Ojciec, który w szkole swojej córki zerwał plakat z banderowską symboliką został oskarżony o nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych, tymczasem dyrektorzy ukraińskich szkół w Polsce za propagowanie bestialskiej ideologii banderowskiej nie ponoszą żadnej odpowiedzialności. Prokuratorzy usprawiedliwiają banderowskich propagandzistów, a oskarżają przeciwników szowinizmu.
Zbigniew Ziobro zaczyna reagować na haniebne wyroki i akty oskarżenia wymiaru sprawiedliwości. Tak jest w sprawie drukarza z Łodzi, który nie zgodził się na świadczenie usług przedstawicielom środowisk LGBT czy w mojej sprawie. Nie dał się wpisać w kłopotliwą retorykę Jarosława Kaczyńskiego, Beaty Szydło i Andrzeja Dudy, którzy potępiają mityczny antysemityzm, nie wspominając ani trochę o problemie antypolonizmu. To dobra prognoza. Istnieją realne nadzieje na to, że Ziobro wyleczy wymiar sprawiedliwości ze swoistej schizofrenii, której konsekwencją jest deprecjacja Polaków i faworyzacja banderowskich mniejszości w Polsce.
NIE dla banderyzmu – szybka reakcja i akt oskarżenia
W listopadzie ubiegłego roku jedna z wrocławskich szkół w ramach programu edukacyjnego pt. „Tolerancyjny Europejczyk” obchodziła dzień ukraiński. Krzysztof Madej odbierając swoją córkę ze szkoły, zerwał zawieszone na oknach i przed biblioteką plakaty, na których znajdowała się flaga, godło Ukrainy i symbole banderowskie. Plakaty odniósł do biblioteki, odłożył na stół, a bibliotekarkę zapytał „kto jest za to odpowiedzialny i czego nauczają w szkole”. Swoje zachowanie tłumaczył tym, że na ukraińskiej fladze znajdowały się symbole zbrodniczej organizacji OUN-UPA, co potwierdzili pedagodzy i dyrektor szkoły. Postawiono mu akt oskarżenia. Mężczyzna przyznał się do popełnionego czynu wyraźnie zaznaczając, że do żadnej nienawiści nie nawoływał.
W ubiegłą środę Sąd Rejonowy dla Wrocławia Fabrycznej rozpoczął rozpatrywanie aktu oskarżenia. Madejowi zarzucono publiczne nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych i etnicznych. Sąd nie pozwolił na zadawanie pytań świadkom przez oskarżonego i jego adwokata Stanisława Zapotocznego na temat ludobójstwa na Wołyniu i Kresach Wschodnich, stwierdzając, że nie są one związane ze sprawą. Za sprzeciwianie się antypolskiej zbrodniczej ideologii banderowskiej mężczyźnie grozi dwa lata pozbawienia wolności. Postawiono akt oskarżenia człowiekowi, który kierując się artykułem 13 Konstytucji Rzeczpospolitej, spełnił obywatelski obowiązek i nie pozwolił na promocję ukraińskiego szowinizmu. Dopuścił się czynu chwalebnego, ponieważ nie dość, że sprzeciwił się promocji ideologii, z rąk której stosunkowo niedawno zginęło kilkadziesiąt tysięcy Polaków, Romów, Ukraińców i Żydów, to również przed banderowską propagandą uchronił uczące się w szkole dzieci. Tego człowieka wymiar sprawiedliwości oskarżył o mowę nienawiści.
TAK dla banderyzmu – opieszałość prokuratury
Tymczasem, w szkołach z ukraińskim językiem nauczania w Polsce szerzony jest banderyzm – hybrydowy potwór powstały z krzyżówki ukraińskiego szowinizmu i niemieckiego nazizmu. W jego promocji wymiar sprawiedliwości nie dopatruje się przestępstwa.
W 2016 roku mecenas Jarosław Litwin z z Oławy z Fundacji Ku Korzeniom złożył zawiadomienie do prokuratury (PRZECZYTAJ) o możliwości popełnienia przestępstwa na terenie dwóch szkół w Polsce, gdzie gloryfikowani są zbrodniarze z OUN-UPA. Na reakcję prokuratury trzeba było długo czekać. Składający zawiadomienie przez miesiące otrzymywał jedynie informacje o tym, że akta są wysyłane z Bartoszyc do Olsztyna i na odwrót. W końcu otrzymał pismo, w którym prokurator informuje, że śledztwa w sprawie nie będzie.,
Blut und Boden
W zawiadomieniu wskazano Zespół Szkół z Ukraińskim Językiem Nauczania w Górowie Iławeckim, gdzie promowano ideologię banderowską, m.in. poprzez produkowanie, rozpowszechnianie i prezentowanie napisu w języku ukraińskim o treści „Sława Ukrajini – Herojam Sława” w barwach niebiesko-żółtych i czerwono-czarnych oraz flag w tych samych kolorach. Mecenas Litwin wskazał art. 256 § 1 i 2. Nie trzeba być wielce oczytanym, by wiedzieć iż okrzyk „Sława Ukrajini – Herojam Sława” to okrzyk-pozdrowienie ukraińskich szowinistów UPA oraz zbrodniarzy z policji politycznej OUN, którzy wymordowali dziesiątki tysięcy Polaków, a czerwono-czarne flagi nie są nawiązaniem do Majdanu Kijowskiego – jak współcześnie bronią się Ukraińcy – ale to barwy symbolizujące ziemię i krew (Blut und Boden) nawiązujące do szowinistycznej i rasistowskiej niemieckiej polityki eksterminacyjnej, z której czerpał ukraiński banderyzm. W tej sprawie prokuratura nie dość, że nie dopatrzyła się przestępstwa, to w uzasadnieniu odmowy śledztwa do aktów w Górowie Iławeckim nawet się nie odniosła.
„Bohater” Bandera i Ja
W zawiadomieniu do prokuratury wskazano również, że do popełnienia przestępstwa mogło dojść w ZS z Ukraińskim Językiem nauczania w Bartoszycach, gdzie propagowano totalitarny ustrój państwa oraz nawoływano do nienawiści na tle różnic narodowościowych poprzez nabycie, przechowywanie, posiadanie w księgozbiorze biblioteki szkolnej i prezentowanie książki w języku ukraińskim pt. „Stepan Bandera i Ja”, autorstwa Wity Lewickiej. W książce tej, zakupionej przez pełniącą funkcję funkcjonariusza publicznego dyrektora szkoły Lubomirę Tchórz, zawarte są treści gloryfikujące zbrodnie banderowców, a Stepan Bandera jest prezentowany jako nieskazitelny bohater ukraiński (TŁUMACZENIE KSIĄŻKI). Książka ma w sumie 47 stron i liczne ilustracje. Już na trzeciej stronie podręcznika przekonuje się, że „banderowcy nie byli faszystami, nie walczyli za Hitlera i nie mordowali niewinnych ludzi”. W książce próbuje się dowieść, że Polacy na wschodzie byli komunistami, a z takimi, jak i z faszystami „bohater” Bandera rozprawiał się bezkompromisowo – „tak jak należy”.
Członkowie OUN planowali przeprowadzenie narodowej rewolucji. – planowali powstanie przeciwko polskim i sowieckim okupantom, aby odbudować niepodległą Ukrainę. – Jak to sowieckich? – całkowicie straciłem orientację. – Ale tu zostało napisane, że Bandera żył w Galicji, a Galicja należała wtedy do Polski? – Prawidłowo, – zgodziła się bibliotekarka. – W tym czasie Ukraina znowu była podzielona między dwa państwa. Większa część znajdowała się w składzie Związku Radzieckiego, a zachodnie terytoria były pod władzą Polski. Ale w Polsce również działała Partia Komunistyczna, która otrzymywała wsparcie finansowe z ZSRR – jest napisane na 10 stronie podręcznika.
Bandera przedstawiany jest jak skromny, humanitarny bohater, a przy tym towarzyski żartowniś.
Mówi się, że Stepan Bandera był wielkim żartownisiem i umiał doskonale robić z siebie człowieka niepoważnego. On zachowywał się tak, że nawet najprzenikliwszy obserwator nigdy nie zgadłby, że ma przed sobą lidera ruchu wyzwoleńczego – napisano na 33 stronie
Pod koniec książki, ukraińskie dzieci mogą się dowiedzieć jakich okropnych katuszy doświadczył Bandera.
Przykładem męstwa stało się zachowanie Bandery w czasie procesu warszawskiego. Początkowo policja nie wiedziała, że w jej ręce wpadł lider OUN. Kiedy się o ty dowiedziała bezwzględnie go torturowała. Nie bacząc na nieludzkie męki, przewodniczący OUN, zachowywał się godnie – czytamy na stronie 40 podręcznika.
Hitler i Ja
W zawiadomieniu, w oparciu o opinię biegłego profesora – wybitnego znawcy szowinizmu i ukraińskiej odmiany nazizmu – wykazano jednoznacznie, że propagowanie tych idei w szkole na terenie Rzeczypospolitej Polskiej jest niezgodne „nie tylko z uczuciem przyzwoitości czy prawdy historycznej, ale również kodeksem karnym”. Wskazano cały szereg artykułów kodeksu karnego: art. 256 § 1 kk w zw. z art. 256 § 2 kk w zw. z art. 231 §1 kk w zw. z art. 11 §2 kk. w zw. z art 12 kk. Ponadto w zawiadomieniu uwzględniono analogię, która prowadzi do pytania: Czy w szkołach z niemieckim językiem nauczania użytkowany byłby elementarz pt. „Adolf Hitler i Ja”, gdzie przywódca III Rzeszy byłby przedstawiany jako niekwestionowany autorytet dla dzieci i młodzieży, wspaniały organizator i bojownik walczący z „okupantami niemieckiej ziemi”?
„Podręcznik po promocji”
Prokuratura w tej sprawie nie dopatrzyła się popełnienia przestępstwa. Uznano, że udostępnianie w bibliotece szkolnej książki propagującej antypolonizm, szowinizm i rasizm nie wypełnia znamion czynu zabronionego. W sprawie nie przesłuchano głównego świadka w sprawie Tomasza Maciejczuka, który o skandalu poinformował zawiadamiającą prokuraturę fundację i dokonał tłumaczenia podręcznika „Bandera i Ja”. Przesłuchano jedynie panią dyrektor Lubomirę Tchórz, która uznała, że książkę o Banderze kupiła na Ukrainie po okazyjnej cenie i to promocja skłoniła ją do dokonania transakcji. Prokurator Adam Jaroszyński z Prokuratury Rejonowej Olsztyn-Północ napisał w uzasadnieniu, że u pani Tchórz „nie dopatrzył się szczególnego, intencjonalnego zabarwienia” i „warunkiem karalności propagowania faszystowskiego lub totalitarnego ustroju państwa jest publiczny charakter propagandy, tj. czynienie jej dostępnej większej, bliżej nieokreślonej liczbie osób (publikacje, zebrania itd.)”. Jakimi kryteriami kierował się prokurator Jaroszyński, skoro w udostępnieniu w publicznej bibliotece szowinistycznego podręcznika oraz publicznym prezentowaniu symboli bezpośrednio nawiązujących do zbrodniczego banderyzmu, nie dopatruje szerzenia nienawiści i publicznego charakteru propagandy? Co zatem trzeba zrobić, żeby być sądzonym za banderyzm? Trzeba wsadzić komuś kosę w plecy? A może przybić do odrzwi szkolnych znienawidzonego Lacha? Tłumaczenie prokuratora jest zwykłym krętactwem, który dowodzi tego, że prawda i prawo to nie kryteria którymi kieruje się grono prawników, ale to własne, w tym przypadku polonofobiczne i pro-banderowskie widzimisię. Takim kryterium kierowano się się w Olsztynie oraz we Wrocławiu. Ponadto warto zwrócić uwagę na inny fakt, który jeszcze dobitniej demaskuje schizofrenię wymiaru sprawiedliwości, który miejmy nadzieję, że niebawem zostanie uzdrowiony przez ministra Zbigniewa Ziobrę. Podczas gdy prokuratura nie dopatruje się przestępstwa, a nawet skandalu w wywieszaniu w polskiej szkole flag i plakatów z symbolami nawiązującymi do zbrodni banderowskich, a zrywanie ich traktuje jak akt przestępczy, zupełnie inaczej postępuje się z polskimi symbolami. W 2014 roku nieznany z imienia i nazwiska funkcjonariusz policji dokonał konfiskaty proporców przedstawiających Szczerbiec, które narodowcy z Młodzieży Wszechpolskiej wieźli na Marsz Niepodległości do Warszawy. Policjant jako podstawę prawną podał właśnie art. 256 §1 kk. O sprawie została powiadomiona prokuratura. Była tak bezczelna, że zawiadomienie zupełnie zignorowała.
Warto wspomnieć, że składający zawiadomienie do prokuratury ws. szerzenia nienawiści i ustroju totalitarnego w ukraińskojęzycznych szkołach, domagał się przeszukania pozostałych szkół o podobnym profilu. Prokuratura go zignorowała.
Schizofrenia i obłuda
Wymiar sprawiedliwości w Polsce wciąż choruje na pewnego rodzaju rozdwojenie jaźni. Deprecjonowani są patrioci, ci którzy sprzeciwiają się antypolonizmowi, szowinizmowi i rasizmowi, zaś nie-Polacy, którzy promują totalitaryzm są wręcz faworyzowani. W Polsce łamana jest konstytucja poprzez szerzenie ustroju totalitarnego (por. art. 13), a w sprawie nie interweniują ci, którzy najwięcej krzyczą o demokracji. Milczy Nowoczesna, Platforma Obywatelska, Obywatele RP, Komitet Obrony Demokracji i Gazeta Wyborcza… Milczą lewackie ośrodki, które podobno walczą z rasizmem, ksenofobią i antysemityzmem… To nie przypadek, a kolejny dowód na to, że na żadnej demokracji im nie zależy, a pod przykrywką pięknych haseł, udzielają cichej zgody na antypolonizm, w którego ramach mieści się zbrodniczy szowinizm ukraiński. Doskonale zdają sobie sprawę, że potępiając polski nacjonalizm i patriotyzm, będą podsycać nastroje społeczne w Polsce i podważać morale polskiego społeczeństwa, a przecież na tym zależy marksistom kulturowym. Biorąc pod uwagę fakt, że Prokuratura Krajowa interweniowała w sprawie postawionego mi aktu oskarżenia, w którym zarzucono mi sianie nienawiści wobec Ukraińców za to że sprzeciwiłem się zbrodniczej ideologii banderowskiej, wierzę gorąco, że tak również będzie w przypadku Krzysztofa Madeja. Jednak to nie wystarczy. Zbigniew Ziobro musi radykalnie wyczyścić szeregi wyrażających zgodę na antypolonizm prokuratorów i sędziów, ponieważ jeśli tak się nie stanie, w Polsce rozpanoszy się zupełne bezprawie, Polacy głoszący prawdę historyczną będą oskarżani o rasizm i antysemityzm, a pobłogosławiona przez mieszkające w Polsce lewactwo i nabierająca coraz większego rozpędu za wschodnią granicą brunatna siła, może stać się dla nas realnym zagrożeniem.
https://youtu.be/KER2XViBM7c