Wciąż nie milkną echa po skandalicznej, antypolskiej prowokacji jaka rozegrała się 11 listopada 2019 roku we Wrocławiu. Lokalny magistrat pod pretekstem odpalenia kilku rac, w 80 sekund rozwiązał legalne, patriotyczne zgromadzenie, czym doprowadził do eskalacji przemocy i brutalnych ataków ze strony policji. Funkcjonariusze gazowali, pałowali i używali armatki wodne.
Dziś nie ma wątpliwości, że to była zorganizowana akcja, zwłaszcza że 15 minut przed rozpoczęciem manifestacji policja zarekwirowała samochód z profesjonalnym nagłośnieniem, które umożliwiałoby organizatorowi zwracanie uwagi w przypadku nieodpowiednich zachowań.
Niewiele ponad 200 metrów po wyjściu z miejsca startu, czyli spod Wyspy Słodowej, Agata Bukowska, urzędnik miasta oddelegowana przez prezydenta Jacka Sutryka, w nieco ponad minutę rozwiązała zgromadzenie pod byle pretekstem. Gdy to czyniła, będąc kilkadziesiąt metrów od czoła marszu, otoczona funkcjonariuszami policji, przez mizerną „szczekaczkę” ostrzegła organizatora o „możliwości rozwiązania marszu”, by po chwili go zdelegalizować. Organizator dowiedział się o rozwiązaniu zgromadzenia dopiero po kilku minutach, gdy przemarsz zablokowały przygotowane oddziały tzw. „białych kasków”. Bukowska nie wykonała w tej sprawie telefonu do organizatora, co jest jej obowiązkiem.
Jak widać wrocławskiemu magistratowi zależało na rozlewie krwi i brutalnej pacyfikacji polskich patriotów, którzy nie popierają tęczowo-czerwonej władzy w stolicy Dolnego Śląska. Zostaną złożone zawiadomienia do prokuratury na Sutryka i jego podwładnych, którzy narazili tysiące osób na utratę życia lub zdrowia.
Przeczytaj: