Każdy ochrzczony jest powołany do dialogu z wyznawcami fałszywych religii. To powołanie wynika z obowiązku chrześcijanina do naśladowania Boga, który w Słowie i Wcieleniu nawiązał dialog z każdym człowiekiem. Dialog, który nie polega na konformizmie i rezygnacji z prawdy, ale dialog, którego celem jest nawrócenie bliźniego. Aby podjąć się takiego dialogu, współcześnie nazywanego międzyreligijnym, muszą być spełnione dwa warunki: silna świadomość o tożsamości chrystusowej oraz wola bliźniego, by na taki dialog się otworzyć. Pozostaje jednak poważne pytanie: Jak taki dialog powinien wyglądać i jak prowadził go Chrystus? Z odpowiedzią na te pytania z pomocą przychodzi nam nieomylne w kwestiach teologicznych Pismo Święte.
Najlepszym przykładem prowadzenia przez Zbawiciela dialogu międzyreligijnego jest rozmowa Chrystusa z Samarytanką (J 4,1-42). Jezus nie poprzestaje tutaj na kurtuazji. Nie czyni tego co – ze smutkiem trzeba przywołać – w pewnym sensie w 1986 roku zapoczątkował papież Jan Paweł II podczas spotkań w Asyżu. Nie chowa swej tożsamości do szafy, tak jak uczyniono z krzyżem podczas pierwszego spotkania wyznawców różnych religii (pamiętajmy, że jedynie z punktu widzenia filozofii możemy mówić o różnych religiach) we włoskim mieście, albo jak krzyż, który z obawy przed rabinem papież Franciszek schował za pasem od sutanny. Jezus nie poprzestaje nawet na samej wymianie poglądów, poznaniu tożsamości kobiety. Po prozaicznej, mogłoby się wydawać, rozmowie, prosi ją (co jest w tym kontekście niezwykle ważne) aby sama precyzyjnie określiła swoją sytuację egzystencjalno-religijną, by ostatecznie dialog ów przerodzić w mowę objawieniową, która w naszym przypadku winna być żywym świadectwem wiary, w pismach janowych zwanych martyrią.
Jezus nie poprzestał na poklepywaniu Samarytanki po plecach, ale objawia jej pełnię prawdy, by ukierunkować ją ścieżki prawdziwej wiary, ale to wszystko poprzedza przyjacielskim, empatycznym kontaktem. Jezus nie potępił kobiety, nie zwyzywał od łachudr, idiotek czy bezbożnych prostytutek, jak nieraz czynią tzw. kato-talibowie. Mimo iż, w czasach Starego Testamentu Samarytanie byli traktowani przez społeczeństwo niemalże jak pomiot ludzki, Jezus nie potraktował kobiety tak, jak w ferworze kompletnie źle pojętej ewangelizacji, czynią sekciarze np. z grupki „wyznaniowej” Pawła Chojeckiego z Lublina.
W rozmowie z Samarytanką dostrzec możemy trójstopniowy sposób prowadzenia dialogu międzyreligijnego: wymiana poglądów – nawiązanie kontaktu i zainteresowanie sytuacją życiową partnera dialogu (por. J 4,7.9-10.15-17), rozmowa o rzeczach ostatecznych (por. J 4,12.16-17.19-22.25), aż w końcu mowa objawieniowa, czyli dzielenie się doświadczeniem Boga (por. J 4,14-2-6). Na pierwszy plan wysuwa się słuchanie przez Chrystusa Samarytanki, a nie prowadzenie apodyktycznego monologu. Popatrzmy w jak trudnej sytuacji postawiony był Jezus. Nie rozmawiał ze zwykłą kobietą, ale z Samarytanką, pochodzącą z mocno skonfliktowanej z żydami grupy etniczno-religijnej.
Chrystus nawiązuje relację, zaczynając od zwykłej, mogłoby się wydawać – prozaicznej – rozmowy. Nie rozmawia z kobietą z pozycji wyższości, pychy czy samozadowolenia, nie prowadzi tzw. dialogu pochyłego, ale również nie popada w niebezpieczny konformizm, którym chociażby podczas Dni Judaizmu, czy Dni Islamu kierują się hierarchowie Kościoła Katolickiego, utwierdzając niewiernych w bezbożności. Na przykładzie spotkania Jezusa z Samarytanką widać jak na dłoni, że dialog nie może kończyć się na żałosnych uśmieszkach, pocałunkach w dłonie, a ostatecznie podważeniu misyjnego charakteru Kościoła i zakwestionowania wyjazdu duszpasterzy na misje ewangelizacyjne poza granice kraju. Dialog międzyreligijny to po prostu podarowanie drugiemu człowiekowi Chrystusa. Nie rzucając go drugiemu na stół jak starego kotleta, ale starannie, z empatią i przyjaźnią w sercu. Przynajmniej tak winniśmy postąpić z szeregowym innowiercą Kowalskim, bo zaraz zobaczymy na przykładzie Jezusa, że zupełnie inaczej należy postępować z tzw. religijnymi liderami.
Poza rozmową z Samarytanką, wymownym świadectwem jest rozmowa Jezusa z Nikodemem (J 3, 1-21). Do tych przykładów należałoby dodać także perykopę o spotkaniu Jezusa z Grekami (J 12,20nn). Wszystkie te spotkania nie są zwykłym dialogiem antropologicznym czy wymianą kurtuazyjnych gestów, ale dialogiem religijnym, ukierunkowanym na rzeczy ostateczne. Gdyby Chrystus w taki właśnie sposób nie poprowadził dialogu z Szymonem, braćmi Zebedeusza czy wspomnianym Nikodemem, nigdy nie narodziłby się Kościół, Wspólnota nawróconych do Jedynego Boga! Gdyby u początku chrześcijaństwa, apostołowie postępowali tak jak czyni to lwia część pasterzy, jak nakazuje dokument Komisji ds. Stosunków Religijnych pt. „Bo dary łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne”, sugerujący że katolicy nie powinni nawracać żydów, z punktu widzenia socjologicznego Kościół nigdy by się nie rozwinął, a świat nie poznałby jedynego Zbawiciela Jezusa Chrystusa.
Jednak nie tylko przy okazji rozmowy z Samarytanką czy Nikodemem Jezus daje przykład dialogu z niewiernymi. Zupełnie inaczej jak z kobietą Jezus rozmawiał z tymi, którzy do prywatnych celów wykorzystywali budowaną od lat wiarygodność niegdyś Narodu Wybranego, a niektórzy z nich byli liderami religijnymi, na wzór dzisiejszych biskupów. Mowa o żydach, którzy korzystając z indyferencji motłochu, ze Świątyni Pańskiej uczynili sobie prywatny folwark (J 2,13-15). Symbol świątyni w perykopie nie oznacza budowli wzniesionej rękami ludzkimi, ale zgromadzeniem (ekklesia „zgromadzenie”), będącym dziełem Boga, a którym aktualnie jest Kościół. Gdyby ten symbol przenieść na czasy współczesne, powiedzielibyśmy o biskupach i papieżu, którzy z Kościoła Chrystusowego uczynili sobie prywatny folwark zapewniający im różnego rodzaju profity. Czy tak właśnie nie jest? Być może wielu nie mieści to się w głowie, ponieważ przez lata fałszywie byliśmy wychowywani w przekonaniu, że pasterze Kościoła katolickiego mają mandat na prawdę i mogą czynić co im się żyw nie podoba. A „ciemnemu ludowi”wystarczyło wcisnąć, że to wszystko dzieje się pod natchnieniem Ducha Świętego i szeregowy Kowalski nie może się wcinać. Nic z tych rzeczy!
PRZECZYTAJ: Czy Duch Święty wybiera papieża?
Ekspresja, a wręcz gniew (jako uczucie) z jakim Jezus dialogował z przekupniami zasługuje na szczególną uwagę. Jezus nie pieścił się z tymi, którzy pod przykrywką służby Bogu niszczyli ludzkie dusze, karmiąc ich półprawdami, a sami zbijali na tym kapitał polityczny i finansowy. Weźcie to stąd, a z domu mego Ojca nie róbcie targowiska – tymi słowami, zakłamanych, religijnych liderów potraktował Chrystus. Tymi słowami i dziś potraktowałby zapewne zakłamanych talmudystów, którzy pod płaszczykiem wybraństwa promują na świecie zło, nienawiść i imperializm. Podobnymi słowami i z podobną ekspresją winniśmy potraktować tych, którzy są współczesnym odwzorowaniem przekupniów ze świątyni, biskupów i żydów, którzy są promotorami zła, kłamstwa i nienawiść, a czynią to pod płaszczykiem wybraństwa. Jednak pamiętajmy, na tym Zbawiciel nie poprzestał, ale podobnie jak w rozmowie z Samarytanką, Nikodemem czy Grekami, dzieli się sobą, pewnego rodzaju auto-doświadczeniem Boga, a zatem wzywa do nawrócenia.
Obok tego nacechowanego mocnymi emocjami dialogu z niewiernymi żydami, jest wiele innych przykładów, w jaki sposób Jezus traktował tych, od których winno się więcej wymagać w kwestiach religijnych: Plemię żmijowe! Jakże wy możecie mówić dobrze, skoro źli jesteście? Przecież z obfitości serca usta mówią (Mt 12,34), zaś w innym miejscu bez ogródek nazywał ich obłudnikami (np. Mt 23,13).
Dialog z niewiernymi, do którego powołany jest każdy ochrzczony, to zadanie wymagające od nas niezwykłych zdolności w zrozumieniu sytuacji w jakiej znajduje się bliźni. Na przykładzie Jezusa, którego winniśmy naśladować, widać bardzo jasno, że inaczej należy prowadzić dialog międzyreligijny z „szeregowym” wyznawcą fałszywej religii, a inaczej z zakłamanym liderem religijnym, do którego jako chrześcijanie winniśmy zaliczyć szerzących kłamstwo i nienawiść żydów oraz promującego diabelski synkretyzm religijny abp. Wojciecha Polaka, papieża Franciszka czy wycierającego sobie gębę Pismem Świętym Pawła Chojeckiego. Jednak zarówno w jednym jak i drugim przypadku, cel jest jeden i ten sam: nawrócenie innowiercy i o nim zawsze winniśmy pamiętać.
Dziękuję za ten artykuł – krótko, tresciwie i dobitnie przedstawienie prawdy. Bóg zapłać za te słowa.
Drogi Jacku! Wytrychem, by otworzyć serca Żydów jest Księga Izajasza 53. By je zamknąć powstał Talmud. Wiara to łaska dla pokornych, czyli tych co o nią poproszą. Pycha uczonych blokuje dostęp Prawdy, a wpuszcza szatana. Modlitwa z ofiarą to legitymacja dla Jezusa, by bajpasem ominąć wolną wolę niewiernego. Tak Jezus nawrócił Magdalenę, dzięki cierpieniu i modlitwie Łazarza. Polska cierpi i modli się by to samo uczynić dla świata. Szczęść Boże!
Roszczenia Żydowskie dotyczące mienia bez spadkowego mógłby zaspokoić Pałac Kultury, dar Stalina w ramach reparacji wojennych dla Polaków. To Rosja zobowiązała się w Poczdamie że ze wschodnich Niemiec pokryje straty wojenne Polski. cyt. z Michalkiewicza. Dla mnie wszelkie bogactwo, dobrobyt i konsumpcja niszczy wiarę, bo byt kształtuje świadomość, tym co jej nie mają, dlatego, że szkoła i rodzice, oraz katecheci nie zadbali o nią. Wyliczanie strat Polski i mówienie ustami Jarosława Kaczyńskiego, że odpalimy z tego Żydom, jest świetna strategią napuszczania wrogów Polski na siebie. Czyli Opatrzność czuwa, bo ma gdzie mieszkać dzięki biskupowi Nyczowi. Katolikom do zbawienia potrzeba modlitwy za bliżnich, z Europy, Azji, Australii, Ameryk Grendlandi itp. Króluj nam Chryste!