Pamiętacie sprawę maturzysty Grzegorza Przemyka zamordowanego 14 maja 1983 przez komunistyczną milicję? Historia się powtórzyła niemalże w rocznicę jego tragicznej śmierci. Kilka dni temu, w niedzielę, 15 maja, około godziny 6 rano na wrocławskim rynku 25-letni mężczyzna został brutalnie zatrzymany przez czterech policjantów. Niedługo później już nie żył. Najprawdopodobniej, a wskazują na to dowody, został skatowany w Komendzie Policji Stare Miasto. Policja mówiła o użyciu paralizatora jako o przyczynie zgonu oraz sugerowała, że chłopak miał w kieszeni dopalacze. Taką samą dezinformację w sprawie Przemyka prowadził Jerzy Urban 33 lata temu. Przed sekcją okazało się, że Igor ma połamany nos, liczne krwiaki, ślady po duszeniu i prawie wydłubane oko.
„Gazeta Wrocławska” dotarła do filmu, nakręconego przez świadka zdarzenia. Widać na nim wyraźnie, w jaki sposób policjanci postępowali z 25-latkiem. Policjanci nim szarpali, użyli paralizatora. Chłopak wołał o pomoc, podczas gdy autorka nakręconego filmu oraz inni świadkowie „mieli łzy w oczach”.
Pani Kamila, świadek zdarzenia, mężczyznę widziała przed zatrzymaniem. Siedział na ławce. Nie robił nic niezgodnego prawem. Policjanci kazali mu wyciągnąć wszystko z kieszeni. Chłopak uczynił jak policja kazała. Następnie, po 15-minutowej szarpaninie z chłopakiem, funcjonariusze wnieśli go do radiowozu.
Brutalny mord na komendzie
Co się wydarzyło na staromiejskiej Komendzie? Chłopak został brutalnie pobity. Zdjęcie zmarłego mówi wszystko. Igor – „Longer”, bo tak był nazywany przez przyjaciół – miał połamany nos, ślady po duszeniu, liczne krwiaki i prawie wydłubane oko!
Według świadka, młody mężczyzna, przed zatrzymaniem nie miał żadnych obrażeń.
– Wyglądał zupełnie normalnie – relacjonuje pani Kamila.
Zdjęcie zrobione po sekcji zwłok ujawnia wyjątkowo brutalne oblicze wrocławskiej policji.
Sprawa dziwnie podobna do tej sprzed 33 lat, gdy funkcjonariusze MO schwytali młodego Grzegorza Przemyka na Placu Zamkowym w Warszawie w wyniku brutalnych tortur, doprowadzili chłopaka do śmierci. Tym razem, już w rzekomo wolnej Polsce, policjanci (wszak w tym wypadku, wypadałoby nazwać ich milicjantami), w rocznicę komunistycznej zbrodni, dokonali mordu niemalże identycznego.
Policja wini zmarłego
Policjanci wyjątkowo bezczelnie potraktowali rodzinę zmarłego. Nie chcieli z nimi rozmawiać, chociaż próbować wytłumaczyć sytuację. Utrudniano możliwość sprawdzenia czy ciało jest rzeczywiście ciałem ich dziecka. Rodzina mężczyzny twierdzi, że ich najbliższy został śmiertelnie pobity.
– Widząc ciało syna widziałem mocno pobitego mężczyznę. Ta się nie umiera na „niewydolność krążenia”. Zabili mi syna – rozpaczając, komentuje sprawę ojciec chłopaka.
Podobnie przyjaciele chłopaka, są przekonani o przestępstwie policjantów, którzy chcą zrzucić winę na zmarłego.
Policja, podobnie jak to miało miejsce w 1983, nie chce podać przyczyn. Sugeruje, że do śmierci doprowadziło użycie paralizatora. Tylko czy tak, jak widać na pośmiertnym zdjęciu, wygląda człowiek po użyciu paralizatora?
– Teraz policja będzie szukała winnych. Będzie chciała zrzucić całą winę na zmarłego chłopaka. Będą mówić, to na co pozwoli im wyobraźnia. Prawdopodobnie będą chcieli zrobić z chłopaka „patola” lubującego się w dopalaczach czy twardych narkotykach. Tymczasem ten chłopak z „dragami” nie miał nic wspólnego – komentuje sprawę wrocławianka Justyna Helcyk, koordynator dolnośląskiego ONR-u, która o policyjnym bezprawiu we Wrocławiu, wielokrotnie przekonała się na własnej skórze.
Helcyk ma rację, poza paralizatorem, policja próbuje „wrobić” zmarłego w dopalacze:
– Podczas zatrzymania 25-letniego Igora S. na wrocławskim Rynku znaleziono przy nim woreczek z nieznaną substancją. Po przebadaniu w laboratorium okazało się, że to tzw. dopalacze – poinformował Paweł Petrykowski, rzecznik dolnośląskiej policji.
– Istnieje prawdopodobieństwo, że przed naszą interwencją mężczyzna je zażył – dodał policjant.
Wyjątkowo perfidne policyjne kroki. Niejednego kumpla z osiedla, na którego służby nie mogły „znaleźć paragrafu”, odwiedzam w więzieniu z powodu „nieznanej substancji” w kieszeni.
33 lata temu, po śmierci Grzegorza Przemyka, od samego początku władze, a zwłaszcza Jerzy Urban i Czesław Kiszczak oraz Służba Bezpieczeństwa prowadziły działania dezinformacyjne, mające na celu odwrócenie uwagi od milicji i zrzucenie winy na lekarzy. Historia zatacza koło. Tylko tym razem policjanci zrzucają winę na zmarłego, paralizator i środki odurzające, które najprawdopodobniej mu podrzucili.
Manifestacje pod komendą
Dzień po śmierci Igora S., została zorganizowana spontaniczna, niezarejestrowana manifestacja pod Komendą Policji na Starym Mieście. Zbulwersowany, ponad 100-osobowy tłum wykrzykiwał hasła, w których domagali się prawdy i ujawnienia zbrodniarzy. Wielokrotnie wykrzykiwane anty-policyjne hasła i przyniesione transparenty z napisami: „A.C.A.B”, „Mordercy”, „ZOMO” „Igor nie zginął śmiercią naturalną”, „Policja ponad prawem” były wyrazem bezsilności, a zarazem sprzeciwu wobec brutalnych praktyk policji, która po raz kolejny ujawniła swoje milicyjne oblicze.
Pod komendą zostały ustawione znicze, kwiaty i zdjęcia zamordowanego. Po krótkim czasie, policja sprzątnęła znicze i inne przedmioty, argumentując to „zaśmiecaniem przestrzeni publicznej”. W tej całej sprawie publicznymi śmieciami są takie karykatury jak wrocławska policja.
Już we wtorek, 17 maja, na manifestację przyszło około 600 osób, by wyrazić sprzeciw wobec bestialstwa jakie miało miejsce w ostatnią niedzielę. Protestowali członkowie rodziny, znajomi, kibice Śląska Wrocław, nacjonaliści z ONR.
– Gdyby ta manifestacja miała miejsce za czasów PO-PSL, na pewno zostałyby użyte białe kaski i broń gładkolufowa. Miejmy nadzieję, że podczas kolejnych manifestacji, które – jeśli sprawa się nie wyjaśni – będą miały miejsce, do kolejnych tragedii nie dojdzie – mówi Helcyk przed drugą, organizowaną manifestacją.
Niestety, tym razem wrocławianka się myliła.
– Funkcjonariusze nawet nie próbowali się przed tłumem tłumaczyć. Manifestacja rozpoczęła się bardzo spokojnie. Tłum ludzi pod komendą złożył znicze. Ogłoszono minutę ciszy. To jak nas traktują policjanci jest niedopuszczalne. Po godzinie protestu rozpoczęli pacyfikację – w trakcie manifestacji relacjonował Marcin, kibic Śląska Wrocław.
Pod komendę wkroczyły dwa plutony policyjne po około 20 osób – tzw. „białe kaski” z bronią gładkolufową. Doszło do przepychanek. W ostatecznym rozrachunku funkcjonariusze prędko „pogonili” zdziesiątkowany tłum w kierunku alei Jana Pawła II.
Młodzież zapowiedziała, że w środę (18 maja), o godzinie 18.00 odbędzie się kolejna manifestacja.
Są kibice i nacjonaliści. Gdzie jest KOD i RPO?
W takich sytuacjach zawsze można liczyć na deprecjonowaną przez mainstream młodzież. Na kibiców, nacjonalistów, którym dobro drugiego człowieka leży na sercu… Pytanie, gdzie się podziali „przyjaciele demokracji”. Gdzie jest Adam Bodnar – Rzecznik Praw Obywatelskich? Gdzie są uczestnicy manifestacji KOD-u. No tak, przepraszam… To co w niedzielę zrobiła wrocławska policja jest żywcem zaczerpnięte z życiorysu dziadka Kijowskiego i innych prominentnych obrońców wolności słowa. KOD, poza nazwą nie ma nic wspólnego z demokracją. To dziecko zbrodniarza Jaruzela, Czesława Kiszczaka, pod patronatem Jerzego Urbana. To bękart tych, którzy nie ponieśli konsekwencji za mord na maturzyście z Warszawy.
Społeczeństwo oraz niezależne media sprawy Igora S. nie odpuszczą, bo za dużo w Polsce Jaruzelskich, Kiszczaków i Urbanów. Tamtym się upiekło, zaś historia nas nauczyła, że tym razem odpuścić nie możemy! Jeśli winni nie zostaną pociągnięci do odpowiedzialności może się skończyć kolejnym rozlewem krwi. Tylko czyja to będzie krew?
To nie pierwsze morderstwo polskiej milicji (sic!), dlatego wykrzykuję w ich kierunku zdecydowane: A.C.A.B.
Tekst opublikowałem w ubiegłym roku na łamach tygodnika „Polska Niepodległa”.
Zaufanie do Policji? Szacunek ??? Banialuki!
Kiedyś pobili rowerzystę, lub pobili i skuli ojca z dziećmi…
lepiej gdy człowiek inteligentny łamie prawo, nic gdy dureń skrupulatnie je egzekwuje!
Bez przesady, dobre uczynki nie są nagłaśniane, a sporadyczne bestialstwo od razu.