Ks. Sowa uwiarygadnia seans nienawiści Jażdżewskiego. Dlaczego abp Jędraszewski nie wyciąga konsekwencji?

Polski Kościół zaparł się Ewangelii, zaparł się Chrystusa i gdyby dzisiaj Chrystus był ponownie ukrzyżowany, to prawdopodobnie przez tych, którzy używają krzyża jako pałki do tego, aby zaganiać pokorne owieczki do zagrody (…). Dziś agendę tematów dnia układają nam czarnoksiężnicy, którzy liczą, że przy pomocy zaklęć i manipulacji złymi emocjami będą w stanie zdobyć władzę nad duszami Polaków. (…) Rywalizacja na inwektywy i negatywne emocje z nimi nie ma sensu, dlatego że po kilku godzinach zapasów ze świnią w błocie orientujesz się w końcu, że świnia to lubi. Trzeba zmienić zasady gry – to słowa Leszka Jażdżewskiego, redaktora naczelnego Liberte, który w ubiegłym tygodniu, przed Donaldem Tuskiem przemawiał w auli Uniwersytetu Warszawskiego.

Wychodzę z założenia, że nie powinno się komentować niczym nieuargumentowanych aberracji, którym na oczach Polaków dał upust Leszek Jażdżewski. Tak jak nie komentuje się haniebnego periodyku żydokomunisty Jerzego Urbana. Komentowanie ich wynurzeń tylko ich dodatkowo napędza i promuje, na czym im przecież głównie zależy. Takie aberracje spuszcza się w kiblu. Muszę jednak zabrać głos w sprawie tego, co wydarzyło się w auli. Otóż w jednym z pierwszych rzędów podczas chrystianofobicznego wykładu zasiadł ks. Kazimierz Sowa. Tak, ten Sowa, który przez lata był prezenterem TVN24Bis, a który w restauracji „Sowa i Przyjaciele” z pogardą i chamstwem wypowiadał się o „zwykłym Kowalskim z Lubelszczyzny”.

PRZECZYTAJ: Nie myliłem się! Żadnej kary dla ks. Sowy nie będzie! Idzie do pięknej parafii w centrum Krakowa

Tym razem kapłan z archidiecezji krakowskiej upajał się i uwiarygadniał chrystianofobię, która podczas „wykładu” wydobywała się z gardzieli Jażdżewskiego, gorsząc w ten sposób tysiące wiernych. Wykładu Jażdżewskiego nie potępił, nie skrytykował, nie wstał z krzesła i nie wyszedł z auli, zatem nie ma żadnych wątpliwości, że swoją obecnością na „wykładzie” i brakiem potępienia haniebnych słów, do chrystianofobicznej szarży Jażdżewskiego dolał jedynie oliwy do ognia.

Zupełnie inaczej było ze mną. Gdy pod pomnikiem Józefa Kurasia w Zakopanem wezwałem zebranych do pogłębiania wiary oraz pobłogosławiłem zostałem skazany na miesiąc „więzienia dla księży”, dwa miesiące później otrzymałem zakaz głoszenia kazań, wypowiedzi publicznych i kilkunastoletni zakaz prowadzenia duszpasterstw. Podwójne standardy? Pewnie gdybym miał znajomości z wielkimi biznesmenami, a przełożonemu regularnie wykładał na biurko grubą kopertę pieniędzy, włos by mi z głowy nie spadł.

Ks. Kazimierz Sowa przez lata korzystał z wykupionego u kard. Stanisława Dziwisza mandatu na bezkarność. Miał koneksje z biznesmenami, którzy gwarantowali dofinansowanie budowy na Sanktuarium Jana Pawła II, był członkiem zarządu spółki Krak-Chemia i pracował w TVN-ie, a to Dziwiszowi bardzo odpowiadało.

W miejsce Dziwisza „wskoczył” Jędraszewski, który – jak z ekscytacją pisały „prawicowe” portale – z Sową miał „zrobić porządek”. Tymczasem… Kazimierz Sowa oklaskuje chrystianofobiczne wypowiedzi Jażdżewskiego, sieje zgorszenie, a jego przełożony zdaje się problemu nie widzieć? Zapadł się pod ziemię? Stracił mowę? A może abp Marek Jędraszewski nie ma zamiaru nawet ukrywać przed Polakami swojej prawdziwe twarzy? Dlaczego Jędraszewski nie pacyfikujpodwładnego?

Jędraszewski od lat marzył, by zostać metropolitą krakowskim. Jednak nie chodziło tu o zaprowadzenie porządku w Polsce południowej i oczyszczenia Kościoła krakowskiego z liberalnego bełkotu, ale o pompowanie własnej próżności. Jak poinformowała mnie członkini rodziny metropolity, „Marek to człowiek, dla którego niesamowicie liczy się kariera i pieniądze”. Metropolita nie brzydzi się także nepotyzmu. Jego młodszy brat Stanisław Jędraszewski, wiceprezes zarządu firmy Bauder Polska, niemieckimi dachówkami pokrył niejeden kościół. Czy to przypadek, że kurialne „przetargi” wygrywał brat biskupa? Czy to uczciwe działanie? Ponadto warto przyjrzeć się z jakiej rodziny pochodzi „prawicowy biskup” – jak nazywają go dziennikarze Gazety Wyborczej. Abp Marek Jędraszewski jest synem prężnie działającego w czasach PRL-u budowniczego. To dzięki niemu aktualny metropolita krakowski pertraktował z komunistami i załatwił sobie zwolnienie ze służby wojskowej, a w 1975 roku wyjazd na studia do Rzymu. Chyba w tym miejscu nie trzeba tłumaczyć, że w czasach komunizmu, pozwolenie na kierowanie poważnymi budowami mogli otrzymać tylko ci, którzy w komunistycznym bagnie tkwili po same uszy? Czy i w tym przypadku karierowiczostwo i pieniądze brały górę nad zasadami? Czyżby niedaleko padało jabłko od jabłoni, a patriotyczne wypowiedzi abp. Jędraszewskiego to była tylko przykrywka do nieuczciwej gry?

Metropolita, który nie czyni ze swoich ust cholewy natychmiast suspendowałby ks. Kazimierza Sowę, albo przynajmniej wysłał do miejsca odosobnienia. Czyżby abp Jędraszewski, podobnie jak Stanisław Dziwisz, dał się kupić za pieniądze pochodzące z kieszeni układu establishmentu, w którym od lat porusza się krakowski duchowny? A może dają o sobie znać komunistyczne proweniencje abp. Marka Jędraszewskiego, z którymi przecież utożsamiają się układowi przyjaciele Kazimierza Sowy? Co musi zrobić Kazimierz Sowa, żeby został suspendowany? Ma uczestniczyć w sensie satanistycznym? Jak widzicie z abp. Marka Jędraszewskiego taki ideowiec jak ze mnie obrzezany murzyn.

Przywróćmy Kościół w ręce chrześcijan!

Obejrzyj i przeczytaj:

Tagi , , , , .Dodaj do zakładek Link.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Moi Drodzy! Jeżeli ktoś chciałby wspomóc finansowo moją działalność publicystyczną i patriotyczną, będę niezmiernie wdzięczny.
Za wszelkie wpłaty serdecznie dziękuję!

Jacek Międlar

PayPal:

PLN:

EUR, USD, GBP


Numery kont do wpłat bezpośrednich >> KUPUJĄC W TYM SKLEPIE WSPIERASZ MOJĄ DZIAŁALNOŚĆ