O okupacji biura poselskiego Patryka Jakiego oraz destabilizacji Opola, z szefową biura wiceministra sprawiedliwości Małgorzatą Wilkos rozmawia Jacek Międlar.
Coraz więcej mówi się o sporze pomiędzy Mniejszością Niemiecką a wiceministrem Patrykiem Jakim. Czy ten konflikt dotyczy tylko sprawy powiększenia Opola?
Zasadniczo tak. Za niedawno podjętą decyzję o powiększeniu Opola w dużej mierze odpowiada wiceminister Patryk Jaki. To bardzo dobra i konieczna decyzja dla sukcesywnie wyludniającego się miasta, które jako stolica województwa powoli traci rację bytu. 1 stycznia 2017 roku, Opole zostanie powiększone m.in. kosztem gminy Dobrzeń Wielki. To bardzo zamożna gmina, ponieważ na jej terenie stoi Elektrownia Opole. Opór jej mieszkańców, spośród czterech wcielanych gmin, jest zdecydowanie największy.
Dobrzeń Wielki traci nie tylko tereny na rzecz Opola, ale też mieszkańców i wpływy z podatków.
Do jakichś cięć budżetowych w gminie Dobrzeń Wielki będzie musiało dojść, ponieważ jest to gmina o wiele bogatsza od pozostałych. Jednak po utracie terytoriów, łącznie z Elektrownią Opole, nadal będzie gminą znacznie zamożniejszą niż reszta.
Protestujący mówią o utracie miejsc pracy.
Dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury donosił mi o grupowych zwolnieniach pracowników, jednak ciężko stwierdzić na ile te informacje są prawdziwe. Gdyby to była prawda, Powiatowy Urząd Pracy mocą prawa otrzymałby informację o zwolnieniach grupowych. Prawdopodobnie zwolnienia dotyczyły zerwania umów o dzieło czy zlecenie z osobami, które tylko współpracowały z GOK, a nie z etatowymi pracownikami.
Czy w tym całym sporze nie powinniśmy dopatrywać się drugiego dna? W związku z powiększeniem Opola znikną polsko-niemieckie tablice wcielanych miejscowości: Dobrzenia Wielkiego, Komprachcic, Prószkowa i Dąbrowy. Przecież to sprawa honoru dla Mniejszości Niemieckiej.
Przez długi czas te protesty były przedstawiane jako „protesty społeczności lokalnej”. W pewnym momencie Mniejszość Niemiecka bardzo mocno je wsparła, dlatego można się doszukiwać takiego wytłumaczenia.
Końcem listopada, do biura poselskiego Patryka Jakiego wparowała grupa protestujących z Mniejszości Niemieckiej, były działacz Ruchu Autonomii Śląska Rafał Kampa oraz rzecznik Rafał Pytlik i aktywista Gerard Kasprzyk z Partii Razem, domagając się spotkania z wiceministrem. Wnieśli transparenty, niektórzy ubrali koszuli z napisem i logiem PiS. Zapowiedzieli także, że nie opuszczą biura dopóki poseł nie przyjedzie do nich z Warszawy. Do tego spotkania doszło?
Do spotkania na razie nie doszło. Wtedy gdy wtargnięto do biura poselskiego, wiceminister Jaki brał udział w posiedzeniu Sejmu w Warszawie, dlatego nie było możliwości, aby ich oczekiwania zostały spełnione. Następnego dnia pojechali do Warszawy. Sekretariat Patryka Jakiego zaprosił ich przedstawiciela na rozmowę. Z propozycji nie skorzystano. 7 grudnia ponownie wparowano do biura w Opolu, ale minister Jaki był w Stanach Zjednoczonych, w związku z wizytowaniem systemem penitencjarnego Teksasu.
Ciężko uwierzyć, żeby protestujący mieli tak wielkiego pecha, przychodząc do biura wtedy kiedy nie ma ministra Jakiego. Zwłaszcza, że mało zorientowany obserwator polityki wie kiedy odbywają się posiedzenia Sejmu, a kiedy nie. Nie sądzi Pani, że protestujący przychodzili jedynie po to by sparaliżować pracę biura poselskiego, nie zaś by konstruktywnie porozmawiać?
Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Obywatel o czystych intencjach, mający do załatwienia jakąś sprawę w biurze poselskim, uzgadnia termin spotkania przedkładając formalne pismo. Z innego założenia wyszło 30 protestujących, którzy kierując się mottem: „każdy może wejść do biura poselskiego i przebywać w nim godzinach pracy biura” okupowali biuro wiceministra Jakiego.
Nie wezwaliście państwo policji?
O godzinie 16, gdy biuro jest zamykane, policja wyprowadziła protestujących. Gdybyśmy nie wezwali funkcjonariuszy, okupacja mogłaby trwać nawet kilka dni.
Ciężko sobie wyobrazić, żeby bez jakichkolwiek konsekwencji taką okupację przeprowadzili przedstawiciele polskiej prawicy i nacjonaliści w biurze PO, albo jakiejś lewicowej partii.
To jest absolutnie niemożliwe. Przedstawiciele Mniejszości Niemieckiej, RAŚ i Partii Razem czują się bezkarni, o czym świadczy również paraliżowanie Opola. W zeszłym tygodniu mieliśmy ponowną próbę okupacji biura poselskiego oraz dwie blokady dróg dojazdowych Elektrowni Opole, co oznaczało wielokilometrowe korki na drodze krajowej.
Niestety od 1999 roku MN współrządzi Opolem, doprowadzając do jego destabilizacji, co jest należy uznać za działanie skrajnie antypolskie.
Szczęść Boże. Proszę księdza ,prosze o pomoc w nagłaśnianu antypolskiej działalności mniejszości niemieckiej bo niedługo będzie na to zapóźno. Na Mazurach dzisiaj została garstka tych ,którzy utożsamiają się z przedwojennymi mieszkańcami Prus (w moim mieście na 26 tysięcy jest może ze 100 osób mniejszości) a mimo to po 1990 r tak zdominowali z Ukraińcami wszystkie instytucje kulturalne ,że Polacy ,których jest tu prawie 100 % nie czują polskiej tożsamości .Zrobili z nas tubylców i teraz tubylców ,którzy nie wiedzą skąd pochodza próbują przerabiać na Mazurów albo potomków plemion pruskich. Oficjalnie na wykładach młodzież słyszy ,że nie ważne skąd przyjechali na Mazury nasi polscy przodkowie ,ważne jest że staliśmy się dziedzicami tych którzy tu przed nami mieszkali (czyli prusaków) ,i że to dziedzictwo ,ich pruska kultura ,historia jest teraz naszą historia i kulturą i powinniśmy ją pielęgnować i z nią się utożsamiać .Rządzą miasteczkami na Mazurach ,wykorzystują fundusze unijne i dotacje z Berlina ,organizują wszystkie imprezy. Wszystko to działa pod hasłem pielęgnowanie dziedzictwa …Niestety nie o polskie dziedzictwo chodzi tylko dziedzictwo tych ziem czyli Prus ,które były zarzewiem wojen ,największych krzywd polskich .A dzisiaj pruscy barbarzyńcy są nam przedstawiani jako bohaterowie ,junkrzy pruscy jako elita posiadaczy ziemskich ,dzieki którym te ziemie kwitły, zakon krzyżacki był zakonem najwspanialszych architektów Europy ,najlepiej zorganizowaną jednostka godna podziwu ..Jedyne muzeum w Ketrzynie im Kętrzyńskiego nie pielęgnuje polskiej historii,historii Kresów ale pielegnuje kulture pruska . Wmawia się nam ,że to było polskie ,że to Mazurzy ,że po polsku mówili tylko nikt nie wspomina że tu mazurzy byli ewangelikami i choćby dlatego ,jak pisał Kętrzyński ,nie lubili Polaków i absolutnie nie utożsamiali sie z Polską ,w plebiscycie w 1920 r prawie 100 % Mazurów z Mazur opowiedziało się za Niemcami ,że składali hołd Hitlerowi po założeniu związku mazurskiego,że masowo należeli do NSDAP ,że z dumą wstepowali do Wermachtu żeby wytępic Polaków i zdobyć nowe teretoria ,że nie mieli oporów wykorzystywać do pracy polskich robotników przymusowych ..O tym nikt młodzieży nie mówi ani słowa ,dlatego potrzebne sa wykłady ,które otworzą Polakom z Mazur oczy ,odkłamią historie obnażając „cnoty” tych którzy tu przed nami mieszkali ,pomogą odrodzic w mieszkańcach polską tożsamość i polską dumę narodową, obudzą czujność . Młodzież szkolna nie wie nawet gdzie Kresy leżą i że to była Polska mimo że połowa mieszkańców Kętrzyna z Kresów przybyła.
Mnie osobiście działanie MN też nie do końca odpowiada, ale ludzie weźcie popatrzcie się na siebie. Przecież Polska na Górnym Śląsku robi to samo, jak można wmawiać ludziom że Śląsk od zawsze był Polski, nie był i już. Nie ma się co oszukiwać, tak to historia się potoczyła i tyle.