O Świętach Bożego Narodzenia na emigracji, postępującej laicyzacji i tęsknocie za ojczyzną, z Piotrem Szlachtowiczem, dziennikarzem, założycielem i redaktorem naczelnym portalu Nowy Polski Show, przebywającym od niemal 13 lat na emigracji w Wielkiej Brytanii rozmawia Jacek Międlar.
Jacek Międlar: Coraz częściej tradycyjne „Merry Christmas”, które bezpośrednio nawiązuje do narodzin Chrystusa, zastępuje się laickim „Happy Holidays”. Ta dechrystianizacja Bożego Narodzenia jest powszechna na brytyjskich ulicach?
Piotr Szlachtowicz: Laicyzacja postępuje bardziej niż kilka lat temu, a polit-poprawność osiąga już Himalaje absurdu. Niedawno jeden z angielskich uniwersytetów został oskarżony o rasizm, ponieważ użył określenia „biały śnieg”. Czy to jest racjonalne? Dzisiaj natomiast czytałem w jednej z brytyjskich gazet, że telewizja BBC zamierza zmienić ramówkę, tak aby w czasie Świąt Bożego Narodzenia nie promować zwrotu „Merry Christmas”. Dlaczego? Ponieważ twierdzą, że w ten sposób mogliby obrazić innowierców. Mnie jako katolika takie stanowisko wyjątkowo bulwersuje, a zarazem smuci. Ilekroć spędzam Święta w Wielkiej Brytanii, mam coraz większą ochotę by na stałe wrócić do Polski, gdzie mimo wszystko wciąż pamięta się, że Boże Narodzenie to nie jakieś konsumpcyjne show, ale to upamiętnienie narodzin Zbawiciela – Jezusa Chrystusa.
Komu zależy na tym, by Boże Narodzenie doszczętnie zlaicyzować? Może to próba zagrabienia Świąt?
Tego źródła dopatruję się w polityce multi-kulti, a zatem faworyzacji i urastania w siłę społeczności, które do niedawna były mniejszościami religijnymi, a stały się większościami.
To jest standard marksizmu kulturowego.
Dokładnie tak. W Wielkiej Brytanii przejawia się to w postępującej w zawrotnym tempie islamizacji. Liczba islamskich dzieci w rodzinach muzułmańskich jest miażdżąco większa od liczby brytyjskich dzieci. Oczywiście, w Wielkiej Brytanii obok muzułmanów są także inne społeczności religijne. Muzułmanie jako jedna spośród wielu społeczności religijnych w Wielkiej Brytanii przejawią wyjątkową dezaprobatę wobec Świąt Bożego Narodzenia, na co godzą się rządzący. W ten sposób Chrystus już został zepchnięty na margines.
A co lub kto w Jego został wstawiony?
Jak to to? „Happy holidays”, prezenty i Mikołaja w czerwonym szlafroku. Wystarczy przeprowadzić sondę uliczną w Wielkiej Brytanii i zapytać przechodniów, a zwłaszcza młodzież, co się świętuje w czasie Bożego Narodzenia. W najlepszym wypadku odpowiedzą, że wspomina się narodziny jakiegoś Boga. To jest przygnębiające.
Na Wyspach przebywają aktualnie niemal dwa miliony Polaków. Z dostępnych w Internecie sondaży wynika, że ponad połowa z nich obchodzi Święta poza ojczyzną. Jak Polacy świętują na emigracji?
Ci którzy mają wolne, świętują w gronie rodziny i przyjaciół. Polacy próbują przenieść polskiego ducha do Wielkiej Brytanii. Przygotowuje się wigilijną wieczerzę bez pokarmów mięsnych, na stole jest dwanaście potraw, czyta się Ewangelię, dzielimy się opłatkiem, śpiewa się kolędy i uczestniczy się w pasterce. Większość Polaków na emigracji z pieczołowitością podtrzymuje polską tradycję.
Pewnie wtedy odczuwa się największą tęsknotę za ojczyzną.
Bez dwóch zdań. Spędzanie Świąt poza granicami ojczyzny jest dla mnie nie lada wyzwaniem. Dzisiaj słuchałem kolęd i pastorałek, czego specjalnie nie robiłem zanim wyemigrowałem z Polski. Teraz wspomnienia powracają z większą intensywnością, a poczucie miłości do polskich tradycji jest jeszcze silniejsze. Tęsknię za atmosferą Świąt w Polsce. Z drugiej strony będąc na obczyźnie i widząc degrengoladę i laicyzację Bożego Narodzenie, czuję się katolikiem jeszcze bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Ponadto to też jest okazja do tego, by podzielić się z Brytyjczykami wiarą w Boga, aczkolwiek to nie jest proste zadanie.
Z tego wszystkiego co mówisz wynika, że Polacy, zwłaszcza w okresie bożonarodzeniowym, są wyrzutem sumienia dla postchrześcijańskiej Wielkiej Brytanii.
Przez wiele lat zdawało mi się, że obok Polaków jest wiele innych nacji, które są znane z mocnego przywiązania do katolicyzmu. Mam tutaj na myśli chociażby Włochów, którzy tworzą na Wyspach dość dużą diasporę. Jednak po niemal 13 latach pobytu na emigracji stwierdzam, że to było tylko złudzenie, co zresztą niedawno potwierdził w rozmowie ze mną pewien starszy Włoch wyznając, że Kościół rzymskokatolicki już nie jest „rzymski”. Nie da się ukryć, że Polacy są na Wyspach taką ostatnią oazą katolicyzmu. Mam nadzieję, że z polskich emigrantów wyjdzie iskra wiary, która rozpali Wielką Brytanię na nowo.