Podczas wczorajszej konferencji prasowej Jacek Międlar odniósł się do postanowienia prezydenta Wrocławia, Rafała Dutkiewicza, zakazującego Marszu Polski Niepodległej. „Takie postanowienia nic dla nas nie znaczą. To są zwykłe świstki” – powiedział Międlar i podarł dokument. Zapowiedział też odwołanie do sądu. Poinformował również, że gdyby sąd utrzymał w mocy decyzję Dutkiewicza, to marsz i tak się odbędzie.
Jacek Międlar odniósł się do przedstawionych przez prezydenta Wrocławia argumentów, jakoby Marsz Polski Niepodległej stanowił zagrożenie dla bezpieczeństwa. Międlar wskazał, że w 2017 roku prowodyrem zamieszek podczas marszu byli „awanturnicy z nielegalnych manifestacji, czyli Obywatele RP oraz Strajk Kobiet”. Jednoznacznie stwierdził na to oskarżyciel publiczny podczas rozprawy sądowej przeciw osobom blokującym zeszłoroczny marsz. „Nielegalnie manifestujący złamali prawo” – stwierdził oskarżyciel. Niestety, sąd uniewinnił zadymiarzy, czym dał przyzwolenie na kolejne ekscesy. Nie trzeba być Einsteinem, żeby zrozumieć, iż rozzuchwaleni bezkarnością Obywatele RP urządzą kolejną zadymę na trasie marszu. Ale dlaczego konsekwencje mają ponosić uczestnicy Marszu Polski Niepodległej, którym prezydent Dutkiewicz chce uniemożliwić świętowanie 100. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości?
„Czy pozwolimy sobie na to, żeby warunki dyktował nam lewicowy prezydent i lewicowi aktywiści, którzy nie chcą, żeby Polacy maszerowali ulicami Wrocławia i manifestowali swoją polskość? To jest dla nas sprawdzian. Wierzę, że pokażemy naszą odwagę, pokażemy nasz honor i pokażemy, że nie pozwolimy sobie na to, by polonofobowie dyktowali nam jakiekolwiek warunki” – powiedział Jacek Międlar.