Papież Franciszek udał się do położonej w północnych Włoszech Bolonii, gdzie spotkał się z dużą grupą islamskich imigrantów. Jak stwierdził, obok spotkania w katedrze na Eucharystii i na uniwersytecie, było to dla niego najważniejsze spotkanie w trakcie podróży. „Niestrudzonego ewangelizatora” Franciszka można w tym miejscu jeszcze zrozumieć, o ile zamierzałby wykorzystać to spotkanie do nakarmienia innowierców nauką Chrystusa i zachęcenia do nawrócenia (por. J 4). Miał na to całą godzinę. Nie wykorzystał jej jednak w celach ewangelizacyjnych, ale imigrantów utwierdzał w czynieniu zła. Niczym rasowy lewak wygłosił postulaty, które wysuwają przedstawiciele środowisk paramasońskich i europejskie „elity”. Franciszek po raz kolejny zaparł się wiary w Chrystusa (por. 1Tm 5,8).
W Bolonii papież mówił o potrzebie otwarcia granic państw europejskich i stworzenia korytarzy humanitarnych, które – w domyśle – ułatwią imigrantom czerpanie benefitów i przeprowadzanie ataków terrorystycznych we wszystkich krajach Europy, a samych imigrantów, spośród których niejeden jest potencjalnym terrorystą, nazwał „wojownikami nadziei”. Jaką nadzieję dla Europy niosą ze sobą islamscy imigranci? Odpowiedź mamy na czerwonych paskach światowych mediów, na których codziennie czytamy o atakach terrorystycznych przeprowadzonych przez uchodźców, deptaniu po godności chrześcijan, podpalaniu katolickich świątyń i czerpaniu różnego rodzaju benefitów. Odpowiedź wysłano nam z Las Vegas, a jeszcze dzisiaj z Marsylii Czy to jest ta nadzieja w rozumieniu pierwszego hierarchy Kościoła katolickiego?
Na tym Franciszek nie poprzestał. Widząc, co dzieje się w Europie Zachodniej, jak wielu Europejczyków z obawy przed imigrantami wręcz boi się wieczorami wychodzić ze swoich domów, apelował do muzułmanów, by nie tracili nadziei i nie popadali w rozpacz, gdy wdzierając się do Europy natrafią na „nieprzyjemności”. Papież zwrócił również uwagę na sposób witania imigrantów. Ma być ciepły i pełen zrozumienia.
Podczas pobytu w Bolonii papież spotkał się również w budynku uniwersytetu z przedstawicielami nauki i studentami. Podczas spotkania przestrzegał przed populizmem i nacjonalistycznymi ruchami w Europie. Papież-populista przestrzega przed populizmem? Czy to już nie są Himalaje papieskich aberracji? Papież, który całuje stopy islamistów; papież który zakłada czarne buty kosztujące tyle samo co bordowe, ale lepiej prezentujące się w mediach; papież, który wsiada do tramwaju, chociaż w watykańskich garażach i tak stoją warte setki tysięcy euro auta; papież który zamiast spotykać się z wiernymi w Watykanie zaprasza do siebie homoseksualistów i ex-aktorki porno. Kim jest taki papież, jeśli nie populistą? Ponadto, perorowanie o nacjonalizmie w ogólności jest manipulacją rodem z narracji kulturowych marksistów, którzy od lat wmawiają społeczeństwu, że nacjonalizm każdej maści jest złem. Inny jest nacjonalizm polski, inny niemiecki, inny ukraiński, a jeszcze inny żydowski. Nie dość, że Franciszek zastosował schopenhauerowskie uogólnienie i wszelkie nacjonalizmy wrzucił do jednego wora, to jeszcze sugerował, by kraje porzuciły narodową tożsamość i nie przeszkadzały w budowaniu „jedności”, marzenia założycieli Unii Europejskiej. Do czego to doszło! Głowa Kościoła katolickiego na ziemi powołuje się na marzenia o pseudo-jedności reprezentantów uniwersalizmu niemieckiego, komunistycznego i masońskiego. „Jedność”, o której mówi papież Franciszek nie jest niczym innym, a Nowym Porządkiem Świata, czyli synkretyzmem religijno-kulturowym, w którym nie ma miejsca na chrześcijaństwo.
A jeśli kto nie dba o swoich, a zwłaszcza o domowników, wyparł się wiary i gorszy jest od niewierzącego (1Tm 5,8).Chyba nie trzeba szczegółowo tłumaczyć, że Franciszek nie dba o domowników – Kościół Chrystusowy oraz zamieszkiwaną przez niego Europę. Jestem nawet gotowy stwierdzić, że jego wypowiedzi są bardziej niebezpieczne niż wypowiedzi lewackich polityków, ponieważ papież Franciszek korzysta ze zbudowanego przez lata autorytetu Kościoła, wykorzystując go do celów jawnie terrorystycznych. Zło nazywa dobrem, a dobro złem. Franciszek oddziałuje na wyobraźnię milionów wiernych i niewiernych, mieszając im w ten sposób w głowach i udzielając muzułmanom mandatu na przeprowadzenie hidżry, a lewakom na budowanie nowego porządku. Oto bolesna prawda: papież Franciszek zaparł się wiary i gorszy jest od niewierzącego. I nie są to moje słowa, ale są to niezmienne słowa Boga, których nie podważy żadna papieska adhortacja, encyklika, czy płomienne przemówienia w ośrodków dla imigrantów.