Zaskakująca jest niechęć z jaką episkopat odnosi się do polskich nacjonalistów. Abp Stanisław Gądecki narodowców identyfikuje z nazistami, zaś uczestniczący w uroczystościach upamiętniających rozłam Kościoła w czasach Reformacji, prymas Polski abp Wojciech Polak, polski nacjonalizm nazywa „herezją”. Takie stanowisko rzuca poważny cień na samych hierarchów, zważywszy na fakt, że fundamentalnym postulatem polskich nacjonalistów nie jest mityczna eksterminacja żydów, gejów czy murzynów, ale wręcz przeciwnie – wznoszenie Wielkiej Katolickiej Polski. W tym miejscu rodzi się pytanie, które pozostawiam do osobistej refleksji: „Na jakich usługach muszą być wspomniani biskupi, skoro odrzucają projekt Wielkiej Katolickiej Polski?”.

Dla wyjaśnienia. Polskim nacjonalistom, często zarzuca się stawianie narodu w miejsce Pana Boga. Taka, niczym nie podparta propaganda jest serwowana opinii publicznej przez sporą część publicystów, komentatorów i dziennikarzy, utożsamianych zarówno z lewą jak i prawą stroną politycznego dyskursu. Wskazuje się na przykłady Niemiec czy Ukrainy, gdzie ruchy nacjonalistyczne są w konflikcie z doktryną katolicką. Przyzwyczajeni do myślenia kategoriami kosmopolitycznymi, często zapominamy, że idea nacjonalistyczna, w każdym narodzie ma inne znaczenie. Tamte nacjonalizmy zostały potępione przez Kościół, gdyż są nacjonalizmami pogańskimi, nieuznającymi objawionej religii katolickiej, lub chcącymi ją podporządkować sobie dla celów politycznych. W przypadku Polski jest zupełnie inaczej.

Bóg najwyższym celem

Dowodem na to, że – delikatnie rzecz ujmując – tacy szerzyciele mijają się z prawdą, są słowa Wojciecha Kwasieborskiego, przedwojennego działacza Ruchu Narodowo-Radykalnego „Falanga”: „Najwyższy cel człowieka, musi być celem wiecznym, niezmiennym, absolutnym. (…) Świadomość posiadania takiego celu jest dla człowieka zasadniczym warunkiem wewnętrznego pokoju i duchowego zdrowia”. …CIĄG DALSZY TUTAJ (KLIK)