26 maja 2019 roku odbyły się wybory do europarlamentu, czyli do siedziby eurokołchozu, zbudowanego na fundamencie światopoglądu bez Chrystusa, co kilkadziesiąt lat temu jasno wyartykułował żydowski wolnomularz Coudenhove-Kalergi. Frekwencja była wysoka. Do urn poszło 51% uprawnionych do głosowania obywateli krajów Unii Europejskiej. W Polsce wybraliśmy 52 przedstawicieli, którzy zasiądą w unijnych ławach. Pamiętajmy, że nie tylko Polacy tworzą parlament w Brukseli. Liczba wszystkich europarlamentarzystów, po Brexicie, którego Theresa May nie ma odwagi przeprowadzić, wyniesie – 705 osób. O tym, jaki będzie kształt eurokołchozu, w który w 2004 roku wrzucili nas postkomuniści Aleksander Kwaśniewski i Leszek Miller, zależy nie tylko od nas, ale także od polityków pozostałych krajów członkowskich. Jaka szkicuje się przyszłość eurokołchozu? Jak na tle wyborów w całej Unii prezentują się wyniki wyborów w Polsce? Czy w Europie rodzi się nowy, uniosceptyczny front? W jakiej sytuacji znalazła się Konfederacja? Po prezentacji wyników ze wszystkich krajów UE postaram się odpowiedzieć na wyżej postawione pytania.
POLSKA – PIS ROZBIJA BANK, KONFEDERACJA ZNOKAUTOWANA
Państwowa Komisja Wyborcza podała wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego przeliczone z 99,31 proc. obwodowych komisji wyborczych w Polsce. W wyborach do Parlamentu Europejskiego triumfuje Prawo i Sprawiedliwość z wynikiem 45,56% głosów (26 mandatów). Na drugim miejscu jest Koalicja Europejska – 38.3% (22 mandaty). Do europarlamentu wchodzi też Wiosna – 6,04% (3 mandaty). Pozostałe ugrupowania nie przekroczyły progu wyborczego. Konfederacja uzyskała 4,55%, Kukiz’15 – 3,7%, Lewica Razem – 1,24%. Podane w niedzielę wieczorem wyniki exit polls dawały Konfederacji 6,1% i nadzieję na trzy mandaty.
Podział polskich mandatów można porównać do sytuacji, która panuje w Stanach Zjednoczonych: PiS (Republikanie), KE (Demokraci) oraz Wiosna (Green Party) wspomagająca formację Schetyny. Tak to wygląda. Nie ulega wątpliwości, że zwyciężając po raz pierwszy w eurowyborach z takim wynikiem, naczelnik z Nowogrodzkiej po prostu rozbił bank, a Konfederacja została znokautowana.
FRANCJA – MARYŚKA W EKSTAZIE
Tutaj wyniki są naprawdę interesujące. Sukces odtrąbiła Marine Le Pen, która niedawno wzywała Jarosława Kaczyńskiego do zawiązania sojuszu w Europarlamencie. Le Pan chce stworzyć silny, europejski front antyunijny, który ma doprowadzić do „wysadzenia eurokołchozu w powietrze”. Jarosław Kaczyński takiego sojuszu ponoć sobie nie wyobraża. Według wstępnych wyników, formacji Le Pen (Zgromadzenie Narodowe – RN) przypadną 22 mandaty (23,31% głosów). To lepszy wynik od tego, który osiągnęło ugrupowanie prezydenta Francji Emmanuela Macrona (LREM), który może liczyć na 21 mandatów (22,41% głosów). Na trzecim miejscu uplasowała się partia Zielonych, która może liczyć nawet na 12 mandatów (13,47%). Tuż za podium znaleźli się Republikanie (LR). Uzyskali 8,48% głosów i przypadnie im 8 miejsc w Parlamencie Europejskim. Natomiast Partia Socjalistyczna (PS) i skrajnie lewicowa Francja (LFI) otrzymały po 6% głosów, co oznacza po 6 mandatów dla socjalistów i jeden mniej dla komunistów.
PRZECZYTAJ: Analiza profesora psychiatrii: „Emmanuel Macron to psychopata”. Trzeba go odizolować?
WŁOCHY – TWIERDZA EUROPY
Spójrzmy na słoneczną Italię. Tam zwyciężyła prawicowa Liga Matteo Salviniego, który w ubiegłym roku zapowiadał powołanie do życia wielkiej, antyimigranckiej koalicji europejskiej „Twierdza Europy”. W tym celu, kilka miesięcy temu, minister spraw wewnętrznych Włoch spotkał się Jarosławem Kaczyńskim. 34,27% – tyle głosów otrzymała uniosceptyczna partia Saliviniego. Do Brukseli wprowadzą aż 28 reprezentantów. Na drugim miejscu znalazła się Partia Demokratyczna, który wprowadzi o 10 posłów mniej (22,73% głosów). Na tym nie koniec. Drugie ugrupowanie ściśle związane z uniosceptycznym Matteo Salvinim, czyli Ruch Pięciu Gwiazd, otrzymało nieco ponad 17% głosów, co przekłada się na 14 mandatów. Do europarlamentu wejdą jeszcze narodowo-konserwatywni Bracia Włosi. Osiągnęli bardzo przyzwoity wynik – 6,45% głosów, co daje im 5 mandatów. Jeden mandat otrzyma chadecka, niemieckojęzyczna Południowortyrolska Partia Ludowa. A co ciekawe, otrzymali zaledwie 0,5% głosów.
Włosi wysyłają do Brukseli potężną, antyimigrancką i uniosceptyczną delegację.
HISZPANIA – SOCJAL JAK KIEŁBASA WYBORCZA
Tutaj zdecydowanie zwyciężyła koalicja socjalistyczna (PSOE/PSC). Ugrupowanie premiera Pedro Sancheza otrzyma 20 mandatów, czyli o 6 więcej niż w poprzedniej kadencji. Polityka socjalna, podobnie jak w Polsce, przekłada się na dobry wynik wyborczy. Działa jak kiełbasa wyborcza. Potwierdza to także fakt, że ugrupowanie Sancheza odniosło niedawno bardzo dobry wynik w wyborach krajowych. Drugie miejsce zajęła centroprawicowa Partia Ludowa (PP). Z wynikiem 20,13% może liczyć na 12 mandatów w brukselskim parlamencie. Na ostatnim stopniu podium stanęli liberałowie z partii Ciudadanos. Zagłosowało na nich 12,7% wyborców i wprowadzą 7 posłów do europarlamentu. Skrajnie lewicowa koalicja, której dowodzi Pablo Iglesias, otrzymała niewiele ponad 10% głosów, co przekłada się na 6 mandatów. Po raz pierwszy do europarlamentu wejdzie nastawiony krytycznie do eurokołchozu VOX. Wprowadzi do Brukseli 3 posłów (6,20%). Uogólniając, to taki hiszpański odpowiednik Konfederacji. Tylko ci są bardziej skuteczni i w zlewaczałej Hiszpanii przekroczyli próg wyborczy. Kto jeszcze zasiądzie w brukselskich ławach? Separatyści z Katalonii wprowadzą 3 reprezentantów. Co ciekawe dwaj liderzy tej formacji są w niecodziennej sytuacji. Jeden z nich ukrywa się przed wymiarem sprawiedliwości, a drugi… siedzi w więzieniu. Dwa mniejsze ugrupowania otrzymają 2 i 1 mandat.
Bardzo podobnie sytuacja klaruje się u PORTUGALSKICH sąsiadów. Tam eurowybory zdominowały ugrupowania lewicowe.
WĘGRY – LENGYEL, MAGYAR – KET JO BARAT
A co u naszych węgierskich braci? Victor Orban nie odda władzy. Absolutnie! Jego formacja polityczna osiągnęła jeszcze lepszy wynik niż sojusznicy z Polski. Ponad połowa Węgrów (52,33%) zagłosowała na Fidesz i KDNP, a to oznacza, że totalnie zdeklasowali rywali. Do Europarlamentu wprowadzą 13 posłów, a konkurencja (razem wzięta) jedynie osiem. 4 mandaty przypadną Koalicji Demokratycznej, a liberałowie z Momentum (9,89% głosów) wprowadzą do Brukseli 2 reprezentantów. Socjaliści (6,66% głosów) i narodowo-konserwatywny Jobbik (6,41% głosów) otrzymają po jednym mandacie. Ciekawe czy Ruch Narodowy i Młodzież Wszechpolska prześlą kolegom z Węgier serdeczne gratulacje.
NIEMCY – NIEZNISZCZALNA „HITLERÓWA”
Angela Merkel może spać spokojnie. Chadecja osiągnęła to, co chciała. Niemal 29% głosów i tyle samo mandatów. CDU udało się wyprzedzić Zielonych, którzy jednak tej nocy na pewno świętowali do białego rana. Po raz pierwszy w historii partia, której lider (Daniel Cohn-Bendit) w latach 80. domagał się legalizacji pedofilii, osiągnęła tak wysoki wynik. To, że wielu szwabów ma nierówno pod sufitem, wiedziałem od dawna, ale że aż tak! Na Zielonych zagłosowało 20,5% wyborców i do europarlamentu wprowadzą 20 reprezentantów. Ugrupowanie, którego twarzą przez lata był Gerhard Schroeder (SDP) zajęło 3. miejsce. 15,8% głosów i 16 mandatów to wynik niemieckich socjalistów. Prawicowe, uniosceptyczne i antyimigranckie ugrupowanie AfD wprowadzi do Brukseli 11 reprezentantów. Postkomuniści (Die Linke) i liberałowie z FPD zdobędą po 5 mandatów.
PRZECZYTAJ: List otwarty do Fransa Timmermansa: „Nie będziesz ty nawet naszych świń wypasać!”
W Niemczech nie obowiązuje próg wyborczy. Oznacza to, że do europarlamentu wejdą także reprezentanci niewielkich partii. Po dwa miejsca w PE zapewniły sobie: Wolni Wyborcy (Freie Waehler) oraz satyryczna Die Partei. Po jednym: Partia Ochrony Zwierząt (Tierschutzpartei), Ekologiczna Partia Demokratyczna (OeDP), Niemiecka Partia Rodzin (Familienpartei), Volt i Piraci.
SZWECJA – KRAJ BEZROBOTNYCH MURZYNÓW
W Szwecji zwycięstwem mogą się szczycić rządzący w kraju socjaldemokraci. Zwolennicy sprowadzania do Europy imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu otrzymają 5 mandatów (23,6%). To oznacza, że w kraju wzrośnie liczba stref no-go, a Szwecja już na pewno nie stanie się krajem Wikingów, ale bezrobotnych murzynów. Tuż za nimi, z wynikiem 16,8% głosów, uplasowali się liberałowie (Moderaterna). Do Brukseli wprowadzą 4 posłów. Na trzecim miejscu, z bardzo dobrym wynikiem (15,4%), znalazła się uniosceptyczna i antyimigrancka partia Szwedzcy Demokraci. Ich trzech reprezentantów zasili europarlament. Mniejsza partia liberalna wprowadzi 2 reprezentantów. Tak samo sytuacja wygląda w przypadku Zielonych i Chrześcijańskich Demokratów. W Szwecji Zieloni z pewnością nie skaczą z radości, ponieważ w poprzednich wyborach mogli poszczycić się niemal dwa razy lepszym wynikiem. Dwie mniejsze partie, lewicowa i liberalna, otrzymają jeszcze po jednym mandacie.
Jak wygląda sytuacja w pozostałych krajach? Euroscena polityczna GRECJI została zdominowana przez demokratów (33,25%), lewactwo (23,47%) i koalicję socjalistyczną (7,5%). Narodowo-konserwatywny (w mass mediach zwany „neonazistowskim”) Złoty Świt wprowadzi do Brukseli 2 posłów. Podobnie uczyni Komunistyczna Partia Grecji. Po jednym mandacie otrzyma: prorosyjskie Greckie Rozwiązanie oraz Paneuropeiści z DiEM25.
W BUŁGARII zwyciężyła centroprawica. Na drugim miejscu z niewielką stratą znalazła się lewicowa koalicja, a tuż za nimi kolejna lewacka formacja. Na szczególną uwagę zasługuje nacjonalistyczna partia VMRO, która ze swoim uniosceptycznym, narodowym i antyimigranckim przekazem wprowadzi do Europarlamentu dwóch posłów (7,2% głosów).
W AUSTRII bez wielkich zmian. Partia premiera Sebastiana Kurza, który w ubiegłym roku deklarował rozprawienie się z aparatami Georga Sorosa zwyciężyła zdecydowanie. Poparcie 35-procentowe oznacza 7 reprezentantów formacji Kurza w Brukseli. Do europarlamentu wprowadzą swoich reprezentantów także m.in. Zieloni, liberałowie oraz socjaliści. W sumie otrzymają 10 mandatów.
Co jeszcze? W CHORWACJI zwyciężyli Demokraci oraz socjaliści. Wśród formacji, które przekroczyły próg wyborczy, pojawił się eurosceptyczny Żywy Mur (5,66% głosów – 1 mandat).
Tymczasem w BELGII, wbrew banialukom, które można wyczytać na polskojęzycznych portalach, niespodziewanie zwyciężył uniosceptyczny Nowy Sojusz Flamandzki (13,47% – 3 mandaty), a tuż za nimi uplasowali się Flamandczycy (11,45% – 2 mandaty). Podobnie sytuacja wygląda na CYPRZE.
W DANII prawicowe organizacje nie zaistniały. Mandaty otrzymają socjaliści, liberałowie i oraz eko-terroryści.
Ciekawe wyniki w FINLANDII. Na uwagę zasługują narodowi konserwatyści, którzy utrzymali swój wynik sprzed pięciu lat, tj. 13,5% – 2 mandaty.
SŁOWACJA, CZECHY, ESTONIA, RUMUNIA, LUKSEMBURG, MALTA, SŁOWENIA – w tych wszystkich krajach większość mandatów zgarnęła lewica i demokraci. W niektórych przypadkach kilka mandatów urwała chadecja. Jednak nie ma tam miejsca dla partii narodowo-konserwatywnych.
PODSUMOWANIE
Jarosław Kaczyński i Viktor Orban rozbili bank. Polityka socjalna i przekaz ubrany w patriotyczny garnitur przynoszą, jak widać, oczekiwane efekty. Nie da się ukryć, że to propagandowi-polityczni gracze na najwyższym poziomie. O tym, że stabilny socjal spełnia rolę „kiełbasy wyborczej”, przekonały się również formacje polityczne w innych krajach. Na przykład partia Pedro Sancheza, czy nawet chadecja Angeli Merkel, która hojnie rozdaje socjal.
Bez wątpienia na naszych oczach rodzi się silny sojusz włosko-francuski. Kto by pomyślał? Zgromadzenie Narodowe Marine Le Pen w połączeniu z Ligą Salviniego, Ruchem Pięciu Gwiazd i Braćmi z Włoch może okazać się prawdziwym dynamitem wrzuconym do brukselskiego parlamentu. Jeśli do „Twierdzy Europy” dołączy formacja austriackiego premiera Sebastiana Kurza, a wraz z nim pomniejsze ugrupowania narodowo-konserwatywne (wśród których – niestety – nie ma miejsca dla polskiej Konfederacji) to w europarlamencie powstanie zupełnie nowy front, który dla euroentuzjastów może okazać się twardym orzechem do zgryzienia. Frans Timmermans i Angela Merkel mogą połamać sobie na nim zęby. Istotną rolę w budowaniu krytycznego do UE frontu może odegrać PiS i Fidesz. W tym celu Matteo Salvini i Marine Le Pen musieliby przeciągnąć partie Kaczyńskiego i Orbana na swoją stronę. Wydaje się to być jednak zadaniem niewykonalnym. Powody są dwa. Po pierwsze, PiS i Fidesz to partie które w rzeczywistości do uniosceptycznych nie należą. Po drugie, Kaczyński i Orban na pewno wykorzystają sytuację, że w europarlamencie stoi ktoś bardziej po prawej stronie niż oni sami. To da im duże pole do popisu, a zwłaszcza medialnej manipulacji i zrzucania winy na „radykałów” z Francji i Włoch.
Jak na tle wyników wyborów w całej Unii Europejskiej wypada Konfederacja? Przeżyła ciężki nokaut. To prawda, w ich wypadku, mając na uwadze cenzurowanie w mediach głównego nurt, każdy wynik ponad progiem wyborczym byłby sukcesem. Kij jednak ma dwa końce. Dlatego wynik pod progiem wyborczym jest dla szerokiej koalicji, jaką jest Konfederacja, wielką porażką. Dlaczego? Bo już dziś Konfederacja skazana jest na wewnętrzne kłótnie. Jest także skazana na agenturalne rozbijactwo, ponieważ istnieje cień szansy, że w jesiennych wyborach Konfederacja uniemożliwi spełnienie się „American dream” Jarosława Kaczyńskiego: Republikanie (PiS), Demokraci (KE) i Green Party (Wiosna).
Co jeszcze wynika z wyników wyborów? Konfederacja to nie narodowcy. Wyniki wyborów burzą ten mit. Konfederacja to przede wszystkim korwinowcy, którzy przy ewentualnym przekroczeniu progu wyborczego jako jedyni znaleźliby się w parlamencie eurokołchozu. Nie narodowcy, nie pro-liferzy, nie Grzegorz Braun. Ci w okresie kampanii wyborczej stali się jedynie katalizatorem do napędzania opluwanej przez tłustego propagandzistę koalicji, w której – jak się okazało – liderami są posłowie Janusza Korwin-Mikkego. To oznacza, że na tle innych krajów europejskich, gdzie narodowo-konserwatywne partie zdobywają nie pięć, a nawet kilkanaście procent głosów, polskim uniosceptykom, a zwłaszcza Ruchowi Narodowemu, ewidentnie – mówiąc dyplomatycznie – brakuje zdolności do osiągnięcia sukcesu.
Ponadto obawiam się, że porażka Konfederacji doprowadzi (doprowadziła?) do jeszcze jednej rzeczy. Przez ostatnie miesiące, dziesiątki tysięcy Polaków lokowało wielkie nadzieje w skuteczność, „jedynej słusznej, polskiej koalicji”. Tymczasem wyniki niedzielnych wyborów zadziałały jak szpilka przebijająca nadmuchany do granic możliwości balonik, z którego momentalnie uleci (uleciało?) powietrze. A łatanie dziur i ponowne pompowanie to wbrew pozorom bardzo skomplikowane zadanie. Oznacza to, że elektorat Konfederacji poczuje się (poczuł się?) zniechęcony i do jesiennych wyborów nie zdoła się go mobilizować.
Mój czarny scenariusz, którego się obawiałem, a który kilka miesięcy temu nakreśliłem chociażby redakcyjnej koleżance Katarzynie Treter-Sierpińskiej, niestety się sprawdza.
Uzyskując wynik poniżej 5% Konfederacja została znokautowana potężnym lewym sierpowym. Owszem, jeszcze znajduje się na politycznym ringu, ale dziś jedynie prawdziwy cud, inteligencja i polityczne zdolności są w stanie zmobilizować elektorat, a ich postawić ich na nogi, by z dobrym wynikiem dotrwać do (ostatniej ?), jesiennej rundy.
Przeczytaj także: