Sztucznie wykreowana „antyfaszystowska” debata publiczna po obchodach odzyskania przez Polskę niepodległości nie jest owocem jakiegoś dziwnego przypadku, ale jest to owoc realizacji misternego planu. Perorowanie środowisk lewicowych i demoliberalnych mediów o jakichś hasłach antysemickich czy faszystowskich, które rzekomo miały miejsce podczas marszy niepodległości w Warszawie i Wrocławiu, nikogo już przecież nie dziwi. Mamy w pamięci słowa reporterki TVN-u, która relacjonując warszawski marsz kilka lat temu, z przerażeniem w głosie mówiła o „faszystowskich hasłach typu Bóg, honor i Ojczyzna”. Zaskakuje jednak żywe zaangażowanie sporej części przedstawicieli obozu rządzącego w tę narrację, którzy podobnie jak marksiści kulturowi bełkoczą o nadciągającej nazistowskiej fali, domagają się delegalizacji narodowych organizacji, a w haśle „nasze ulice, nasze kamienice” czy „Polska dla Polaków, Polacy dla Polski” widzą zezwierzęcony hitleryzm. Co niebezpieczne, czynią to wszystko pod przykrywką walki o dobre imię Polski na arenie międzynarodowej, a wielka rzesza polskiej prawicy takiej retoryce daje wiarę.
Takie stanowisko polityków Prawa i Sprawiedliwości można wytłumaczyć tylko w jeden sposób. To efekt wpływu środowisk powiązanych z American Jewish Committee i manipulantem Jonnym Danielsem oraz chęć zagrabienia Marszu Niepodległości na 100-setną rocznicę odzyskania niepodległości. Wystarczy połączyć kilka faktów i taki wniosek nasuwa się sam.
Obchody w 2018
Pierwsze sygnały o próbach przejęcia przez obóz rządzący doskonale zorganizowanego Marszu Niepodległości w Warszawie pojawiły się we wrześniu br., gdy podano do wiadomości, że Prezydent RP nie uznał za stosowne, aby na oficjalne obchody 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości zaprosić Stowarzyszenie Marsz Niepodległości. Co ważne, prezydent Duda postanowił zaprosić takie postaci jak Hanna Gronkiewicz-Waltz, Rafał Dutkiewicz, czy Jan Guzy, czyli szef OPZZ, który nawoływał do zablokowania Marszu Niepodległości. Potem zaczęły pojawiać się głosy, że Andrzej Duda jednak zaprosi narodowców, ale ostatecznie wycofał swoje zaproszenie w wyniku sztucznie wykreowanej nagonki po tegorocznym marszu, podczas którego poza kontrmanifestacją kilku szalonych „obrończyń demokracji” i kilkoma transparentami, nie wydarzyło się nic kontrowersyjnego.
Manipulacja
Do ataku na polskich patriotów i narodowców, których przeważająca większość dwa lata temu oddała głos na Andrzeja Dudę i Beatę Szydło, włączyły się pewne środowiska żydowskie, które dziwnym trafem kilka miesięcy wcześniej zadomowiły się w Polsce. Na zaproszenie ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego w debacie publicznej w Polsce zaczęli zaczęli zabierać głos przedstawiciele AJC, którzy od lat imputują Polakom kolaborację z nazistami oraz Jonny Daniels, były izraelski spadochroniarz, a obecnie spec od manipulacji (public relations). Poprzez pojawianie się w towarzystwie polskiego rządu i Jarosława Kaczyńskiego oraz w mediach o. Tadeusza Rydzyka, żydowscy obcokrajowcy zaczęli kreować się w Polsce na wielkich przyjaciół polskiej prawicy. Rzekomo walcząc o dobre imię Polski na arenie międzynarodowej zaczęli klepać Polaków po ramieniu i opowiadać o wielkim zaangażowaniu Polaków w ratowanie żydów w czasie II wojny światowej. Jednocześnie dobitnie wskazywali, że wszelkie postawy niepodległościowe oraz hasła typu „Polska dla Polaków, Polacy dla Polski”, „nasze ulice, nasze kamienice”, „Polacy są gospodarzami w kraju” czy „mówimy NIE nienawiści Talmudu” są wyrazem rasizmu i ksenofobii. To szczyt manipulacji ludzkimi emocjami! Obcokrajowcy zaczęli wysyłać zawiadomienia do prokuratury na narodowców, a nawet domagać się delegalizacji polskich organizacji, w tym Obozu Narodowo-Radykalnego. Okazuje się więc, że chcą oni dokładnie tego samego, czego od lat domaga się środowisko Gazety Wyborczej, z którą pod publiczkę walczy Jonny Daniels. Intencje te same, tylko opakowano je w inną narrację. Gazeta Wyborcza i podobne jej aparaty toczą otwartą wojnę z polskością, a Jonny Daniels i AJC wciągają do tej batalii polską prawicę, która niestety daje się nabrać na te nieczyste zagrywki. W jaki sposób rozmiękczają prawicowe sumienia? Na różne sposoby. Służą temu wspólne spotkania w siedzibie Radia Maryja o. Tadeusza Rydzyka, „sweet focie”, rozdawanie blaszek, celebra święta Chanuka w Pałacu Prezydenckim, szabasowe kolacje oraz „wyciskające łzy z oczu” zdjęcia polskiej premier, na której głowę kładzie ręce żydowski rabin.
Szabat i Morawiecki
Wróćmy jednak do niedawnej szabasowej kolacji, którą dosadnie komentuje żydowski Talmud: Spożywanie posiłku wraz z gojem jest jak jedzenie z psem (Tosapoth, Jebamoth 94b). Przy głównym szabasowym stole, niemal na honorowym miejscu, obok żydowskiego ministra telekomunikacji Ajjuba Kary oraz gospodarza Jonny’ego Danielsa siedział Mateusz Morawiecki, człowiek który przejmuje stery nad polskim rządem. Tym sposobem w cień odechodzi Beata Szydło (mimo, iż prawdopodobnie będzie drugą osobą w państwie, jeśli zostanie Marszałkiem Sejmu), która poza niepoważnymi deklaracjami w Tel-Awiwie (grudzień 2016) o „walce z antysemityzmem w Polsce”, nie dała się wcisnąć w jakąś irracjonalną narrację dostrzegającą w polskim patriotyzmie postawy antysemickie i ksenofobiczne. Można się domyślać, że przetasowanie w polskim rządzie i odsunięcie Beaty Szydło na dalszy plan poprzez zastąpienie jej bankierem, a zarazem doświadczonym graczem na amerykańskich giełdach, którymi trzęsą przedstawiciele środowisk żydowskich, to efekt wpływu Danielsa i wspomnianego AJC. Jeżeli ktoś tego nie widzi, to… wielkie wyrazy współczucia. Morawiecki na stanowisku premiera daje jeszcze większe pole do popisu dla środowisk żydowskich w Polsce, które – z czego powinniśmy zdawać sobie sprawę – w myśl zasady polityki międzynarodowej, w pierwszej kolejności będą dbać o własne interesy, a nie – jak próbują wmówić polskiej prawicy – o interesy naszego kraju. Żydowskie opowieści o polskim bohaterstwie i polskiej historii to najzwyklejsze w świecie pompowanie balonika i klepanie po plecach, które ma doprowadzić do uśpienia naszej uwagi i oddania polskiego interesu narodowego w obce ręce.
PiS chce delegalizacji ONR
Mateusz Morawiecki jako premier jest idealnym rezonatorem dla takiego bełkotu, jaki niedawno usłyszeliśmy od wiceminister kultury Magdaleny Gawin, która – podobnie jak Daniels, AJC, a nawet loża B’nai B’rith – domaga się delegalizacji Obozu Narodowo-Radykalnego nie podając przy tym żadnego argumentu przemawiającego za „antysemityzmem” czy „rasizmem” wspomnianej organizacji. Wyraz kompletnego indyferentyzmu w sprawie – razem z przeprowadzającym wywiad dziennikarzem wpolityce.pl – dała Gawin chociażby dzisiaj, bredząc o rzekomych „hasłach faszystowskich”, których oczywiście nie przytoczyła (bo nie było czego przytaczać), a jako argument przemawiający za delegalizacją ONR podała sprzeciw środowisk narodowych wobec stacjonowania wojsk NATO w Polsce. Dajecie wiarę?
Rozbicie
To wszystko, o czym piszę powyżej, to dowód na to, że z jednej strony polska prawica stała się ofiarą zakrojonej na wielką skalę manipulacji, którą pod dyktando Danielsa i AJC prowadzi część obozu obóz PiS, a z drugiej strony – rządzący z prezydentem Andrzejem Dudą na czele zamierzają przejąć Marsz Niepodległości i stworzyć – o czym otwartym tekstem powiedział minister Piotr Gliński – upartyjniony „cywilizowany marsz”, a nie wielką manifestację polskości, w której, co trzeba przyznać, w większości maszerują wyborcy Prawa i Sprawiedliwości. Jestem niemal przekonany, że zabieg zawłaszczenia symbolu Marszu Niepodległości jako wielkiej manifestacji patriotycznej w Polsce nie powiedzie się, a partia rządząca równocześnie straci mocny i bezkompromisowy elektorat. Polacy nie chcą iść pod banderą filosemityzmu, filobanderyzmu, logo PiS czy AJC. Polacy chcą w narodowych barwach maszerować pod hasłem „Polska dla Polaków”, „My chcemy Boga”. Osłabianie narodowej dumy, imputowanie Polakom fundamentalistycznych postaw oraz rozbijanie polskiego społeczeństwa jest na rękę tym, którzy wypełzli niczym potwory z bagien i w polskiej polityce pojawili się niemalże znienacka. Jeśli zdołają Polaków poróżnić, wtedy będzie im łatwiej manipulować zdezorientowaną „masą”, a to już prosta droga do nieszczęścia.
Apeluję do obozu rządzącego o opamiętanie! Polacy nie wybierali Was po to, żebyście politykowali pod dyktando obcokrajowców, ale żebyście służyli Ojczyźnie.
Proponuję modlić się za Pana Jonny Danielsa i Morawieckiego Nowenną Pompejańską. Gdy modliłam się za mojego męża tą modlitwą, miał wypadek samochodowy, który dopiero naprostował mu w głowie.( mąż przestał pić, palić i wrócił do rodziny) Mogę się założyć, że jeśli zaczniemy modlić się za nich to nie będzie im się już tak dobrze układało we wszystkim (chodzi mi o likwidowanie Polski) :):):)
Na nic wszystko…my naród wybrany jesteśmy tu w Polin od wieków-to nasza ziemia.Mamy wszędzie swoich począwszy od prokuratór ,prezydentów miast a skończywszy na Knesecie na ul.Wiejskiej w Warszawie. Szalom..ajwajwaj