Opinia publiczna jest oburzona tym w jaki sposób zostali potraktowani Polacy, uczestnicy marszu z okazji 101. rocznicy odzyskania niepodległości we Wrocławiu (PEŁNA RELACJA) . Policja przy użyciu metalowych pałek teleskopowych, z których nie korzystało nawet ZOMO, gazu i armatek wodnych katowała uczestniczących i niepoinformowanych o delegalizacji marszu uczestników zgromadzenia. Cały czas docierają do nas kolejne relacje świadków skandalicznych wydarzeń, czyli katowania Polaków tylko dlatego, że chcieli publicznie świętować i wyrazić narodową dumę. Oto kolejna relacja świadków.
Podczas tegorocznego Marszu Polaków z okazji 101. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, który pod hasłem „Żeby Polska była Polską” przechodził ulicami Wrocławia, doszło do skandalicznych wydarzeń, których byliśmy uczestnikami i zarazem naocznymi świadkami. Relację warto rozpocząć od kwestii, która wg nas wyraźnie wskazuje na wcześniejsze zaplanowanie bezwzględnych działań policyjnych przez wrocławski magistrat. Mianowicie, idąc na miejsce zbiórki, przy ul. Mieszczańskiej zauważyliśmy armatkę wodną, która czekała w gotowości do wyruszenia na ulicę i pacyfikacji pochodu. Następnie na skrzyżowaniu ul. Duboisa z ul. Pomorską, podkreślam, jeszcze przed rozpoczęciem marszu, stał uzbrojony policjant z karabinem na gumowe kule, co dosadnie obrazuje stosunek władz miasta do Marszu Polaków, chcących świętować rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości.
Pokojowo nastawiony pochód rozpoczął się ok. godz. 19 przy Wyspie Słodowej od wystąpienia jednego z organizatorów Jacka Międlara, członka LOS Wojciecha Podjackiego oraz rapera Stopy. Nie wszystko jednak było dobrze słychać ze względu na brak dobrego nagłośnienia, które zostało zarekwirowane przez policję. Po ich przemowach wyruszyliśmy w kierunku placu Solidarności, który był celem przemarszu. Niestety udało nam się przejść zaledwie kilkaset metrów i na ul. Dubois musieliśmy się zatrzymać. Początkowo byliśmy zdezorientowani, gdyż nie wiedzieliśmy co się dzieje na przedzie, bo szliśmy mniej więcej w połowie pochodu. Kiedy znajdowaliśmy się na skrzyżowaniu z ul. Pomorską przez zamaskowanych ludzi, ubranych całych na czarno i podejrzanie się zachowujących, tzn. nerwowo się rozglądających, nagle dookoła odpalone zostały race. Zrobili to oni jednocześnie i dość nieumiejętnie, gdyż odpalali je tuż przy głowach zgromadzonych. Według nas wyglądało to na działanie zorganizowane, ponieważ rok temu kwestią rac zajmowali się wyłącznie uczestnicy marszu znajdujący się na jego czele. Warto podkreślić, że wzdłuż ul. Pomorskiej ustawionych było mnóstwo radiowozów policyjnych, nawet z tablicami rejestracyjnymi z obcych miast, np. DST, co także jest dowodem na wcześniejsze zorganizowanie tej brutalnej pacyfikacji.
Po kilku minutach postoju wolnym krokiem ruszyliśmy dalej, jednak zdołaliśmy dojść jedynie do przystanku tramwajowego Pomorska i ponownie musieliśmy się zatrzymać, ale tym razem zobaczyliśmy już kordon policjantów w białych kaskach oraz z tarczami w ręku, którzy tworzyli swoisty mur blokujący dalsze przejście zgromadzonych. Można powiedzieć, że wtedy rozpoczęła się skandaliczna interwencja polskiej policji. Jako że nie staliśmy bezpośrednio na czele, nie widzieliśmy dokładnie co tam się działo, jednak widzieliśmy rozpylony gaz i bojowo nastawionych policjantów, którzy uniemożliwiali dalsze przejście. Po ok. 10 minutach ledwo usłyszeliśmy komunikat policji, że marsz jest nielegalny i należy się rozejść. Było to dla nas dużym zdziwieniem, ponieważ z jakiej racji, legalnie zarejestrowana manifestacja, nagle przerodziła się w nielegalną. Pozostaliśmy więc na swoich miejscach, nikt się nie wycofywał, bo nikt nie wiedział dlaczego policja każe się rozejść. Wtedy w stronę Polaków użyli armatek wodnych oraz gumowych kul. Następnie rozpoczął się proces łapania przypadkowych uczestników i brutalnego okładania ich pałkami teleskopowymi, które nie były używane nawet za komuny. Ponadto między policjantami w białych kaskach stali również, chyba antyterroryści (ciężko stwierdzić, gdyż pierwszy raz w życiu widzieliśmy tak ubranych funkcjonariuszy policji, tj. cali na czarno-zielono z zamaskowaną twarzą) z groźnymi psami na smyczy. Warty podkreślenia jest również fakt, iż policja uniemożliwiała sprawne opuszczenie miejsca zgromadzenia, ponieważ swe bezecne czyny rozpoczęła w momencie, gdy Polacy, biorący udział w marszu, znajdowali się pomiędzy dwiema, osaczającymi ich kamienicami, a z przodu i z tyłu ustawione były korowody tzw. białych kasków. Tak więc, poprzez niezważanie na bezpieczeństwo uczestników, stosowanie okrutnej przemocy oraz niezapewnienie poszkodowanym pomocy medycznej, policja dopuściła się narażenia wielu Polaków na bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia.
Pomijając fakt, że w marszu uczestniczyło wiele osób starszych, czy kobiet z dziećmi, które nie miały możliwości szybkiego opuszczenia miejsca zgromadzenia, policja nie powstrzymywała się ze swoim okrucieństwem i bez chwili zastanowienia w stronę Polaków wystrzeliła strumieniem wody oraz czerwonego barwnika. Oburzające jest, że strumienie skierowane były także na chodnik, więc musieliśmy chować się za kioskiem, aby go uniknąć. Haniebny jest również, fakt, że napierali oni na obywateli RP, podczas gdy Ci śpiewali hymn państwowy. Wiadome jest, że policja wykonywała powierzone im obowiązki, więc do odpowiedzialności pociągnięci zostać powinni ludzie stojący za wydaniem tych rozkazów oraz magistrat, który w naszym mniemaniu całą „akcję” zaplanował z dużym wyprzedzeniem, gdyż nieprzychylny jest polskim patriotom, którzy wyrażają wyraźny sprzeciw wobec antypolskiej władzy.
Uczestnicy Marszu Niepodległości Wrocław 2019
A.SZ., M.SZ.,B.SZ.,W.SZ.
Obejrzyj: