Jeszcze kilka miesięcy temu, gdy mówiłem, że Georg Soros jest „narzędziem Szatana” czy – idąc za Haroldem W. Rosenthalem – „wyznawcą Lucyfera”, wielu próbowało zrobić ze mnie oszołoma i przekonać innych, że przesadzam. Tymczasem tą samą retorykę zaczynają stosować węgierscy politycy z Viktorem Orbanem na czele, którzy Sorosowi wypowiedzieli wojnę. I jak to zwykle bywa, w ruch poszła „pałka antysemityzmu”, którą dzierżą w rękach lewicowi propagandziści i przedstawiciele państwa Izrael. Tą pałką chcą rząd Orbaną zatłuc na śmierć. Niedoczekanie.
Szkodliwe działania urodzonego w Budapeszcie Georga Sorosa są znane niemal wszystkim. Żydowski biznesmen jest mecenasem setek organizacji pozarządowych i uczelni zajmujących się promocją marksizmu kulturowego oraz rasizmu wymierzonego przeciw białym. Komu zależy na poszerzeniu swojej wiedzy w tym zakresie, odsyłam do kilku publikacji na naszym portalu: „Biali to podludzie z defektem genetycznym! Trzeba ich wymazać! Tak działają aktywiści Georga Sorosa”, „Fundacja im. Batorego przeznaczyła „fundusze norweskie” na wsparcie dla LGBT, aborcji, gender, na sprowadzanie „uchodźców” i walkę z katolicyzmem”, „Soros planował usunięcie Kaczyńskiego jeszcze przed dojściem PiS do władzy”, „Georg Soros grozi Polakom i Węgrom! Naciska, by odebrano nam fundusze europejskie!”.
Orban wsłuchany w głos narodu
Rząd Viktora Orbana wypowiedział wojnę Georgowi Sorosowi. W marcu bieżącego roku zapowiedziano likwidację uczelni Sorosa, Central European University, a w lipcu bieżącego roku rozpoczęto kampanię medialną informującą o szkodliwych działaniach dla Węgier żydowskiego finansisty. Kilka dni temu do niemal czterech milionów gospodarstw domowych premier węgierskiego rządku wystosował list, w którym prosi, aby Węgrzy wzięli udział w nadchodzących „konsultacjach narodowych”, w których mają odpowiedzieć na pytanie, czy zgadzają się na „plan George`a Sorosa”, który „chce sprowadzić do Europy milion imigrantów”. Orban, niczym roztropny gospodarz, informuje Węgrów, z jakimi konsekwencjami trzeba się liczyć, jeżeli wpuszczono by do ich krajów imigrantów. Zaznacza, że każdy z miliona imigrantów otrzymałby „9 milionów forintów pochodzących z pieniędzy podatników”, czyli w przeliczeniu na polskie pieniądze około 125 tysięcy złotych. Orban pyta również obywateli czy zgadzają się na plan Sorosa, który zakłada, że imigranci popełniający przestępstwa będą łagodniej traktowani przez wymiar sprawiedliwości. Nic tylko przyklasnąć tej inicjatywie. Premier, który winien wsłuchiwać się w głos narodu, pyta i informuje obywateli o ewentualnych zmianach. Czy można sobie wymarzyć lepszego gospodarza?
„Wyznawca Lucyfera”
Od czasu prowadzenia kampanii świadomość społeczna Węgrów na temat Georga Sorosa znacząco wzrosła. W węgierskim parlamencie pojawiają się mocne głosy, których – biorąc pod uwagę poprawność polityczną, w którą popadły europejskie elity – za nic w świecie się nie spodziewałem. Kilka dni temu wiceminister energetyki Andras Aradszki stwierdził, że Soros jest „narzędziem Szatana”, a hasła o „humanitarnym traktowaniu” to „sztuczki Lucyfera”. W podobnym tonie wypowiedział się również wicepremier Zsolt Semjen. Nic dodać, nic ująć! W podobnych słowach o talmudycznych imperialistach, a takim bez wątpienia jest Georg Soros, mówił Harold W. Rosenthal, człowiek który za wyjawienie tajemnic działania „wyznawców” Talmudu przypłacił życiem. Podobnych jak Soros nazwał „wyznawcami Lucyfera” podkreślając, że ci ludzie świadomie wykorzystują makabrę II wojny światowej do realizowania swoich złowieszczych postulatów, by jak powiedział Zsolt Semjen „świat trzymać w kieszeni”. Prawdę mówiąc nie sądziłem, że kiedykolwiek dożyję czasów, a przecież jestem człowiekiem młodym, kiedy w sali sejmowej padną tak odważne słowa i zostanie obnażona prawda na temat talmudycznego imperializmu, a zarazem niosącego ze sobą totalną ateizację i demoralizację marksizmu kulturowego.
„Konsultacje to mowa nienawiści”
Jak to zwykle bywa i w tym przypadku w ruch poszły „pałki antysemityzmu”, a rządowi Orbana przypisano „brutalną retorykę” i wykorzystywanie „antysemickiego wizerunku”. Organizacja Human Rights Watch, która w myśl inicjatorów marksizmu kulturowego zajmuje się ochroną praw człowieka, a w rzeczywistości promuje niszczenie cywilizacji łacińskiej na różne sposoby, uznała że konsultacje Viktora Orbana są „oficjalną kampanią nienawiści”. Brzmi to jak stara zerdzewiała płyta, ale skoro puszczanie jej od lat przynosi efekty, a masa ludzi na to się nabiera, będą ją puszczać w nieskończoność. Wyobraźmy sobie, że podobne konsultacje prowadzi hipotetyczny lewicowy premier na temat jakiegoś innego wyimaginowanego biznesmena, który zajmuje się promocją kultury chrześcijańskiej w Europie. Czy organizacja HRW również by je uznała za „kampanię nienawiści”?
Izrael broni Sorosa
W akcję przeciwko rządowi Orbana zaangażowało się państwo Izrael. Kraj, który jak żaden inny stosuje szowinistyczną retorykę, i którego ulicami przechodzą rasistowskie „anty-afrykańskie” marsze, gdzie stężenie nienawiści wobec obcych niemal sięga zenitu. Metoda jest prosta i przemyślana: promując multikulturalizm i marksizm kulturowy poza granicami swojego kraju, Izrael chce wzmocnić swoją pozycję w świecie. Tłumaczę to w publikacji pt. „Śmiercionośny plan żydów: Świat zniszczyć multikulturalizmem, a w kraju zbudować szowinistyczne getto”.
Ambasador Izraela na Węgrzech Josi Amrani w nawiązaniu do kampanii plakatowej wymierzonej w Sorosa napisał w oświadczeniu: Jest naszym moralnym obowiązkiem zabranie głosu i zaapelowanie do odpowiednich władz o użycie swoich kompetencji, by to powstrzymać. Zdaniem Amraniego cała kampania i plakaty z napisem: „Nie pozwólmy, by Soros śmiał się ostatni” przywołuje „smutne wspomnienia, ale też budzi nienawiść i lęk”. Na szczęście uodporniony na „pałkę antysemityzmu” węgierski rząd odpowiedział stanowczo i bez kompleksów: Węgry, podobnie jak Izrael, będą występować przeciwko każdemu, kto oznacza dla kraju i obywateli zagrożenie bezpieczeństwa – tak zareagowało węgierskie ministerstwo spraw zagranicznych.
Sprzedajni eurokraci
Konsultacjom węgierskiego rządu sprzeciwiła się również Komisja Europejska. Węgierski komisarz Tibor Navracisc stwierdził, że Bruksela nie przeprowadza żadnych konsultacji z Georgiem Sorosem. Co za manipulacja! Może i z nim samym nikt nie dyskutuje, ale decyzje są podejmowane przez ludzi, którzy są przez Sorosa opłacani. Naczyniem połączonym z KE jest Parlament Europejski, w którym – według danych opublikowanych przez hakerów – zasiada ponad 230 europosłów finansowanych przez Georga Sorosa. Wśród nich zasiadają Polacy: Lidia Geringer de Oedenberg (SLD), Bogusław Lidzbarski (SLD), Andrzej Grzyb (PSL), Agnieszka Kozłowska-Rajewicz (PO), Danuta Jazłowiecka (PO), Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein (PO). Doskonale wiemy, że wystarczy rzucić pieniądze i bez zbędnych konsultacji europosłowie będą robić to, czego zażąda mający nad nimi mecenat Soros.
Szczekaczka Michnika
Oczywiście, w ataku na węgierski rząd nie ustępuje również medium Adama Michnika. Jednak czego się dziwić. Podobnie jak europarlamentarzyści, również i Gazeta Wiadoma musi perorować tak jak sponsor sobie zażyczy. W sierpniu ubiegłego roku, Georg Soros podjął decyzję o rozdawnictwie pieniędzy wszystkim mediom, które są „represjonowane przez rząd”. Zdaniem Sorosa, jednym z tych mediów jest właśnie GW. W związku z tym spółka wspierana przez George’a Sorosa kupiła ponad 11 proc. udziałów w spółce Agora.
„Antysemicki wizerunek”
Akcją informacyjną węgierskiego rządku zbulwersowany jest również sam „wyznawca Lucyfera”: Jestem zbulwersowany sposobem, w jaki obecny reżim węgierski wykorzystuje antysemicki wizerunek w ramach umyślnej kampanii dezinformacji – oznajmił 86-letni Soros w oświadczeniu, a jego rzecznik stwierdził, że kampania przypomina „najciemniejsze czasy Europy” i że… Soros nie jest zwolennikiem sprowadzania „uchodźców” do Europy. Pozostawiam to bez komentarza.
Trwa walka z Diabłem
86-letni żydowski miliarder od lat próbuje mieć świat w swojej garści. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jakie metody są skuteczne, by jego plan został zrealizowany. Soros kieruje się konkretną ideą, która – z czego zapewne zdaje sobie sprawę – nie zostanie w pełni zrealizowana. Robi to dla konkretnej grupy osób. Dla ludzi, którzy podzielają jego światopogląd i do czego nakłania ich żydowski Talmud, a zarazem marksizm kulturowy. Urodzony w Budapeszcie starzec, bez względu na to, które serce tętni w jego ciele, niebawem odejdzie w zapomnienie, ale spustoszenie, jakie po sobie zostawi trzeba będzie posprzątać, a machinę którą napędził trzeba będzie zatrzymać. To chwalebne, że w tym kierunku idzie węgierski rząd, tak bardzo znienawidzony przez zdegenerowane do szpiku kości lewactwo. Trwa walka dobra ze złem, chrześcijan z Szatanem, roztropnych z aksjologicznymi karłami. Trzeba ją wygrać!