Czymś, bez czego polityka w obecnym wydaniu nie mogłaby istnieć na scenie III RP, jest bez wątpienia propaganda. Odczłowieczanie wroga codziennymi kłamstwami powtarzanymi z głębokim przekonaniem przez polityków i dziennikarzy. Ośmieszanie. Wreszcie przemilczanie. Propaganda bazująca na głupocie, manipulacji, a najczęściej niewiedzy Polaków zajętych „zapier*alaniem za miskę ryżu”, jak mówił ówczesny doradca Donalda Tuska, aktualnie premier, Mateusz Morawiecki.
Jeszcze za czasów rządów PO-PSL „Gazeta Polska” Tomasza Sakiewicza ozdabiała kioski i płoty transparentami i plakatami o ważnej treści : „Chcesz mieć demokrację? Patrz władzy na ręce”. W momencie, gdy do władzy doszła wspierana przez nich partia, która potem odwdzięczyła się tłustemu propagandziście milionami złotych na portal o Puszczy Białowieskiej (sic!), plakaty odeszły w zapomnienie. Jak gdyby nigdy nic. Tak działają dziennikarskie prostytutki, dla których „prawda” to puste słowo służące do zbijania swojego i partyjnego interesu. Tak samo działają media lewackie.
Hasło „Patrz władzy na ręce” nie zdezaktualizowało się z momentem objęcia władzy przez partię Jarosława Kaczyńskiego. Ono jest ponadczasowe. Nie rozumieją tego ci, dla których interes partii czy prowadzonego medium, jest ponad interesem narodowym i prawdą. Nie rozumieją tego dziennikarskie prostytutki, które mają świadomość, że przetasowania partyjne to tylko kwestia czasu, a nadstawianie tyłka partii opozycyjnej, prędzej czy później, zostanie docenione, gdy „jedyna słuszna formacja” dojdzie do władzy. Tak działają niby wzajemnie zwalczające się mainstreamowe media, które zawarły sojusz, by broń Boże do głosu w przestrzeni publicznej nie doszła bidulka Konfederacja, której liderzy niejednokrotnie burzą polityczną poprawność i demaskują propagandę mainstreamu. TOK FM, Gazeta Wyborcza, Super Express, TVN, Polsat, TVP – te wszystkie media zawarły sojusz polegający na cenzurze jednego z pięciu ogólnopolskich komitetów wyborczych. Zwolennicy Jacka Kurskiego dogadali się z „bolszewikami”, „szmaciarzami”, „oszustami”, „kłamcami”, „targowicą”… – jak nazywa ich elektorat PiS. To sojusz mający na celu ochronę zagrożonych interesów partiokratów, dla których „interes narodowy” to tylko propagandowy wytrych.
Ja patrzę władzy na ręce. Nie dlatego, że uwziąłem się na rząd PiS. Nie dlatego, że ich uległość względem Izraela po prostu mnie frustruje. Dlatego, że jestem obywatelem i NIEZALEŻNYM publicystą, którego nie interesują partyjne dotacje, poklepywanie po plecach i płynięcie z prądem.
Przyjrzyjmy się obietnicom PiS z 2015 roku i zobaczmy jak przez ostatnie lata wygląda ich realizacja.
Reforma wymiaru sprawiedliwości – ze strachu przed Fransem Timmermansem, który przez najbliższe lata będzie nas pałował „eko-klimatem”, rząd PiS wycofał się z oczyszczenia sądownictwa z postsowieckich złogów.
Budowa nowych elektrowni – brak.
Renegocjacja pakietu klimatycznego – nic z tych rzeczy. Kuzynka Mateusza Morawieckiego została prezesem spółki, która pomoże realizować założenia „zielonych terrorystów”.
Zerowy VAT na ubranka dla dzieci – brak.
Podatek obrotowy dla wielkich sieci handlowych – nie dość, że brak, to zagraniczne sieci, jak np. Biedronka, robią w konia polskich rolników i konsumentów sprzedając niemieckie ziemniaki oznaczone znaczkiem „POLSKI PRODUKT”.
Likwidacja podatku od kopalń – jest likwidacja. Co prawda nie podatku, ale samych kopalń oddawanych w zagraniczne łapska (casus kopalni „Krupiński”).
Obniżenie VAT-u do 22 procent – brak.
Uproszczenie podatków – brak.
Likwidacja lub poważna reforma NFZ – brak.
Opieka lekarska i stomatologiczna w szkołach – brak. Dziś to także jest sztandarowy postulat PiS.
Stop migracji – miliony Ukraińców w Polsce i dziesiątki tysięcy Hindusów i Uzbeków to nie jest „stop migracji”, tylko prosta droga do multikulti w Polsce. Ba, cudzoziemcy, którzy już nie mieszkają w Polsce mają dostać… trzynaste emerytury.
Darmowe przedszkola – brak. Odkładam do skarpety, żeby za kilka lat starczyło mi na przedszkole dla dzieciaka.
Program „500 plus” – mamy to! Dzięki podwyżce cen i wzroście podatków łaskawe państwo pozwala dzieciatym wyciągnąć z wielkiego wora budżetowego to, co zostawiliśmy w sklepach, urzędzie skarbowym i na stacjach benzynowych. Dzięki temu obrót jest większy, a wielu Polakom zdaje się, że każdego miesiąca mają nieco więcej.
W styczniu 2019 roku wiceminister cyfryzacji Adam Andruszkiewicz obiecał walkę z cenzurą na Facebooku. Stworzył do tego specjalną platformę umożliwiającą weryfikację czy usunięcie konkretnego posta przez administrację portalu społecznościowego miało jakiekolwiek podstawy. Miesiąc temu, korzystając z dobrodziejstwa ex-wszechpolaka, zgłosiłem do weryfikacji post z wywiadem z Romanem Strągowskim, za który dostałem 30-dniową blokadę. Do dziś nie otrzymałem odpowiedzi. Adasiu, sprzedałeś się za 30 srebrników?
PRZECZYTAJ: J. Międlar: Miękkie nóżki Adasia Andruszkiewicza [WIDEO]
I co mamy dziś? PiS nadal ściga się w obietnicach wyborczych ze skompromitowaną Koalicją Obywatelską. Komuniści budują elektorat, a Konfederacja dożynana jest milczeniem i propagandą na oczach… niewielu. To nie interesuje „rzetelnych mediów” od Karnowskich i Sakiewicza. Liczy się koryto.
Polityka III RP bazuje na obrzydliwej propagandzie i niepamięci polskiego społeczeństwa. Gdyby tak nie było, dwie największe partie zostałyby wyrzucone na śmietnik historii za kłamstwa i niezrealizowane obietnice, a nie lansowane w mediach od rana do nocy. Statystyczny Polak nie kojarzy, że obietnica „apolitycznej policji” z ust KO to szczyt hipokryzji, a obecna zapowiedź opieki lekarskiej i stomatologicznej w szkołach to powtórka z kampanii wyborczej w 2015 roku. Statystyczny Polak nie czyta programów wyborczych. Zapomniał, że PiS zdobył władzę dzięki czterem postulatom: NIE dla dyktatu UE, stop migracji, reforma sądownictwa i „500 plus”. Postulatom, z których zrealizowano tylko ten ostatni. Przy podwyżkach cen na artykuły spożywcze, paliwo i rosnących składkach statystyczny Polak „zapier*alający za miskę ryżu” nie zastanawia się, dlaczego w debacie wyborczej są tylko cztery, a nie pięć komitetów wyborczych. Zwraca uwagę na telewizyjne „paski”, garnitury, personalne intrygi i kto z kim się bzykał. Statystyczny Polak albo jest głupi i zmanipulowany, albo na głęboką refleksję nie ma czasu, bo… „zapier*ala”. Statystyczny Polak nie dostaje rzetelnych informacji, bo mainstream to propagandowe przybudówki politycznych kolosów.
Mainstreamowym mediom i politykom, których facjaty oglądamy w telewizji od ponad 15 lat, udało się tak zaprogramować społeczeństwo, żeby głosowało na opcję PiS vs. PO plus komunistyczne przybudówki. Udało się wmówić społeczeństwu, że co nadto, od Ruskich pochodzi. A lud to łyka.
13 października nie wygra PiS. Nie zwycięży Kidawa-Błońska. Ponownie zwycięży głupota.
Przeczytaj także: