Od 11 listopada 2019 roku minęły już cztery miesiące, jednak do dnia dzisiejszego do odpowiedzialności nie zostali pociągnięci prowodyrzy brutalnej pacyfikacji Polaków maszerujących w patriotycznej manifestacji. Przypomnijmy, że wrocławski magistrat, z Agatą Bukowską i Bartłomiejem Ciążyńskim na czele, poprzez nieudolne (POZNAJ KULISY), a zarazem nielegalne rozwiązanie Marszu Polaków, co bez wątpienia było zaplanowaną, antypolską prowokacją, doprowadził do rozlewu krwi. Policja uzbrojona w metalowe pałki teleskopowe, gaz łzawiący i armatki wodne, stworzyła „kocioł”, i znajdujących się w nim patriotów, w tym dzieci i osoby starsze potraktowano jak najgorszych bandytów.
ZOBACZ: PILNE! Wyrwany z tłumu i skatowany przez policję na Marszu Polaków! Zamiast odszkodowania dozór policji i wysoka grzywna!
Ponad 3 miesiące od wysłania listu otwartego (PRZECZYTAJ) do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, Jacek Międlar otrzymał odpowiedź, z której jasno wynika, że rozwiązując zgromadzenie wrocławscy urzędnicy urządzili sobie samowolkę.
Około godziny 19.20 przedstawiciel Urzędu Miasta Wrocławia podjął decyzję o jego rozwiązaniu. (…) Powyższa decyzja przedstawiciela miasta Wrocław nie była konsultowana z policją. W ocenie MSWiA, w przypadku zaistnienia przesłanek uzasadniających rozwiązanie zgromadzenia, decyzja przedstawiciela miasta Wrocławia powinna być skonsultowana z policją, która w ramach zabezpieczenia miała pełny ogląd sytuacji. (…) Reasumując, należy stwierdzić, że policja z uwagi na fakt, iż decyzja o rozwiązaniu zgromadzenia nie była z nią konsultowana, nie ponosi odpowiedzialności za zaistniałą sytuację.
Pismo MSWiA tylko potwierdza to, o czym pisaliśmy wcześniej: rozwiązanie Marszu Polaków we Wrocławiu było samowolką magistratu, a zarazem było zaplanowaną prowokacją wymierzoną w polskich patriotów. Za dwa tygodnie sprawa nielegalnego rozwiązania będzie rozpatrywana przez wrocławski sąd.
Przeczytaj także: