O tym, iż polski wymiar sprawiedliwości niewiele ma ze sprawiedliwością wspólnego, nikogo mającego z nim do czynienia nie trzeba przekonywać. Przynajmniej nie tego, komu partyjne „układy i układziki” prostują wszystkie ścieżki, pozwalając na unikanie kary bez względu na „kaliber” przewinień. Jedni mogą zatem potrącać staruszki na przejściach dla pieszych, zaś inni… nie są nawet informowani o rozprawie.
Jacek Międlar znalazł się w sytuacji, w której zmuszony był samodzielnie wyciągać informacje dotyczące rozprawy, o której go nie poinformowano. Został bowiem obarczony grzywną w wysokości 1140 złotych. Jak się okazuje, sąd wysłał informację, lecz… na stary adres, nieaktualny od 12 lat. Jednak jakimś cudem, powiadomienie o konieczności zapłacenia grzywny trafiło już pod adres właściwy. Skąd w sądzie takie niezdecydowanie? Czy wymiar sprawiedliwości naprawdę jest tak chaotyczny, czy może zaważyła tu jego kompletna bezkarność?
Trudno nazwać postępowanie sądów inaczej, niż kpiną z polskiego obywatela. Obywatela, którego podatki również utrzymują ową biurokratyczną, postkomunistyczną maszynerię.
Źródło informacji: Twitter, wprawo.pl
Przeczytaj również: