Sprawy powoli zaczynają wymykać się spod kontroli, bo po 11 listopada „przemysł” holocaustu nabrał wielkiego rozpędu. Nie polega on już tylko na imputowaniu Polakom partycypacji w eksterminacji chrześcijan, żydów i cyganów oraz próbie zmycia z żydowskich rąk niewinnej krwi ich braci i sióstr. Żydowskie media, Międzynarodowa Rada Oświęcimska i lewicowi propagandziści, którzy napędzają ten „przemysł”, zaczynają straszyć żydów powrotem komór gazowych i obozów koncentracyjnych. Taka narracja jest niebezpieczna nie tylko dla Polaków, których patriotyzm jest dezawuowany i określany mianem „antysemityzmu” i „rasizmu”, ale jest niebezpieczna dla żydów, którzy – jak sami zaświadczają – obawiają się o swoje życie i chowają się po ubikacjach. Żydowskie i lewicowe „elity” nie liczą się z szeregowymi obywatelami, ale zaprowadzają atmosferę strachu i frustracji analogicznie jak z żydami czyniła to policja żydowska w gettach, Judenraty czy Sonderkommando. Po co to wszystko? Tylko po to, aby z jeszcze większą łatwością kontrolować i manipulować znienawidzonym przez nich „motłochem”.
Atmosfera strachu została mocno podkręcona po obchodach Święta Niepodległości. Wykorzystano do tego wiele narzędzi, a zwłaszcza skuteczną od lat „pałkę” antysemityzmu. Ktoś zapyta, po co taka dziwna manipulacja? Odpowiedź jest bardzo prosta. Manipulacja strachem to skuteczna metoda. Ludzi zastraszonych i sfrustrowanych można z łatwością kontrolować, a zwłaszcza łatwo im wmówić, że w niedalekiej przyszłości mogą stać się ofiarami zezwierzęconego antysemityzmu. Odpowiednio wyselekcjonowane informacje, w naszym przypadku obrzydzające polski patriotyzm i zapowiadające odrodzenie się nazizmu pobudza takie właśnie emocje, które ułatwiają manipulowanie i kierowanie konkretnym społeczeństwem. Ponadto, w zastraszonym społeczeństwie łatwiej rozbudzić agresję i poczucie nieufności – w tym przypadku żydów do Polaków – a od tego do konfliktu dzieli już tylko jeden krok. A przecież o to im wszystkim chodzi… Jak to wygląda w ostatnich dniach?
Nadchodzą neonaziści
W celu zaognienia atmosfery strachu, niejaka Maya Vinokour spłodziła skrajnie polonofobiczny paszkwil, który kilka dni temu znalazł swoje miejsce w żydowskim dzienniku Haaretz. Neonaziści, kłamcy oświęcimscy i prawicowi nacjonaliści czują się upoważnieni do maszerowania ulicami od Charlottesville po Warszawę – napisała publicystka twierdząc, że brak informacji w Muzeum Auschwitz o polskim „antysemityzmie” (miała tutaj na myśli rzekomą kolaborację Polaków z Niemcami oraz pogrom w Jedwabnem i Kielcach) doprowadził do wzrostu antysemityzmu w Polsce. Vinokour straszy nadciągającymi „neonazistami” nie wspominając że od wielu, wielu lat żaden żyd w Polsce nie stał się ofiarą ataku ze strony „prawicowych nacjonalistów”. Stwierdzenia publicystki, podobnie jak dziesiątki innych tego typu tekstów, nie dość że są wyssane z palca, to wzbudzają w starozakonnikach realny lęk przed polskimi patriotami i stymulują w nich nienawiść do Polaka. Czytając różne komentarze w Internecie jestem przekonany, że mizernie zorientowany w sprawach społecznych czytelnik tego paszkwilu może pomyśleć, że w Polsce naprawdę powracają czasy III Rzeszy i czym prędzej powinien wykupić piwnicę w polskiej kamienicy, która w czasach rządów neonazistów posłuży jako schron.
Agresywny nacjonalizm
Obok całej masy publikacji lewackich publicystów w Polsce i zagranicą, oliwy do ognia strachu dolała również Międzynarodowa Rada Oświęcimska (IAC). Międzynarodowa Rada Oświęcimska z wielkim niepokojem obserwuje odrodzenie postaw rasistowskich i antysemickich, a także wtargnięcie nienawiści i agresywnego nacjonalizmu w przestrzeń publiczną. Znając historię Auschwitz-Birkenau, nie ma wątpliwości, dokąd może to doprowadzić. Dlatego też wzywamy rządy europejskie, aby zareagowały stanowczo i podjęły skuteczne działania, aby temu zapobiec.
Nie będę w tym miejscu rozpisywał się o skrajnej hipokryzji żydowskich „elit”, ale warto nadmienić, że jeszcze nigdy z ich ust nie padły słowa krytyki w kierunku izraelskiego szowinizmu, który w ostatnich dniach doprowadził do deportacji 40 tysięcy imigrantów z Afryki, ale mimo to mają czelność demonizować polski nacjonalizm. Teraz już nie tylko jakieś tam lewicowe organizacje czy demoliberalne media mają na celu zastraszanie opinii publicznej celem łatwiejszej manipulacji. Teraz czynią to nawet zrzeszające żydów z całego świata organizacje takie jak IAC, siejąc przy tym postrach zwłaszcza wśród swoich. I tak jak chciało IAC, czyli organizacja, z którą niczym z jajkiem obchodzą się niemal wszyscy dostojnicy na świecie, rządy europejskie zareagowały bardzo stanowczo. Bruksela potępiła „antysemityzm” i „rasizm” w Polsce, a Andrzej Duda potępił komplementarny z chrześcijaństwem polski nacjonalizm, do którego dziedzictwa wielokrotnie się odnosił wynosząc na piedestał bohaterów z Narodowych Sił Zbrojnych. Lewactwo wystrzeliło korki od szampanów, bo za organizatorami Marszu Wielkiej Polski Niepodległej we Wrocławiu lata policja kryminalna. Przekaz poszedł jasny: „W Polsce dochodzą do głosu brunatne koszule. Jest niebezpiecznie”.
Manipulacja strachem
Źródeł paraliżującego strachu jest jeszcze więcej. Są nimi chociażby osiedlający się w Europie agresywni islamiści, a zwłaszcza ataki terrorystyczne, w których „tajemniczo” giną tylko cywile, a nie ci, którzy według Państwa Islamskiego są największymi wrogami Allaha – zdemoralizowani europejscy możnowładcy. Brukselscy dyletanci i żydowski bankier George Soros nie sprowadziliby do Europy islamistów, gdyby nie mieli w tym konkretnego interesu. Chyba nikt nie myśli, że przymykanie oka na nielegalną migrację jest wynikiem jakiegoś altruizmu? Islamiści mają do spełnienia na Starym Kontynencie konkretną rolę. Poza rozmiękczeniem wartości chrześcijańskich jest nim zaprowadzenie w Europie atmosfery przerażenia budującej doskonały grunt dla potencjalnych imperialistów, którym w wyniku islamskich ataków nigdy nie spadnie z głowy choćby jeden włos.
Krew mas
Pompowanie atmosfery strachu wśród Europejczyków i żydów prowadzi do paraliżu w debacie publicznej, a zwłaszcza ułatwia manipulację obywatelami, po to by zaprowadzić – przez propagandzistów sprowadzany ad absurdum – nowy porządek na świecie, mający polegać na zastąpieniu patriotyzmu kosmopolityzmem, chrześcijaństwa bezbożnością lub religijnym synkretyzmem, a tradycyjne wartości bezideowością. Czyli wszystko to, o czym w latach 70. ubiegłego wieku mówił żydowski znawca talmudyzmu Harold Wallace Rosenthal. Żydowska myśl popycha każdą z etnicznych grup przeciw drugiej. „Krew mas będzie płynęła, kiedy my czekamy na nasz dzień zwycięstwa – w wywiadzie powiedział Rosenthal. Trudno nie dostrzec tego tragizmu w wydarzeniach, których świadkami jesteśmy od niemal dwóch tygodni po marszach niepodległości. Polakom wmawia się zezwierzęcony antysemityzm i rasizm, a żydów straszy się powrotem brunatnej fali. Wszelkie przejawy obrony Polski i chrystusowego krzyża określa się mianem „neonazizmu”, a żydów utwierdza się w przekonaniu, że z jednej strony wszystko im wolno, a z drugiej, że są w niebezpieczeństwie. W ten sposób napuszcza się jednych na drugich. Cóż więcej potrzeba do zaognienia konfliktu, o którym mówił Rosenthal?
Omamiona prawica
Rodzi się jeszcze jedno pytanie: gdzie w tym zastraszaniu sytuuje się polska prawica? Niestety, w dużej części pochowała się po kątach. Z dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że przez lata była szkolona do tego, żeby zamiast zdecydowanie bronić dobrego imienia Polski samobiczowała się gorliwie przekonując świat, że Polacy nie są antysemitami. Owszem, potrafią krzyczeć o ryżym Tusku czy rusofilu Komorowskim, ale żydowskiego zła większość z nich nie pozwoli skrytykować, bo to takie „niechrześcijańskie”. Drugi powód wiąże się z tanimi, manipulatorskimi zagrywkami niejakiego Jonny’ego Danielsa, który kilka miesięcy temu, niczym Szatan w sympatycznym opakowaniu, objawił się na polskiej scenie politycznej. Rozdał kilka blaszek dla Polaków, którzy w czasach II wojny światowej z narażeniem życia ratowali żydów, powiedział kilka ciepłych słówek w stronę Polaków i na antenie telewizji braci Karnowskich wyraził zdziwienie, że Niemcy do tej pory nie zapłacili nam reparacji wojennych. W taki oto sposób „trzydziestoma srebrnikami” Daniels kupił polską prawicę, trzyma ją w garści i pewnie długo jej nie wypuści. Kim dokładnie jest specjalista od manipulacji Jonny Daniels opiszę w najbliższych dniach w kolejnym felietonie, ale z pełną świadomością mogę stwierdzić, że to nie jest aktywista, który spadł Polakom z nieba, lecz doskonale wyszkolony gracz polityczny, a zarazem tchórzliwy manipulator dbający jedynie o żydowski interes, który wypełzł spod ziemi niczym potwór z bagien. Problem jest poważny, ponieważ jeśli nowy, z pozoru uśmiechnięty bajkopisarz przypominający misia Yogi nadal będzie mieszał Polakom w głowie, podatna na propagandę część polskiej prawicy uwierzy w bajki o żydowskiej niewinności w czasach II wojny światowej oraz o maszerującej przez Polskę „brunatnej fali”, a zupełne rozgrabienie Polski – które to zagrożenie również sprowadza się ad absurdum – i totalne wypranie Polakom mózgów będzie tylko kwestią czasu.
Żyd w ubikacji
Efekt manipulacji strachem już jest porażający! Paraliż, strach, frustracja i podkręcanie atmosfery nieufności. Najlepiej ilustruje to obrazek z 11 listopada, który został naszkicowany na portalu znanego na całym świecie żydowskiego miesięcznika „The Forward”. Została tam opublikowana relacja niejakiego Simona Rubina, który w ramach wymiany zagranicznej mieszka w Warszawie. Na łamach magazynu opublikował „poruszające” świadectwo, które jest potwierdzeniem, iż spirala zastraszania osiągnęła ogromne rozmiary. Wspomniany Rubin wyznał, że siedząc w domu i słysząc ludzi idących przez Warszawę w Marszu Niepodległości, wyłączył prąd, zasłonił wszystkie okna i schował się w ubikacji. Ulica Leszno ponownie stała się miejscem antysemityzmu, nienawiści i tym razem własnego strachu – powiedział Rubin nawiązując do faktu istnienia w tym miejscu getta w czasie II wojny światowej. Czy się to komu podoba czy nie, Rubin sam przyznał, że padł ofiarą zastraszenia, stąd jego wymuszony pobyt w toalecie. Przyznał, że antypolska i siejąca postrach propaganda doprowadziła to tego, że ten spędzając czas w klozecie począł się zastanawiać, czy sąsiedzi z którymi rozmawiał o swojej żydowskiej tożsamości „rzeczywiście są jego sprzymierzeńcami” i zadawał sobie pytanie, czy maszerujący ulicami Warszawy polscy patrioci nie przyjdą do niego, żeby zrobić mu krzywdę. Problem w tym, że w gąszczu polonofobicznej propagandy strachu nie dotarła do niego informacja, że w ostatnich latach jedynymi ofiarami ataków na tle ideologicznym byli przedstawiciele polskiej prawicy: Marek Rosiak z Prawa i Sprawiedliwości oraz demaskujący talmudyzm dr Dariusz Ratajczak.
Krwawy teatrzyk
Ta niepohamowana manipulacja strachem niebawem skończy się dla nas wszystkich tragicznie. A konsekwencji nie poniosą ci, którzy są za to odpowiedzialni, ale ci, którzy padną ofiarą propagandy. W obliczu rozlewu krwi, narodowej kłótni czy wybuchu poważnego etnicznego konfliktu propagandziści nadal będą bredzić o polskim „antysemityzmie” i powrocie komór gazowych. Tutaj na pewno nic się nie zmieni. Będą biernie patrzeć na krwawy teatrzyk, który zbuduje im wymarzony grunt do wzniesienia upragnionego nowego porządku na świecie. Zdaję też sobie sprawę, że nie wszystkim żydom taki scenariusz jest na rękę. Stąd apeluję do wszystkich starozakonników, którzy chcieliby się wyzbyć swojego żydostwa. Wpłyńcie na swoich bliskich. Wpłyńcie na tych, którzy wciąż upajają się talmudyczną nienawiścią nakazującą wyzyskiwać znienawidzonych gojów. To jest warunek, który muszą spełnić, byśmy mogli wspólnie wypowiedzieć wojnę tym, którzy za wszelką cenę chcą nami manipulować. W innym wypadku to nie tylko Bogu ducha winni Polacy staną się ofiarami żydo-marksistowskiego fundamentalizmu, ale również żydzi, którzy podobnie jak Simon Rubin część swojego życia spędza w „ubikacji”. Czy tego właśnie chcecie? Chociaż… może mając w pamięci krwawą historię II wojny światowej i zezwierzęcony antysemityzm talmudystów, wolicie żeby wasi bliscy siedzieli w wychodkach, niż żeby wasi pobratymcy zrobili im powtórkę z gett czy obozów koncentracyjnych jak kilkadziesiąt lat temu czyniło to Sonderkommando, policja żydowska czy Judenraty pod niemieckie dyktando. Tylko czy warto pocieszać się półśrodkami?
MANIPULACJA STRACHEM – Jacek Miedlar (wPrawo.pl) from Jacek Międlar on Vimeo.
Drogi Jacku! Antropologicznie i logicznie walka z Chrześcijaństwem, żydowską sektą, też jest antysemityzmem, bo zwalcza się przez sekularyzm Izraelskiego Boga Jahwe, Jego Syna i duszę Ojca i Syna czyli Ducha Świętego. Tak naprawdę to walka o dusze. Boga nie interesuje teoretyczna Miłość jaką do człowieka deklarują ateistyczni humaniści, odrzucający moralność chrześcijańską, która zabrania bezkarnie okradać bliżnich. Miłość bez ofiary jest szyderstwem i kpiną. Dlatego doczesność przypomina tor przeszkód pozwalający dawać Bogu świadectwo dobrej woli, zgodnej z Jego wolą. Wszelkie cywilizacyjne paradoksy, pokusy służenia piekłu za srebrniki Sorosa, uświęca tych, co tym gardzą. Życie ma być jak włosiennica, by dusza wyrywała w podskokach do Nieba, a nie wiła sobie wygodne gniazdko na ziemi.
Dlatego poszczę dwa dni w tygodniu, modlę się, by Bóg nawet po sądzie ostatecznym resocjalizował dusze potępione, w wirtualnych życiach, jak filmie Dzień Świstaka. Sami piszemy zakończenie romantycznej Miłości Boga do człowieka, a piórem jest Duch Święty. Łzy w czasie modlitwy to dowód na skuteczność modlitwy. Gdy budzimy się. Bóg na nowo, obdarowuje nas wolną wolą, podarowana Mu w wieczornej modlitwie. Tylko ślub żertwy ofiarnej oddaje na stałe wolną wolę Bogu , który odtąd Sam prowadzi duszę do zbawienia. Bóg ma nieskończone poczucie humoru, o czym świadczy żywot Jonasza, gdzie to robaczek uratował Niniwę. Modlę się, by zawsze raczył z niego korzystać. Bo gdy Bóg się śmieje, to Niebo się cieszy. aż chce się żyć wiecznie i myślą nie zgrzeszyć, robi się /w Niebie/ przytulnie i żyje bezpiecznie, Anioły chciałyby, by to trwało wiecznie, od Jego radości przybywa miłości. Duch Święty ją zbiera, bo to dar Światłości, dla Jego Stworzenia, a zwłaszcza dla Ziemi, która się odnawia i w Eden zamienia, co widać, słychać i czuć. Króluj nam Chryste!