Wydarzenia z 11 listopada 2019 podczas Marszu Polaków we Wrocławiu nie mogą przejść bez echa (PEŁNA RELACJA). To w jaki sposób potraktowano polskich patriotów i w jak bezczelny sposób rozwiązano manifestację (TUTAJ) przeszło ludzkie pojęcie. Starsze osoby uczestniczące w marszu mówiły jasno: Widok jak z czasów stanu wojennego we Wrocławiu.
Policja atakowała uczestników bez opamiętania. Nie oszczędzono także baneru z wizerunkiem Jezusa Chrystusa, Krzyżem NSZ i godłem Polski. Funkcjonariusze policji nie powstrzymali się przed brutalną pacyfikacją nawet wtedy gdy uczestnicy manifestacji śpiewali hymn narodowy. Czy tak postąpiłby Polak i to jeszcze w mundurze?
Przypomnijmy, że wrocławski marsz „Żeby Polska była Polska” upamiętniający 101. rocznicę odzyskania niepodległości został rozwiązany i spacyfikowany zaraz po tym, gdy wyruszył z Wyspy Słodowej. Pretekstem stało się odpalenie rac przez uczestników marszu. Przedstawicielka magistratu nie dała organizatorom szans na reakcję i ogłosiła, że zgromadzenie jest rozwiązane. Uczestnicy marszu zatrzymali się naprzeciw policjantów i zaczęli śpiewać hymn. Policja zablokowała ulicę, użyła gazu, polewała uczestników wodą z armatek, wyciągano ludzi z tłumu i rzucano na ziemię. Słychać było płacz dzieci, które uczestniczyły w patriotycznej manifestacji spacyfikowanej na żądanie wrocławskiego magistratu. Dantejskie sceny jak z warszawskiego Marszu Niepodległości za rządów PO-PSL (NA GORĄCO KOMENTARZ JACKA MIĘDLARA). W sprawie działań prezydenta Jacka Sutryka i Bartłomieja Ciążyńskiego organizatorzy jeszcze jutro złożą zawiadomienia do prokuratury. O sprawie zostanie poinformowany także Rzecznik Praw Obywatelskich i szef resortu MSWiA.
Przeczytaj także: