11 lipca 2019 przypadała 76. rocznica krwawej niedzieli, apogeum ukraińskiego ludobójstwa na Polakach. W związku z tym, w celu upamiętnienia 200 tysięcy Polaków bestialsko pomordowanych przez ukraińskie bestie, razem z Romanem Zielińskim zorganizowałem marsz we Wrocławiu. Ponad 200 osób, patriotów, narodowców i kibiców oraz reprezentantów Polonii z Kanady i Stanów Zjednoczonych uczestniczyło w pięknej manifestacji, która została zakłócona w wyniku antypolskiej prowokacji Bartłomieja Ciążyńskiego i Agaty Bukowskiej z wrocławskiego magistratu. Dziś, demoliberalne media piszą o jakimś „nawoływaniu do nienawiści” podczas wrocławskiej manifestacji. Problem w tym, że żadne medium nie wskazuje konkretu mającego o tym świadczyć, bo takiego konkretu po prostu nie ma. Jeśli nie wierzycie, to przeczytajcie niniejszy artykuł i obejrzyjcie nagranie z wczorajszego marszu. Na tym przykładzie pojmiecie, że demoliberalne media to propagandowe, antypolskie szczekaczki, które głównym celem jest podeptanie prawdy i patriotyzmu.
Manifestacja jeszcze nie wyruszyła, a wrocławski magistrat już zmierzał do zastraszenia organizatorów. Korzystając z usług niemieckiego Onetu opublikowano informację, że prezydent Jacek Sutryk i jego „banda” złożyli na mnie zawiadomienie do prokuratury za zapowiedź marszu upamiętniającego ofiary ludobójstwa na Wołyniu. Przyjmując do Polski setki tysięcy o ile nie miliony Ukraińców pamiętajmy, że są potomkami tych, którzy w 1943 roku mordowali Polaków za to, że byli Polakami. Nie tylko na Wołyniu i nie tylko w niedzielę 11 lipca 1943 roku Ukraińska Powstańcza Armia mordowała w najokrutniejsze z możliwych sposobów polską ludność – te słowa, suche fakty, zostały przez nich uznane za „nawoływanie do nienawiści”.
O godzinie 19 ponad w patriotycznym gronie zebraliśmy się pod pomnikiem ofiar ludobójstwa w Katyniu (park Słowackiego). Dostrzeżcie analogię. Nie dość, że nadal nie mamy dostępu do akt w Moskwie, to po dzień dzisiejszy przekłamywane jest ludobójstwo na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej – powiedziałem wskazując, że pomnik katyński jest również symbolem skazywania na niepamięć. Na naszej polskiej ziemi, ukraińscy politycy próbują wmówić społeczeństwu polskiemu i zagranicą, że to co wydarzyło się w latach 1943-1945 to efekt jakiejś wojny. To nie była żadna wojna. To było ludobójstwo. Odcinanie głów, kończyn, nabijanie na pale, wieszanie za wnętrzności. Ludobójstwo na Polakach tylko dlatego, że byli Polakami.
Następnie odśpiewaliśmy Rotę i głos zabrał Roman Zieliński. Wskazał na haniebne stanowisko ukraińskich polityków próbujących narzucić nam hołdowanie ludobójcom. Niemal w przeddzień rocznicy krwawej niedzieli Wołodymyr Wiatrowycz postawił nam, Polakom, warunek wznowienia ekshumacji szczątków polskich ofiar na Ukrainie. Domaga się odnowienia jednego ze zdewastowanych obiektów ku czci UPA – powiedział Zieliński.
PRZECZYTAJ: J. Międlar: Nie o zemstę chodzi, lecz o prawdę! [WIDEO]
Ze zniczami, wieńcami, 10-metrową biało-czerwoną flagą, flagami na drzewcach i z patriotycznymi okrzykami na ustach wymaszerowaliśmy w kierunku pomnika ofiar ludobójstwa na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej. Naród bez pamięci to naród bez przyszłości – rozpocząłem przemowę pod pomnikiem. Krwawa niedziela to apogeum ludobójstwa na Wołyniu. Ale rzadko zadajemy sobie pytanie: skąd to wszystko się wzięło? Skąd się wzięła ta nienawiść do Polaków? Ten antypolonizm, który jak widzimy, może i w innej formie, ale wciąż jest obecny i nie wiemy w jakim kierunku będzie ewoluował. Zanim Ukraińcy przeprowadzili rzeź, ludobójstwo na naszych rodakach, w unickich cerkwiach, w kościołach zachęcano do tego by „wyeliminować polską jednostkę”. Przykład: rok 1941, Wojniłów. Kazanie ks. Ołeksiuka: „Musimy tutaj przysiąc, że nie spoczniemy, aż wszystkie korzenie wrogie, łącznie z małym dzieciątkiem zniszczymy z powierzchni naszej rodzimej ukraińskiej ziemi. Nie trzeba zważać na nic i nie kierować się sumieniem, bo dzisiaj wybiła dla nas godzina walki z wrogiem. Do walki tej wzywa nas matka Ukraina! Kto tego nie posłucha, niechaj będzie przeklęty, niechaj będzie zniszczony i zapadnie się pod naszą ziemią”. Wiele lat wstecz, przed lutym 1943 roku, gdy rozpoczęto ludobójczą eksterminację Polaków, Ukraińcy upajali się antypolonizmem, a później mordowali na przeróżne sposoby. Niemowlętom wbijano gwoździe w czaszkę. Dzieci nabijano na sztachety i pal. Toporami, siekierami odcinano kończyny. Bagnetami przybijano do drzew. Gospodarzy polskich domów przybijano do odrzwi, do stodoły. Głowy bezbronnych dzieci rozbijano o mur. Wrzucano żywcem do studni. Młode kobiety przez kilka dni gwałcono, by potem ich ciała wrzucić do suchej studni głębinowej. Zrywano skórę… I ta współczesna Ukraina hołduje tym, którzy w tak bestialski sposób mordowali naszych przodków. Łza się kręci w oku, serce krwawi jak rozmawiam ze świadkami i ofiarami rzezi wołyńskiej. Gdy widzą jak stawia się pomniki, popiersia ludobójcom, a na naszej polskiej ziemi próbuje się ich upamiętniać. Banderowcy to nie byli ludzie bez rodowodu. To byli Ukraińcy, którzy dzisiaj hołdują bestiom. Zadajmy sobie pytanie: Gdzie pojawił się ten antypolski, ludobójczy impuls? Z jednej strony w cerkwi. Z nienawiści, którą upajali się Ukraińcy w unickich świątyniach i domostwach.
Po tych słowach radny SLD, Bartłomiej Ciążyński, szepnął do ucha urzędniczce miasta Agacie Bukowskiej, by ta rozpoczęła prowokację, polegającą na podburzaniu tłumu, co posłusznie uczyniła. Ja kontynuowałem.
Z drugiej strony, ludobójczy impuls wynika z frustracji, wynikającej z faktu, że Ukraińcy to grupa etniczna bez korzeni, literatury, historii, kultury. Frustracja z nienawiścią stworzyły ludobójczy tandem, który doprowadził do rzezi na Polakach – i Polacy zgodnie wykrzyczeli „Polska antybanderowska”. Bukowska miała nietęgą minę, a strach na dobre zagościł w ślipiach Ciążyńskiego, zwłaszcza, gdy kilkakrotnie został skazany na infamię i publicznie wyśmiany prze zebranych Polaków. To co robi ten człowiek to szowinizm wobec Polaków!
Jak wiele w przestrzeni publicznej mówi się o żydowskich ofiarach holokaustu, a jak niewiele się mówi o polskich ofiarach ludobójstwa na Wołyniu i na terenie Małopolski Wschodniej. To jest próba uczynienia z nas, Polaków, narodu niewolników, na co nigdy nie wolno nam pozwolić!
Zakończę zaskakująco. Może to się nie mieści w waszych pustych łbach – wskazałem na Bukowską i Ciążyńskiego – ale nam nie o zemstę chodzi. Nam chodzi o prawdę i o wielką Polskę.
Tymi słowami zakończyłem przemówienie, po czym głos zabrał Adrian z Ostrowa Wielkopolskiego. Przyzwalając na banderyzm, zapominając o tym i nie mówiąc o tym, negując ludobójstwo, zabijamy tych ludzi podwójnie – powiedział. Te słowa rozzłościły przedstawicieli magistratu i Bukowska po raz kolejny poczęła podburzać tłum, grożąc „możliwością rozwiązania zgromadzenia”. Gdy tłum odpowiedział: „Hańba”, wrocławski magistrat podjął haniebną, antypolską decyzję o delegalizacji manifestacji, zadając w ten sposób cios prawdzie o ludobójstwie na Wołyniu.
My zaś, nie przejmując się decyzją magistratu, kontynuowaliśmy. Odmówiliśmy modlitwę, złożyliśmy wieńce oraz kwiaty, a zupełnie na koniec odśpiewaliśmy hymn Polski.
Prawda o ludobójstwie na Wołyniu jest skrzętnie zabijana, a fakty mówiąc o pochodzeniu banderowskich ludobójców są traktowane jak „mowa nienawiści”. Czy niebawem nazywanie nazistów Niemcami będzie uznane podżeganie do popełnienia przestępstwa? Jak widać, prawda na środowiska wrogie naszej Ojczyźnie działa tak, jak woda święcona na Diabła.
Demoliberalne media, w tym propagandowa szczekaczka Adama Michnika, chętnie podchwyciła antypolską propagandę skierowaną w kierunku ofiar rzezi wołyńskiej i wrocławskich patriotów. Bez jakichkolwiek podstaw rozpisali się o „antyukraińskiej mowie nienawiści”. Problem w tym, że ich wypociny nie mają nic wspólnego z prawdą. My się nie przejmujemy i kroczymy twardo w odpowiednim kierunku. Naszym celem prawda i wielka Polska. Kolejna manifestacja we Wrocławiu – 1 września, ale wcześniej zobaczymy się na rozprawie z wrocławską awanturnicą Martą Lempart. Rozprawa odbędzie się 6 sierpnia o godz. 11 w Sądzie Rejonowym we Wrocławiu na Podwalu.
Krótki komentarz w sprawie: