Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył usta i nauczał ich tymi słowami:
«Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.
Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.
Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni jesteście, gdy wam urągają i prześladują was i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe o was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie».
(Mt 5, 1-12a)
Nie są dla mnie żadnym zaskoczeniem wątpliwości dotyczące właściwej drogi w poszukiwaniu szczęścia. Wraz z nimi, z tyłu mojej głowy wciąż dudni to słynne pytanie, kilka lat temu zadane „naczelnikowi” naszego kraju: Panie premierze, jak żyć?. Zrozpaczony mężczyzna, któremu powódź odebrała majątek życia, pozostał bez odpowiedzi. Jednak istnieje uniwersalna instrukcja, która co prawda nie rozwiąże problemu zniszczonego domostwa, ale podpowie gdzie szukać prawdziwego szczęścia.
Tą instrukcją jest konstytucja etyczna chrześcijanina – osiem błogosławieństw, „nowy dekalog”. Realizacja jej konkretnych kroków, ma zapewnić człowiekowi szczęście tutaj na ziemi i w doczesności. Ma o tym świadczyć zwrot, który pada z ust Zbawiciela ośmiokrotnie „błogosławieni” (makarioi – gr.). W rzeczy samej, to greckie określenie znaczy „szczęśliwi”. Na takie rozumienie rzuca światło chociażby fragment Ewangelii według Świętego Łukasza (10,23): Potem Jezus zwrócił się do samych uczniów i rzekł: „Szczęśliwe (makarioi – gr.) oczy, które widzą to, co wy widzicie. Bo powiadam wam: Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, i usłyszeć, co słyszycie, a nie usłyszeli”. Szczęście, o którym tutaj mowa, należałoby identyfikować z łaską pozasakramentalną i sakramentalną. Oznacza to, że wszelkie dobro jakiego doświadczamy od Boga winno być dla nas powodem do realnego szczęścia.
Podobnie jak ujrzenie wielkich dzieł Boga, było dla uczniów powodem do radości, pozytywna odpowiedź na instrukcje zawarte w Kazaniu na Górze, nie dość że zakłada realny duchowy wzrost, to wypełnianie ich prowadzi do dojrzałej radości, tutaj na ziemi. Osiem kroków błogosławieństw to nie jest prosta sprawa. Wymagają od człowieka pewnych strategicznych decyzji w życiu, określenia priorytetów oraz tzw. wyboru podstawowego (optio fundamentalis).
Jakie kroki należy wykonać, by w zamian otrzymać szczęście doczesne i wieczne? Postaram się wyjaśnić to w możliwie najprostszy sposób.
Krok 1: ubóstwo duchowe – odrzucenie konsumpcjonizmu i postawienie na pierwszym miejscu wartości transcendentalnych.
Krok 2: smutek – i tu pojawia się pewien paradoks. Bo jak pogodzić błogosławieństwo/szczęście z wylewaniem żalu czy krzykiem rozpaczy? A jednak jest to możliwe, bo mowa tu o smutku ze względu na popełniony grzech. To swoisty żal za grzechy.
Krok 3: cisza – spokojna akceptacja trudności, które stają na naszej drodze.
Krok 4: sprawiedliwość – tego chyba nie trzeba tłumaczyć obywatelom III RP. Nie chcemy powtórki z rządów niesprawiedliwości PO-PSL? Faworyzacji establishmentu i oligarchów z pogardą dla uczciwych i dobrodusznych. Postępujmy zupełnie odwrotnie.
Krok 5: miłosierdzie – przebaczanie mimo wyrządzonych krzywd.
Krok 6: czyste serce – serce usprawiedliwione w sakramencie spowiedzi świętej.
Krok 7: pokój – dramatyczny apel o pokój, nie zostanie zrealizowany dotąd, dopóki pokój nie zagości w sercu każdego człowieka. Nie zaniesiemy pokoju innym, dopóki sami nie będziemy go posiadać.
Krok 8: cierpienie dla sprawiedliwości – to coś, co jest wpisane w bezkompromisowe głoszenie Świętej Ewangelii i dawanie świadectwa wiary. Radykalne głoszenie prowadzi nas do konfliktu ze światem
Osiem prostych kroków prowadzących do szczęścia. Na pierwszy rzut oka, wydaje się to być krótka i banalna ścieżka. To nieco mylne wrażenie. Osiem kroków błogosławieństw to w rzeczywistości długa droga. Droga, którą przychodzi nam kroczyć przez całe życie.
Tekst ukazał się na łamach tygodnika Polska Niepodległa (www.polskaniepodlegla.pl)
no piękny tekst, az mozna sie zachwycić nim):) ale tylko nie podpasowalo mi „Milosierdzie” bo moim zdaniem przebaczenie nie może być wymuszone
z dzialania „Milosierdzia”tylko musi samo od nas wyjść- to że mamy przebaczyć „tak z serca” a tutaj wychodzi ze „czynienie Milosierdzia to jest wybaczanie wszystkiego
i wszystkich krzywd z powodu milosierdzia
I uważam ze Milosierdziem nie jest nauka Dzienniczka sw Faustyny na temat Milosierdzia bo uwazam ze ten Dzienniczek to herezja.
I że Pan Jezus nie jest takim Panem Jezusem jak go przedstawila Faustyna uwazana – za apostolke „Milosierdzia” – dla mnie to troche zalosne
A zresztą podobno dzienniczek Faustyny byl na indeksie ksiag zakazanych i powienien moim zdaniem tam zostac.
a poruszam tą kwestie bo Nauki Faustyny – nawiązują do „Milosierdzia” – teraz papież nawiązuje moim zdaniem tylko do Dzienniczka.
A odnosząc się do pojecia Miłosierdzia – to ja w pewnym sensie tak postrzegam Milosierdzie np: jezeli grzesznik Pana Boga blaga o „litość” bo zgrzeszyl i
jezeli Pan Bóg lituję nad grzesznikiem – tak jak w jednym psalmie – Zmiluj się nademną Boże, w Swojej Łaskawości – wtedy moim zdaniem mówimy o Milosierdziu Bożym.
Natomiast nie podoba mi się wersja Milosierdzia z tego heretyckiego dzienniczka Faustyny w ktorym Milosierdzie moim zdaniem jest postrzegane „a grzesz sobie” bo
Milosierdzie Jezusa Ci wszystko wybaczy – czy takie myslenie jakie prezentuje Dzienniczek czy nie jest „grzechem przeciw Miłosierdziu Bozemu”?
a czy sammo nie wlasciwe postrzeganie „Milosierdzia” wedle Dzienniczka „nie zachacza” o ramy „grzechu przeciw Milosierdziu Bożemu”? to tylko pytanie.
i wierzę że bądzie Milosierni aby Milosierdzia dostąpić- to moim zdaniem te Milosierdzie będzie pochodzić od Pana Boga
a nie od innego czlowieka jak moim zdaniem naucza moim zdaniem heretycka Nowa Ewangelizacja. – „czyńce sobie wszyscy nawzajem milosierdzie”
Oczywiscie zaznaczam że to jest moja opinia.
Miłosierdzie to Boża cierpliwość w wyczekiwaniu na nawrócenie grzesznika. Wątpię, żeby Dzienniczek traktował to pojęcie inaczej. Póki żyjemy, możemy i powinniśmy czerpać z łask miłosiernego Boga, bo po śmierci Bóg przyjdzie już jako sprawiedliwy. Grzeszyć, zuchwale wierząc w miłosierdzie Boże to grzech przeciwko Duchowi Świętemu.
Żydowskie bajeczki dla intelektualnie opóźnionych, takich jak międlar.
I jeszcze jedno lewacka gnido!
Bóg ci nie zapomni twoich drwin łajzo komunistyczna!
Szanowny Panie,
zapewniam Pana, że ciężko powiedzieć, co zrobi Bóg, bo jego myśli nie są naszymi myślami. Apeluję o rozwagę, bo wypisywanie komentarzy negatywnych i nienawistnych w stosunku do drugiego człowieka jest sądzeniem. Poza tym uważam, że jest to stawianie ks. Międlara w trochę niezręcznej sytuacji, chyba że się mylę. Pozdrawiam
Nie wydaje mi się. Nazwiska pisze się wielką literą, a w szczególności kogoś tak zasłużonego dla kościoła i Polaków jak Jacek Międlar.
I jak ciebie łajzo traktować z miłosierdziem ? Chyba tylko z politowaniem , patrząc na twoją głupotę…. Stultorum plena sunt omnia… A może to już u ciebie degeneracja umysłowa ? Na jedno i na drugie brak lekarstwa i musisz w takim stanie rozkładu egzystować 🙂
Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni. Pani atakuje ad personam, a nie merytorycznie.
A jak jego wysokosc Manitu rozpoznaje intelektualne opóznienie i ijakie sam posiada IQ?
Te żydowskie bajeczki zdecydują o miejscu Twojej wieczności drogi Manitam.
Prosto i na temat.
Podoba mi sie lekcja. Manitu, musisz troche wiecej myslec, twoj post jest, delikatnie mowiac, bardzo prostacki.
No , niestety , to ja jeszcze nie zasłużyłam / nie dojrzałam do tego , żeby zaznać szczęścia doczesnego…. Nie zdradzę , o które kroki chodzi , ale będę nad nimi rzetelnie pracować .
Będę za Panią trzymać kciuki i pomodlę się 🙂 Mam nadzieję, iż spotkamy się kiedyś w Niebie 🙂 Pozdrawiam 🙂
Trzymać kciuki,to pogaństwo.
My ufamy Bogu.
Modlitwa tak ale kciuk nie ma mocy sprawczej.
i przede wszystkim miłość, bez której ciężko być szczęśliwym
http://www.kzgdynia.pl/boza-konstytucja-cz-1-ubodzy-w-duchu/ i jeszcze 7 części