Kilka dni temu sygnalizowałem, że żyjemy w patologicznym kraju zwanym III RP, ponieważ po dzień dzisiejszy nie doczekaliśmy się właściwej odpowiedzi polskich władz, na kłamstwa mające na celu przypisywanie nam partycypacji w holokauście. Polskie „elity” ograniczają się jedynie do rozsyłania depesz do zagranicznych mediów, pisania prawniczych bubli (nowelizacja ustawy o IPN) i wyrzucania pieniędzy w błoto na „promowanie” na wielkich wodach… To patologia III RP, a jej kwintesencją jest hybrydowy potwór – Polska Fundacja Narodowa.
W opublikowanym filmie postulowałem, by przeznaczyć choćby pół miliona złotych na pro-polskie inicjatywy, które realizowane są przez zwykłych obywateli. Biorąc pod uwagę fakt jak bajońskie sumy przeznaczane są na fabrykę antypolonizmu-Muzeum Polin, pół miliona złotych to naprawdę nie dużo. Wystarczyłoby na dwa filmy German Death Camps (w kilku językach) oraz na ciężarówkę, którą teraz – za własne pieniądze – chicagowska Polonia przemierza amerykańskie drogi i edukuje otumanionych mieszkańców USA. To wymarzona odpowiedź na powielanie kłamstw, które niczym gąbka chłoną umysły na całym świecie: film i propaganda na ulicach! Jeżeli „elitom” nie podoba się pomysł z tirem – może być autobus. A jeśli filosemitom z PiS nie odpowiada fakt, że film kręcony jest przez Artura Nawojskiego, Polaka z krwi i kości, można podrzucić scenariusz Stevenowi Spielbergowi – ten za pieniądze zrobi wszystko, a michnikowszczyzna nie odważy się skrytykować jego dzieła.
Tymczasem…
Gdy w roku 2016 premier Beata Szydło obwieściła, że powstaje Polska Fundacja Narodowa, moje ręce wręcz składały się do oklasków. Wierzyłem, że oto z ramienia PiS powstaje organ, który zwłaszcza na arenie międzynarodowej będzie walczył o dobre imię naszego narodu. Minęło półtora roku i czar prysł niczym bańka mydlana. Pierwotne założenie fundacji, czyli budowanie polskiej marki na świecie, to istna fikcja, a PFN to fabryka do maszynka pieniędzy polskich podatników i robienia ludziom wody z mózgu.
W ostatnich dniach polską opinię publiczna obeszła wieść: Maciej Świrski i cała świta „prawdziwych patriotów” z PFN przeznaczy ok. 20 milionów złotych na rejs jachtem dookoła świata. Dowodzić ma olimpijczyk Mateusz Kusznierewicz. Według założenia ma to być promocja Polski w 100. rocznicę odzyskania niepodległości. Paradne! Gdzie odbędzie się ta promocja? Na wielkich wodach? Tak, by polskie barwy ujrzało kilku przemęczonych majtków i kapitanów, którzy dostrzegą z oddali łódkę PFN? A może promocją będzie całodobowa relacja „live” na Youtube? No przepraszam, chyba że dobre imię Polski mamy rozsławiać pośród ryb, ptaków i morskich ssaków.
I prawdę mówiąc, rejs dookoła świata z promocją Polski nie ma wiele wspólnego, a na pewno nie ma nic wspólnego z młotkowaniem antypolonizmu w przestrzeni publicznej. Już lepszą promocję zrobił Polakom kilkudziesięcioletni Aleksander Doba, który niewinnym kajakiem trzykrotnie przepłynął Atlantyk.
Jednak o tym, że PFN, niewiele ma wspólnego z promocją Polski dostrzegłem już kilka miesięcy temu, po przeczytaniu tekstu naszej redaktorki Katarzyny T-S pt.: Szokująca polit-poprawna papka w klipie Polskiej Fundacji Narodowej. Strach pomyśleć, co będzie dalej! Do lektury serdecznie zapraszam. PFN to jakiś kolejny polit-poprawny twór, który opłacany jest z pieniędzy polskich podatników. Po dzień dzisiejszy fundacja, powszechnie kojarzona z Maciejem Świrskim, nie zrobiła kompletnie nic w celu demaskowania antypolskich łgarstw czy zaprezentowania światu, kto tak naprawdę, w czasie II wojny światowej w sposób zorganizowany kolaborował z Niemcami: Polacy czy Żydzi? No dobrze, może mają na swoim koncie jakieś pojedyncze akcje internetowe…, a biorąc pod uwagę fakt jaki ci mają budżet, to ich skuteczność jest okropnie żałosna! Ich walka z antypolskimi kłamstwami wygląda tak jak podczas Marszu Pamięci w Grodnie, w którym niedawno brali udział i dumnie oddali hołd… żydom.
Polska Fundacja Narodowa to taki niebezpieczny hybrydowy potwór: połączenie „nowoczesnego patriotyzmu” z naiwnym filosemityzmem i polityczną poprawnością, co NIE PRZYNIESIE Polakom nic dobrego. To postawa, którą moglibyśmy zobrazować czekoladowym tortem z elementami żydowskiej macy. Tak, bo „jachtowa akcja” poza kosztami, niczym nie różni się od czekoladowego orła, którym niedawno zachwycał się Bronisław Komorowski. A czy kiedykolwiek takie postawy przyniosły Polsce coś pozytywnego? Cieszę się, że pośród polityków PiS pojawiła się chociaż jedna sprawiedliwa – Krystyna Pawłowicz, która podobnie jak ja na PFN nie zostawia suchej nitki: „Promocja Polski” na oceanach?! Cwaniactwo.To ryby i ptaki mają poznawać Polskę? Boję się jednak, że sama Krystyna Pawłowicz w partii rządzącej to za mało.
Dziś jestem gotowy stwierdzić, że fabryka antypolonizmu Muzeum Polin w połączeniu z PFN, to kwintesencja patologii III RP: opłacanie antypolonizmu i podtrzymywanie mitu o polskich faszystach oraz mydlenie ludziom oczu i wyrzucanie pieniędzy w błoto na „jachtowe promocje Polski”. To jawna kpina z polskich obywateli, którzy przecież „narodową fundację” opłacają z własnych kieszeni. Kto się nam śmieje prosto w twarz…