Dokładnie 100 lat temu Polakom przyszło walczyć w bitwie, od której zależała przyszłość Ojczyzny i Europy. Bolszewicy pod przewodnictwem Władimira Iljicza Uljanowa, wnuka sowieckiego żyda, zapragnęli wywrócić wszystko do góry nogami. Zaprowadzić nowy porządek – bez Boga, normalności, zdrowego rozsądku, wolności. W tym celu imali się najobrzydliwszych metod. Poza propagandą po prostu gwałcili, mordowali, podpalali, torturowali… W polskim społeczeństwie, które dopiero od kilkunastu miesięcy zaczęło cieszyć się odrodzeniem państwa, morale podupadały. Mimo to, dając przykład całemu światu, nasi przodkowie mężnie stawili opór bolszewikom, którym kilka miesięcy wcześniej na terenie Warszawy żydowscy chałaciarze organizowali wiece poparcia. Gdy bolszewickie wojska szły na Warszawę, Żydzi krzyczeli na tych wiecach: Precz z Polską! Precz z wojskiem polskim! – Niech żyje Rosja! – Niech żyje Lenin i Trockij! – czytamy w czasopiśmie „Postęp” z 1920 roku (nr 104).
Walka z bolszewią nie była równą walką. Polakom przyszło stoczyć walkę na dwa fronty: z wrogiem zewnętrznym oraz wewnętrznym – zdrajcami, dezerterami i wywrotowcami. O tym się nie wspomina. A szkoda.
Dziś, przy okazji 100. rocznicy, nie mówi się całej prawdy o Bitwie Warszawskiej. Owszem, politykiernia chętnie powołuje się na autorytet Witosa czy Dmowskiego, ale nie przytacza wypowiedzi tych wielkich Polaków na temat okoliczności, w jakich 100 lat temu znalazło się odrodzone państwo polskie. Dodatkowo, fakty w tym zakresie przykrywane są politycznym bełkotem o „polsko-żydowskim dziedzictwie” i „podobieństwie między Żydami a Polakami”. Te wypowiedzi nijak się mają do realiów wojny z bolszewikami.
Niemiecki filozof Karl Jaspers pisał, że w sytuacjach granicznych można poznać charakter człowieka, a nawet całej społeczności. Trudno się z nim nie zgodzić. Poznajmy zatem charakter żydowskich „przyjaciół” w czasie wojny polsko-bolszewickiej.
Co w tej kwestii pisał Wincenty Witos? Używał ostrych słów. Pisał, ze Żydzi to pasożyty (czekam, aż jak ktoś posądzi Witosa o „nazistowskie” inklinacje). Że sami wiedzieli, że nie są bez winy. Że wysyłali oszczercze wiadomości i oskarżenia za granicę. Jeżeli zaś byli w wojsku to się lokowali na tyłach i etapach, gdzie prowadzili dobre interesy. W innym miejscu czytamy: Od prezydenta miasta Siedlec, p. Koślacza, dowiedziałem się tej smutnej prawdy, że prawie cała ludność żydowska Siedlec nie tylko stanęła po stronie bolszewików, ale razem z nimi zaczęła nękać ludność polską. Wojska bolszewickie zaopatrywała we wszystko, przeważnie nie żądając żadnej zapłaty. Wielka zaś jej część wobec Polski ujawniła stanowisko wyraźnie wrogie.*
Kto ma odwagę podważyć autorytet Witosa, niech pierwszy rzuci kamieniem! W niemal identycznym tonie pisał Dmowski, wskazując, że skoro Żydzi masowo zachowali się tak podle w czasie najazdu bolszewickich rewolucjonistów, to nigdy nie zasymilują się z nami, tzn. nigdy nie będą Polakami.
Wybitny historiozof Feliks Koneczny wskazał dobitnie, że przyklejenie się Żydów do bolszewickich barbarzyńców było jednym ze sposobów realizacji projektu „Judeopolonii”, który dziś banda niedouków próbuje sprowadzić ad absurdum. Oto co pisał Koneczny: Najazd bolszewicki przyjęli żydzi w Polsce z entuzjazmem. Tworzyli po miastach własne bojówki, strzelali do Polaków (w Wilnie żydówki wylewały kubły ukropu na przechodzące oddziały polskie). Oficerowie żydowscy szerzyli panikę w armii i przeszkadzali należytemu funkcjonowaniu swych oddziałów. Ochotnikom dokuczali i starali się budzić nienawiść przeciw nim. Ilu w Polsce ludzi, tylu na to jest świadków, i więc się o tym nie rozpisuję: ze szczególnym naciskiem można się odwołać do ówczesnych wojskowych. Wkroczenie Litwinów do Wilna dało żydom powód do uroczystych oświadczeń zaciekłej nieprzyjaźni przeciw Polsce. Prezes gminy Wygocki, datował wszystkie świetność dla żydów od daty oderwania Wilna od Polski; liczył na to, że to już na wieki. Wnosząc z wypadków roku 1920, Żydzi przyjęli zasadę, że korzystne jest dla nich wszystko, co szkodliwe dla Polski. Przeprowadziwszy traktat o mniejszościach, uznali wnet, że to za mało, że to dopiero punkt zaczepienia do dalszych żądań. Nie kryli się zresztą z tym że będą wrogami Polski, dopóki nakreślony przez nich (a rozszerzany bez końca) program Judeopolonii nie zostanie wykonany do ostatniej kropki. Jasno postawili sprawę, jako Polska nie może być państwem polskim, lecz musi być polsko-żydowskim.
Podsumowując Bitwę Warszawską ksiądz profesor Stanisław Trzeciak wskazał na to co, gra w sercu niejednemu szczeremu Polakowi, a co dziś – przez neobolszewię i zwykłych idiotów – może zostać uznane za „mowę nienawiści”. Ks. Trzeciak wskazał, że Bitwa Warszawska wymownie nas uczy, że Polska może się opierać tylko na Polakach zjednoczonych umiłowaniem swojej Ojczyzny i złączonych silnymi węzłami narodowymi. Jest tu zarazem wielkie ostrzeżenie przed żydami, którzy bezprzykładnie, jak w żadnym państwie, łączyli się z naszym wrogiem i działali na szkodę zagrożonego naszego bytu państwowego. Dezercja, zdrada, sianie defetyzmu wśród ludności cywilnej, w wojsku, łączenie się wprost z wrogiem przez przyłączanie się do niego z bronią na froncie lub tworzenie oddziałów wojskowych z ludności cywilnej i przechodzenie na pomoc do wroga, by walczyć przeciw wojskom naszym – oto obraz zachowania się żydów w Polsce, dźwigającej się z okowów niewoli, która miała przed sobą postawioną kwestię „być albo nie być”. Małe tylko były wyjątki.
Może mi ktoś odpowiedzieć, w czym zatem przejawia się rzekome polsko-żydowskie dziedzictwo? Na czym polega asymilacja, wdzięczność, podobieństwo pomiędzy Żydami a Polakami [tj. bohaterami – przyp. JM] – jak w 2017 roku mówił prezydent Andrzej Duda?
Nasi przodkowie walczyli z bolszewią z największym heroizmem. Byli wśród nich zawodowi żołnierze oraz ochotnicy: dorośli i dzieci. Najwspanialszy kwiat narodu polskiego. Walczyli z bolszewikami i nie było dla nich różnicy czy budionnówkę z czerwoną gwiazdą zakładał Rosjanin czy Żyd, który jeszcze tydzień wcześniej mienił się Polakiem. Dla bohaterów Bitwy Warszawskiej było oczywiste, że wróg to wróg i zasługuje na śmierć. Dziś hasło „Śmierć wrogom Ojczyzny”, które po 1989 przypomniał śp. Romek Zieliński, próbuje się penalizować. Polskich patriotów próbuje się ścigać za hasło, bez którego istnienie polskiego wojska po prostu traci sens, a polski naród jest odzierany z godności i prawa do samostanowienia. Dla przykładu: transparent, który widzicie Państwo poniżej został „aresztowany” przez policję 11 listopada 2018 roku we Wrocławiu, a Romkowi oddano go dopiero półtora miesiąca przed śmiercią. A zatem pytam: Jeśli wrogom ojczyzny nie śmierć, to co? Wódkę i przekąskę? Pokoik w mieszkaniu? Czy może jednak śmierć: medialną, polityczną, zawodową, sądowniczą, a w skrajnych przypadkach tę fizyczną? Odpowiedzcie.
Od Bitwy Warszawskiej minęło 100 lat. Publikacji opisujących masowe wstępowanie Żydów w szeregi bolszewickie jest cała masa. Potwierdzają to raporty Amerykańskiego Departamentu Wojskowego. Liczne artykuły na ten temat wyszły spod pióra Dmowskiego, Konecznego, Trzeciaka czy Witosa, na którego tak często powołują się politycy III RP.
Czy którykolwiek ze współczesnych polskich polityków miał odwagę domagać się od Żydów przeprosin za masową zdradę, której w 1920 roku dopuścili się ich przodkowie? Jak to jest, że Żydzi bez jakichkolwiek konsekwencji domagają się od nas przeprosin za zbrodnie niemieckich nazistów, a sami nie biją się w pierś za zbrodnie, jakich 100 lat temu dopuścili się ich przodkowie? A może w końcu w polskim Sejmie znajdzie się jeden sprawiedliwy, który z mównicy sejmowej wykrzyczy: „Żydzi, przeproście za zbrodnie ojców waszych! Przeproście za żydobolszewię!”. Daj Bóg.
Pamiętajcie: Tylko prawda jest ciekawa!
*Świadomie nie podałem przypisów. Znajdziecie je Państwo w mojej najnowszej książce, która będzie dostępna już pod koniec września.
Przeczytaj także: