Nieustannie spływają na naszą skrzynkę pocztową relacje świadków strasznych wydarzeń jakie miały miejsce 11 listopada 2019 podczas Marszu Polaków we Wrocławiu (PEŁNA RELACJA). Policja przy użyciu metalowych pałek teleskopowych, z których nie korzystało nawet ZOMO, gazu i armatek wodnych katowała uczestniczących i niepoinformowanych o delegalizacji marszu uczestników zgromadzenia. W sprawie Sutryka, Ciążyńskiego i Bukowskiej organizatorzy złożyli już zawiadomienie do prokuratury oraz wystosowano listy otwarte do Adama Bodnara i Mariusza Kamińskiego. Poniżej publikujemy kolejną relację świadków, a zarazem uczestników legalnego zgromadzenia polskich patriotów we Wrocławiu.
Dnia 11.11.2019 udaliśmy się wraz z córką na Marsz Niepodległości. Marsz był planowany na godz. 19.00 i wiedzieliśmy, że został zarejestrowany w Urzędzie Miasta Wrocławia jako legalne zgromadzenie. Byliśmy uczestnikami podobnego marszu w 2018 r. gdzie w naszej ocenie organizatorzy, jak i uczestnicy, (których było ponad 10 tys.) stworzyli wspaniałą, patriotyczną atmosferę świętowania Rocznicy Odzyskania Niepodległości Polski. Z przyjemnością wówczas obserwowaliśmy postawę policji, która dbała o bezpieczeństwo maszerujących.
Z takim samym nastawieniem przybyliśmy na tegoroczny Marsz. Przyszliśmy ulicą Dmowskiego, Jagiełły i Dubois. Po drodze naszą uwagę zwróciła ilość samochodów policyjnych stojących wzdłuż planowanej trasy przejścia marszu oraz liczba uzbrojonych policjantów w białych kaskach i kominiarkach. Były to nieporównywalnie większe oddziały niż w zeszłym roku. Dotarliśmy ok. 18:50 do skrzyżowania z ulicą Drobnera, gdzie miał rozpocząć się marsz. Wokół nas stało wielu ludzi, były osoby młode jak i starsze, a także wiele rodzin z dziećmi, większość miała polskie flagi. Po chwili oczekiwania zauważyliśmy jak rozgoryczeni organizatorzy poinformowali tłum, iż policja zarekwirowała samochód z profesjonalnym nagłośnieniem. W tej sytuacji koniecznością stało się użycie innego nagłośnienia co skutkowało ograniczeniem słyszalności organizatorów. Aby usłyszeć treść przemówienia wstępnego musieliśmy podejść bliżej, ale nie wszyscy mieli taką możliwość. Po przemówieniach marsz ruszył zaplanowaną trasą. Ze względu na duży tłum zajęliśmy miejsce w mniej więcej środkowej części marszu. Przeszliśmy początkowym odcinkiem ulicy Dubois i minęliśmy skrzyżowanie z ulicą Pomorską. Marsz odbywał się w pokojowej atmosferze, bez żadnych elementów agresji czy działań mogących stanowić jakiekolwiek zagrożenie uczestników lub osób postronnych. Niestety nie było słychać organizatorów, pozbawionych sprzętu nagłaśniającego. Kiedy byliśmy w okolicy przystanków na ulicy Dubois marsz się zatrzymał i nie wiedzieliśmy z jakiego powodu.
Analogiczne sytuacje były w zeszłym roku, kiedy marsz się zatrzymywał z powodu przewężenia trasy lub prowokacji osób w kontrmanifestacji. Dlatego cierpliwie czekaliśmy aż będziemy mogli ruszyć dalej. Po kilku minutach (może kilkunastu) dało się słyszeć męski głos przez megafon, że marsz jest nielegalny i uczestnicy mają się rozejść. Zarówno my jak i osoby wokół byliśmy zaskoczeni tą informacją, gdyż nie miały miejsca żadne niebezpieczne wydarzenia. Dlatego staliśmy w oczekiwaniu na jakieś potwierdzenie i uzasadnienie tej sytuacji. W pewnym momencie zauważyliśmy strumienie wody od czoła marszu z policyjnych armatek wodnych. Wtedy zaczęliśmy wycofywać się i natknęliśmy się na oddział uzbrojonej policji, która zablokowała powrót na skrzyżowanie z ulicą Pomorską. Pospiesznie zeszliśmy na chodnik. Policja napierająca od przodu polewała ludzi stojących zarówno na ulicy jak i na chodnikach. W ostatniej chwili schowaliśmy się za kioskiem i tylko dzięki
temu uniknęliśmy ataku.
Obserwując agresję policji stało się dla nas pewne, że zostaną wykorzystane wszystkie siłowe środki w celu rozwiązania zgromadzenia. Odbywało się to w poczuciu strachu, zagrożenia i frustracji. Na marsz zabraliśmy niepełnoletnią córkę, która zamiast lekcji patriotyzmu doświadczyła agresji ze strony policji, a przecież jej zadaniem powinno być zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom. Następnego dnia zapoznaliśmy się z nagraniem filmowym pokazującym tryb rozwiązania marszu przez urzędniczkę magistratu i jesteśmy zszokowani faktem, że urzędnik miejski dokonuje w ciągu kilkudziesięciu sekund czynności mających znamiona procedury rozwiązywania marszu bez uwzględnienia obiektywnych warunków panujących na marszu oraz bez zaistnienia jakichkolwiek faktów, które zagrażałyby bezpieczeństwu uczestników czy obserwatorów. To co udało się nam zaobserwować wygląda na zaplanowane działanie magistratu w porozumieniu z policją, mające na celu jak najszybsze zakończenie marszu. Tu trzeba przywołać fakty rozwiązania marszu niepodległości z zeszłego roku i przegrania sprawy w sądzie przez wrocławski magistrat, który nie miał podstaw aby go rozwiązać.
Podsumowując to wydarzenie protestujemy przeciwko nietolerancji i dyskryminacji poglądów patriotycznych przez magistrat wrocławski, miasta w którym mieszkamy od ponad 20-tu lat, finansujemy działania urzędników i policji z naszych podatków, a w zamian jesteśmy traktowani jak przestępcy tylko dlatego, że chcemy publicznie uczcić rocznicę odzyskania niepodległości i przywiązanie do naszej ojczyzny maszerując 11.11 z flagą po ulicach Wrocławia.
Dorota i Maksymilian Szczekot
Wrocław, 16.11.2019
Przeczytaj także: