Wciąż docierają nowe fakty i relacje z Marszu Polaków 11 listopada 2019 we Wrocławiu. Policja przy użyciu metalowych pałek teleskopowych, z których nie korzystało nawet ZOMO, gazu i armatek wodnych katowała uczestniczących i niepoinformowanych o delegalizacji marszu uczestników zgromadzenia. Jak się okazuje, zamaskowani mężczyźni podający się za policjantów, z metalowymi pałkami w ręku, w brutalny sposób traktowali także tych, którzy rejestrowali antypolskie zachowanie policjantów.
Poniżej publikujemy relację uczestnika (Sebastian S. – pełne dane do wiadomości redakcji), który nagrywał wydarzenia z 11 listopada we Wrocławiu. To jak traktowała go policja przypomina najczarniejsze karty stanu wojennego we Wrocławiu.Dnia 11 listopada 2019 r. mniej więcej o godz. 19.15 podczas nagrywania telefonem całego zajścia tuż przy kordonie Policji wybiegło do mnie kilku Policjantów, powalili mnie na glebę, po 30 minutach siedzenia skutym w „lodówce” zawieźli mnie na komisariat przy ulicy Trzemeskiej. Robiono mi zdjęcia, zdejmowano z rąk możliwe ślady ładunków wybuchowych, badano alkomatem (0.14 promila). Po „odwiedzeniu” kilku komisariatów zawieziono między innymi mnie na tzw. „dołek”, gdzie przetrzymywany byłem o jednym kieliszku wody, kilku kromkach chleba z pastą do posmarowania palcem do godziny 12.00 dnia następnego.Przed zamknięciem mnie wraz z innymi trzema uczestnikami Marszu Niepodległości, dokładnie sprawdzono mnie pod kątem wszelkich zakazanych substancji i/lub niebezpiecznych materiałów wybuchowych – do tego stopnia, że musiałem się rozebrać do naga i zrobić przysiad przy okazji wywracając majtki na drugą stronę – zgodnie z poleceniem funkcjonariusza Policji. Okazało się, że nawet w tak niedostępnym miejscu nie posiadałem jakichkolwiek niebezpiecznych materiałów wybuchowych, co jednak nie wpłynęło na to, że musiałem oddać do depozytu raczej średnio wybuchowe sznurówki. Przewieźli mnie na komisariat na osiedlu Ołbin, następnie do Prokuratury Rejonowej Wrocław Śródmieście, gdzie postawiono mi zarzuty: „(…) podejrzanego o to, że w dniu 11 listopada 2019 roku we Wrocławiu, brał czynny udział w zbiegowisku odbywającym się po rozwiązaniu przez organizatora marszu z okazji odzyskania niepodległości wiedząc, że jego uczestnicy wspólnymi siłami dopuszczają się gwałtownego zamachu na osoby w postaci funkcjonariuszy Policji i mienie w postaci samochodów służbowych Policji, przy czym czynu tego dopuścił się działając publicznie i bez powodu okazując przez to rażące lekceważenie porządku prawnego tj. o czyn z art. 254 paragraf 1 kk w zw. z art 57a paragraf 1 kk środek zapobiegawczy w postaci dozoru Policji, zobowiązując go do: (…) – stawiennictwa w Komisariacie Policji w Kłodzku raz w tygodniu (…) [pisownia oryginalna zachowując pogrubienia, wielkie litery, podkreślenia, znaki interpunkcyjne.”Uczestnik marszu podesłał nam swoje nagranie, na którym widać jak w pewnym momencie, zamaskowany „policjant” z pałką teleskopową brutalnie go atakuje, a później urywa się nagranie.
Jackowi Międlarowi zarekwirowano wóz z nagłośnieniem, nie było słychać komunikatów wydawanych przez niego, jak i nagłośnienie używane przez Policję nie było wyraźnie słyszane, mimo że znajdowałem się w pobliżu wozu. Owszem – film nagrywany z okna, dostępny pod linkiem: https://www.youtube.com/watch?v=RVUtJy-M9kQ ma całkiem dobry dźwięk, ale wśród śpiewającego hymn tłumu trzeba było sobie nawzajem krzyczeć do uszu aby się porozumieć – pisze Sebastian S.
Drogich Czytelników prosimy o przesyłanie listów otwartych do RPO Adama Bodnara, szefa MSWiA ws. katowania Polaków we Wrocławiu, a także prosimy o składanie zawiadomień do prokuratury na Jacka Sutryka, Bartłomieja Ciążyńskiego i Agatę Bukowską, urzędników odpowiedzialnych za antypolską prowokację, która miała miejsce 11 listopada 2019 we Wrocławiu podczas marszu z okazji 101. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości.
Obejrzyj i przeczytaj: