Nie mogłem lepiej sobie wymarzyć tegorocznych Walentynek. Już o 9.00 będę siedział w jednym pomieszczeniu vis a vis diwy polskiego Sejmu. Rzecz jasna chodzi o Joannę Scheuring-Wielgus. Ze smutkiem przyznam, że ostatnie spotkania z Joasią były dość ponure. Najgorsze było to wrześniowe, gdy – o ile mnie pamięć nie myli – w jednym samochodzie z prokuratorem Kornelukiem i swoimi mecenasami, uciekała przede mną gdzie pieprz rośnie. Mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Ba, jestem tego pewien! By przełamać lody i wyrazić sprzeciw wszechobecnej nienawiści, na dzień dobry przywitamy się słodkim buziakiem, a na koniec wymienimy się numerami, tak by po zakończonym procesie nie utracić ze sobą kontaktu… Mam nadzieję, że Piotrek (jej mąż) nie będzie zazdrosny. Zresztą, myślę że mogę być spokojny. On teraz zaniedbuje Joasię, a czas spędza na liczeniu pieniędzy, które wydusił z budżetu miasta Włocławka na „rewitalizację miasta”…, na której kompletnie się nie zna. A może zajmuje się teraz czymś innym? Może barykaduje mieszkanie przed funkcjonariuszami CBA, którzy zostali poinformowani o wielgusowych machlojkach?

Nie liczę na to, że sala rozpraw, w której odbędzie się proces zostanie przystrojona kolorowymi balonikami w kształcie serca. Nie liczę na romantyczną muzykę czy aromatyczne świece. Liczę na pieszczoty ze strony Joasi. Liczę, że popieści moje uszko, a kto jak kto ona te techniki ma opanowane do perfekcji. Robi to jak nikt inny. Nie ma drugiej w polskim sejmie, co plotła by takie bzdury jak ona. Tak pieściła moje ucho podczas czerwcowej rozprawy, gdy opowiadała o sejmowych obowiązkach ograniczających się do hejtu i nienawiści. Jestem jej za to ogromnie wdzięczny. Ekscytacja towarzyszy mi do dzisiaj.

Co wydarzy się w tegoroczne Walentynki? Nie wiem. Mogę sobie tylko pomarzyć, że spotkanie z posłanką Nowoczesnej będzie owocne. Gdyby ktoś nie pojął mojej ironii. Z tymi buziakami żartowałem. Nie dotknąłbym kobiety, która poprzez promocję islamu i aborcji w Polsce ma ręce bardziej umorusane we krwi niż szekspirowska Lady Makbet. Gdyby Scheuring-Wielgus nie była kobietą, dostałaby ode mnie z liścia tak jak TW Znak od Janusza Korwina-Mikkego. Ale przecież nie wypada…

Z Joanką spotkam się 14 lutego o 9.00 w Sądzie Okręgowym w Warszawie (X Wydział Karny Odwoławczy) przy al. „Solidarności” 127, w sali 352. Tam odbędzie się rozprawa odwoławcza od wyroku z 27 września ubiegłego roku. Zostałem wtedy skazany na pół roku ograniczenia wolności za słowa prawdy o kobiecie z siniakiem na skroni: „Konfidentka, zwolenniczka zabijania (aborcji) i islamizacji”. Jeśli chcecie potowarzyszyć jako przyzwoitki w randez-vous z Joanną Scheuring-Wielgus, to Was serdecznie zapraszam.

Chyba, że Joaśka da mi kosza i na rozprawę po prostu nie przyjdzie…

PRZECZYTAJ: „Aborcja nie jest zabijaniem”. Skandaliczne uzasadnienie wyroku w procesie J. Międlar vs J. Scheuring-Wielgus

Tak skomentowałem rozprawę z 27 września: