W izraelskim instytucie zaprzestano robienia testów na koronawirusa, po tym, gdy wyszło na jaw, że na podstawie masowych błędnych diagnoz, na oddziale zakaźnym hospitalizowano zdrowe osoby. O sprawie poinformował portal Haaretz. Piszą o co najmniej 50 zdrowych osobach, które mylnie skierowano na oddział zakaźny i narażono na kontakt z realnie zakażonymi. Skierowani do szpitala byli mieszkańcami dwóch domów opieki społecznej oraz ich pracownikami. Covid-19 mieli przechodzić bezobjawowo.
Pierwszych 16 pacjentów, których wyniki okazały się fałszywe, zostało przetransportowanych na oddział zakaźny w szpitalu geriatrycznym w Ashdod. Dopiero po interwencji dr. Tala Brosha przeprowadzono kolejne testy i te dały wynik negatywny. Przeprowadzenie ponownych testów zlecił kilku innym szpitalom. Tam testy także pokazały wynik negatywny. Brosh zaznacza, że wszyscy seniorzy mieli przechodzić koronawirusa „bezobjawowo”. Na oddziałach zakaźnych zdrowi seniorzy i pracownicy DPS-ów przebywali kilka dni. Ostateczne liczba wszystkich fałszywych diagnoz wciąż nie jest znana. Część fałszywych testów przeprowadzono m.in. w działającym pod nadzorem ministerstwa zdrowia Instytucie Nauki Weizmanna, który zawiesił wykonywanie testów.
Pracownik izraelskiego Ministerstwa Zdrowia zaznacza, że resort ma świadomość, iż masowe i ekspresowe przeprowadzanie testów prowadzi do fałszywych diagnoz, a które – co oczywiste – mogą okazać się tragiczne w skutkach. Mimo to nie zamierza zupełnie z nich rezygnować.
Co to oznacza dla Polski? Połączmy fakty. We wrześniu 2017 roku Jarosław Kaczyński stwierdził, że „Izrael to cud naszych czasów”. W sprawie koronawirusa Izrael zdaje się być wzorem do naśladowania dla rządu Mateusza Morawieckiego. Izrael zamyka granice – zaledwie kilka dni później takie same obostrzenia wprowadzono w Polsce. 17 marca Benjamin Netanjahu zapowiada wprowadzenie mechanizmu bezpieki w celu wykorzystania bazy danych z telefonów komórkowych w celu wychwytywania mieszkańców Izraela, którzy mogli mieć kontakt z zakażonym koronawirusem, 20 marca Mateusza Morawiecki zapowiada wprowadzenie specjalnego „mechanizmu śledzenia”, by kilka dni później, wszystkich przebywających na kwarantannie zobowiązać do korzystania z aplikacji na smartfony. A teraz „szybkie testy”. Zanim 18 kwietnia dotarły do Polski, zaczęto nimi diagnozować seniorów i pracowników placówek medycznych w Izraelu. Efekt? Jak wyżej.
Na podstawie jakiegoś chińskiego czy koreańskiego testu władza może użyć środków przymusu bezpośredniego w celu osadzenia każdego zdrowego obywatela w szpitalu zakaźnym na oddziale dla osób zakażonych koronawirusem. Taka osoba nie ma szans na kontakt z rodziną, na dostawę normalnego jedzenia i bez szans wyjścia na słońce. Po prostu, jest skazana na przymusową izolację na oddziale z naprawdę zakażonymi. Wystarczy mieć potencjalny kontakt z zakażonym, szybki test wykaże obecność koronawirusa i przymusowa izolacja gwarantowana!
Czy to samo czeka na w Polsce? Czy z każdej strony realizuje się plan „odmładzania społeczeństwa” z przymusową implantacją związków chemicznych (szczepionek) włącznie, na punkcie których niejaki Bill Gates ma prawdziwego fioła? Czy kolejnym etapem będzie wprowadzenie świata z wirtualną gotówką, skoro „światowej sławy” naukowcy mówiąc, iż na banknotach wirus może przetrwać do kilku dni (o dziwo, na zwykłym papierze tylko kilka godzin), a co ostatecznie wiąże się z totalną inwigilacją? Sami odpowiedzcie sobie Państwo na te pytania. Fakty mówią same za siebie. I pamiętajcie: Jeśli nie wpiszemy się w myślenie mas i nie poddamy się woli establishmentu, zostaniemy uznani „zbrodniarzami przeciwko ludzkości”.
Przeczytaj: