O Monice Niedźwieckiej, nauczycielce języka polskiego z Zespołu Szkół Ekonomiczno-Kupieckich w Płocku, kilka dni temu zrobiło się głośno. Nie z powodu wybitnych zasług z zakresu nauczania, ale z powodu awantury, którą ta rozpętała w płockim kościele pw. Maksymiliana Marii Kolbego. Nauczycielka, po godzinach działaczka organizacji LGBT i Amnesty International rzuciła się na księdza proboszcza Tadeusza Łebkowskiego. Powodem napaści miało być nie poświęcenie „flagi” środowisk LGBT, które do koszyczka wielkanocnego wsadziła Niedźwiecka. Miała w ten sposób zaprotestować na obecność hasła „LGBT”, które pośród słów „zboczenia”, „agresja”, „pogarda”, „pycha” pojawiło się obok Grobu Pańskiego.
Na widok flag LGBT, kapłan ominął koszyczki i zaznaczył, że LGBT to zboczenie, tym samym przypominając naukę Starego (Kpł 18,22; 20,13; Sdz 19,23; Mdr 14,26; Rdz 19,4-13; Kpł 18:22.24-25.29; 20,13; Sdz 19,22-25) i Nowego Testamentu (1Kor 6,9; por. Rz 1,26-27; 1Tm 1,9-11). Na przykład: Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą (1Kor 6,9). Stanowisko kapłana rozjuszyło Niedźwiecką, która fizycznie zaatakowała duchownego. Interweniowała policja.
Tydzień później, w okolicy kościoła, w którym Niedźwiecka rozpętała awanturę, doszło do profanacji wizerunku Matki Bożej Częstochowskiej. O sprawie poinformowała Kaja Godek. Jesteśmy w #Płock.u, bronimy ks proboszcza Tadeusza Łebkowskiego przed agresją #lgbt i #GW. W nocy doszło do kolejnej profanacji. Rozklejono w okolicy, w tym na toalecie toi-toi, wizerunek MB Częstochowskiej w aureolach z homotęczy. Ze sprawą, co jest zrozumiałe, powiązano wspomnianą nauczycielkę z Płocka.
W związku z tym, skontaktowałem się z dyrektorem szkoły Ireneuszem Szychowskim, w której naucza Niedźwiecka. Nie da się ukryć, że nauczyciel publicznie dający zły przykład młodzieży, z miejsca powinien zostać odsunięty od sprawowania funkcji pedagogicznych.
– Dziś odbyłem rozmowę dyscyplinarną z panią Moniką Niedźwiecką. Została sporządzona notatka służbowa, a rozmowę odbyliśmy w przyjaznej atmosferze. Na jutro została zwołana specjalna rada pedagogiczna, podczas której omówimy sprawę nauczycielki – tłumaczy dyrektor szkoły. Niedźwiecka zaznaczyła, że profanacja wizerunków Matki Bożej to prowokacja, z którą ta nie ma nic wspólnego.
Szychowski zaznacza, że daje wiarę jej tłumaczeniom. Zapytałem jak zatem ustosunkuje się do zachowania Niedźwieckiej w kościele.
– Jeżeli sprawę przepychanki wzięła w ręce prokuratura to poczekajmy na wyrok sądu. Jeśli pani Niedźwiecka zostanie skazana choćby na jeden dzień więzienia, albo ograniczenia wolności, z miejsca zostanie zwolniona – tłumaczy dyrektor.
Szychowski przekonuje, że „jeszcze panuje w Polsce demokracja” i nie interesuje go jakim organizacjom politycznym i społecznym sekunduje Niedźwiecka.
– Co by pan zrobił, gdyby inny nauczyciel był członkiem np. Obozu Narodowo-Radykalnego. Także by pan nie interweniował? – pytam.
– Jeżeli na terenie szkoły nie prowadziłby agitacji, to nie ma kłopotu. To urok demokracji – z niewielkim zawahaniem odpowiada Ireneusz Szychowski.
Czy włos spadnie z głowy awanturnicy LGBT, Moniki Niedźwieckiej? Wszystko wskazuje na to, że nie. Oczywiście, rada pedagogiczna może podjąć decyzję o przekazaniu sprawy do kuratorium, a konkretnie do Rzecznika Dyscyplinarnego ds. Nauczycieli, jednak taki scenariusz jest mało prawdopodobny. Kto może uwolnić młodzież od Niedźwieckiej? Może to uczynić tylko i wyłącznie „nadzwyczajna kasta”, która – jak wiemy – uparcie chroni wszystkich stojących po lewej stronie barykady.
Komentarz Jacka Międlara do sprawy: