłopcami do bicia”. Widzę teraz to wszystko na własne oczy. Demokracja, wolność słowa i sprawiedliwość dla wszystkich? Proszę mnie nie rozśmieszać, to tylko puste słowa, wydmuszki.

PS. Wysłałem wiadomość do najważniejszych mediów w Polsce o tym, że sądownie zamknięto mi usta. W sposób jawny złamano jedną z najważniejszych reguł wolnego kraju! Zamknięto mi usta i nie pozwolono opowiedzieć, nagrać i pokazać prawdy! Tylko jedna redakcja odpowiedziała na moją prośbę. Czy macie jakiekolwiek złudzenia, że interesujemy kogokolwiek w naszej ojczyźnie? Ja już nie mam.

AUTOR: LID
Za: http://thenowypolskishow.co.uk/